Odcinek 25
Kiedy rodzi się kolejne dziecko, u starszego rodzeństwa mogą pojawić się negatywne emocje lub trudne zachowania, takie jak bicie, szczypanie, gryzienie czy inne przejawy agresji. Czasem są to zachowania, których na pierwszy rzut oka nie dostrzegamy i nie interpretujemy jako przejawy braków.
- Jak zadbać o potrzeby wszystkich dzieci i co zrobić, aby każde z nich czuło się jednakowo kochane?
- Jak troszczyć się o relacje między rodzeństwem?
- Jak pomóc im zbudować więź, która przetrwa lata?
- Kiedy reagować na konflikty między rodzeństwem, a kiedy pozwolić im samodzielnie je rozwiązywać?
Do dzisiejszej rozmowy zaprosiliśmy Karolinę Chomik, pedagożkę i trenerkę, która zainspirowała nas warsztatami na temat komunikacji opartej na potrzebach, w których wzięliśmy udział. Rozmawiamy także właśnie o komunikacji opartej na potrzebach oraz o rodzicielstwie bliskości – o tym, na czym ono tak naprawdę polega i dlaczego często bywa błędnie rozumiane.
W tym odcinku usłyszysz między innymi o tym:
- Czym jest a czym nie jest rodzicielstwo bliskości.,
- W jaki sposób wyznaczać zdrowe granice i co to właściwie znaczy,
- Na czym polega komunikacja oparta na potrzebach (porozumienie bez przemocy) i jak ją stosować?
- Jakie reakcje pojawiają się u dzieci kiedy, pojawia się młodsze rodzeństwo?
- W jaki sposób reagować na trudne zachowania dzieci?
- Co możemy zrobić, żeby nasze dzieci jednakowo czuły naszą miłość i uwagę, kiedy pojawia się kolejne dziecko w rodzinie?
- Jak reagować na kłótnie rodzeństwa?
- W jaki sposób mediować konflikty między rodzeństwem? – Jak wprowadzać domowe zasady?
- Jakie znaczenie ma wspólna zabawa w budowaniu relacji rodzeństwa?
- Najbardziej upragnione dziecko wszech czasów doprowadza mnie do szału – Księga Rodzeństwa – nowa książka Danielle Graf i Katji Seide
Inne książki autorek o rodzicielstwie bliskości:
- Najbardziej upragnione dziecko wszech czasów doprowadza mnie do szału – wiek 0-4. Jak przetrwać fazy buntu i nie zwariować – Danielle Graf i Katja Seide
- Najbardziej upragnione dziecko wszech czasów doprowadza mnie do szału – wiek 5-10. Jak zachować spokój, gdy dziecko ma od 5 do 10 lat – Danielle Graf i Katja Seide
- Instagram Karoliny – Karolina Chomik Blisko Siebie
📬 Nasz rodzicielski newsletter
Jeśli chcesz otrzymywać cotygodniowe informacje o ciekawych wydarzeniach, spotkaniach, książkach, kursach podcastach i innych inicjatywach, które mogą być dla nas rodziców wsparciem w edukacji, rodzicielstwie i rozwoju, zapraszamy do naszego newslettera: https://wydawnictwoelement.pl/newsletter/
Posłuchaj
Karolino, do naszej rozmowy zainspirowały nas dwie rzeczy. Pierwsza to twój miniwarsztat na konferencji w Lublinie, w którym uczestniczyliśmy w czerwcu, gdzie opowiadałaś o empatii i o tym, jak empatia może być podstawą rodzinnego porozumienia.
Drugą jest książka Najbardziej upragnione dziecko wszech czasów doprowadza mnie do szału. Księga Rodzeństwa, która porusza temat relacji w rodzeństwie.
Dziś chcemy z tobą porozmawiać o empatii, rodzicielstwie bliskości oraz o relacjach między rodzeństwem.
My sami wychowujemy czwórkę dzieci, więc na co dzień doświadczamy różnych aspektów relacji między rodzeństwem oraz między rodzicami a dziećmi w różnym wieku. Ty również wychowujesz trójkę dzieci, więc pomyśleliśmy, że mogłabyś opowiedzieć o najczęstszych wyzwaniach, z jakimi rodzice mierzą się w kontekście relacji między rodzeństwem.
Chciałbym zacząć od książki Najbardziej upragnione dziecko wszech czasów doprowadza mnie do szału. Jest to publikacja napisana przez niemieckie blogerki, które prowadzą jeden z najpopularniejszych niemieckich blogów o rodzicielstwie. W swoich poradnikach doskonale rozpoznały pytania i problemy, z jakimi borykają się rodzice. Zrobiły dogłębne badania, bazując także na własnych doświadczeniach jako mamy – jedna z nich jest pedagogiem.
Ich poradniki oferują przystępne i praktyczne odpowiedzi na najczęściej zadawane pytania. Mocno bazują na koncepcji rodzicielstwa bliskości. Chciałem cię zapytać o rodzicielstwo bliskości, bo mam wrażenie, że wokół tego pojęcia narosło wiele mitów i nieporozumień. Niektórzy uważają, że oznacza ono głaskanie dziecka i pozwalanie mu na wszystko, kosztem własnych potrzeb i przestrzeni.
Czy mogłabyś na początek wyjaśnić, czym naprawdę jest rodzicielstwo bliskości?
Dzień dobry, witam wszystkich. Bardzo się cieszę, że zaprosiliście mnie do tej rozmowy, bo temat jest niezwykle inspirujący i można go zgłębiać wciąż na nowo, odkrywając coraz to inne aspekty i możliwości wspierania siebie oraz swoich dzieci w rodzicielstwie.
Masz rację, rodzicielstwo bliskości jest często źle rozumiane. Powiem szczerze, że jakieś dziesięć lat temu, kiedy szkoliłam się u Agnieszki Stein i Gosi Stańczyk, zaczęłam głębiej zgłębiać temat rodzicielstwa bliskości. Do dziś mam z nimi kontakt, co jest dla mnie inspirujące i odświeżające – wspólnie analizujemy, czy nasze rozumienie tego podejścia i sposób, w jaki wspieramy rodziców, nadal jest aktualny i wspierający.
Niestety, na grupach wsparcia często spotykam się z podejściem oceniającym: “Czy jestem rodzicem bliskościowym, czy nie?”. A przecież ocena w rodzicielstwie bliskości jest tym, czego unikamy. Chociaż ocena jest naturalna i często automatyczna, to w rodzicielstwie bliskości staramy się jej nie stosować ani wobec siebie, ani wobec dzieci, bo nie sprzyja ona rozwojowi i wzajemnemu wsparciu.
Rodzicielstwo bliskości skupia się na obserwacji i faktach, na tym, co dzieje się w relacjach, zarówno między rodzicami a dziećmi, jak i między rodzeństwem. Ważnym fundamentem tego podejścia jest odpowiadanie na potrzeby – nasze zachowania, słowa, gesty wynikają z potrzeb. Gdy są one spełnione, czujemy się spokojni, zadowoleni, entuzjastyczni. Gdy zaś są niezaspokojone, pojawia się frustracja, złość, wstyd, a nawet strach.
Dla mnie klucz rodzicielstwa bliskości to właśnie odpowiadanie na potrzeby dziecka. W przypadku maluchów oznacza to bliskość fizyczną, reagowanie na płacz i okazywanie czułości. Dzieci przychodzą na świat z zaufaniem, że ich potrzeby zostaną zauważone i zaspokojone przez rodziców, co tworzy relację opartą na zaufaniu.
Oczywiście, kiedy dzieci dorastają, rodzicielstwo bliskości przybiera inną formę, ale jego istotą pozostaje zaspokajanie potrzeb. Trzeba jednak podkreślić, że nie oznacza to spełniania każdej zachcianki. Gdy mamy ochotę, możemy to zrobić, ale warto odróżniać potrzeby od chwilowych pragnień. Dla mnie ważnym aspektem rodzicielstwa bliskości jest również bliskość wobec samego siebie. Rodzice, którzy sami są niewyspani, głodni czy wyczerpani, mają trudność w wychodzeniu do dziecka z otwartością i empatią.
Rodzicielstwo bliskości nie polega na wychowaniu bezstresowym, gdzie dzieciom wolno wszystko. Wręcz przeciwnie – w tym podejściu mówimy o granicach, które zarówno dzieci, jak i rodzice mają. Nie chodzi jednak o sztywne wyznaczanie reguł, lecz o komunikowanie własnych granic i uczenie dzieci obserwacji oraz respektowania granic innych.
Myślę o tym, co powiedziałaś, i uważam, że gdy dziecko jest małe, rzeczywiście ma intuicyjne zaufanie, że jego potrzeby zostaną dostrzeżone. Czasem jednak, gdy dziecko kopie, szczypie czy gryzie, nie szukamy potrzeby stojącej za tym zachowaniem, lecz odbieramy to jako akt wymierzony przeciwko nam. Pojawia się obawa, że jeśli zareagujemy empatycznie, dziecko stanie się małym tyranem. Wydaje mi się, że potrzebna jest wiedza, by umieć dostrzec potrzeby stojące za trudnymi zachowaniami.
Tak, masz rację. Jeśli dziecko okazuje trudne emocje poprzez zachowania, takie jak kopanie czy gryzienie, to naturalne, że pojawiają się w nas złość i frustracja. Jednak to na nas, dorosłych, spoczywa odpowiedzialność za wsparcie dziecka i za jego dobrostan. Rodzicielstwo bliskości to nie jakiś wymyślony konstrukt – ono opiera się na neurobiologii, psychologii rozwojowej i wiedzy, która pomaga zrozumieć zachowanie dzieci oraz własne reakcje jako rodziców.
Gdzie jako rodzice możemy szukać takiego wsparcia? Czy to musi być psycholog?
Wielu rodziców, z którymi pracuję, poszukuje wiedzy w książkach – i to jest wartościowe źródło. W takich książkach, jak ta o rodzeństwie, można znaleźć nie tylko wiedzę, ale i ćwiczenia, inspiracje. Jednak rodzice często czerpią najwięcej z grup wsparcia. Wspólne dzielenie się trudnościami i radościami w kręgu rodziców daje poczucie, że nie są sami, oraz inspiruje. Ważne jest, by mieć wokół siebie ludzi, którzy nie oceniają, lecz wspierają i dają empatię.
Wspomniałaś wcześniej o granicach i o tym, że nie musimy ich wyznaczać w sposób sztywny. Czy dobrze rozumiem, że aby mówić o swoich granicach i dbać o swoją przestrzeń, musimy najpierw te granice znać?
Dokładnie. Rodzicielstwo bliskości zaczyna się od nas samych. Jeśli my, jako rodzice, jesteśmy zmęczeni, sfrustrowani czy przeżywamy trudności, trudno nam zadbać o dzieci. Dlatego pierwszym krokiem jest poszukiwanie bliskości z samym sobą, zwracanie uwagi na własne potrzeby, choćby na te najbardziej podstawowe. Regularne dbanie o siebie pozwala nam wychodzić do dziecka z otwartością i spokojem.
W swojej pracy koncentrujesz się na komunikacji opartej na potrzebach. Chciałbym lepiej zrozumieć, na czym to polega.
Komunikacja oparta na potrzebach, inaczej zwana porozumieniem bez przemocy lub komunikacją empatyczną, to podejście, które poznawałam kilkanaście lat temu, gdy urodził się mój syn. Zafascynowało mnie ono, ponieważ zobaczyłam, że w relacjach z innymi mogę przyjmować różne intencje. Mogę mówić, by mieć rację, ale mogę też wchodzić w relację z ciekawością, nastawioną na budowanie kontaktu.
W porozumieniu bez przemocy chodzi o to, że wszyscy ludzie mają takie same podstawowe potrzeby, jak np. potrzeba bycia w relacji, przynależności, bycia widzianym i rozumianym. Przez to rozumiem akceptację tego, co przeżywam i czego doświadczam. Kiedy ktoś mówi nam „daj spokój” lub „nie przesadzaj”, często odbieramy to jako brak zrozumienia, mimo że ta osoba może mieć dobre intencje. Natomiast w komunikacji empatycznej staramy się przyjąć postawę ciekawości wobec tego, co dziecko czuje i czego potrzebuje, zamiast od razu reagować.
Przykładowo, gdy dziecko mówi: „Głupia mama”, mogę zareagować emocjonalnie, ale mogę też zadać sobie pytanie, jaka potrzeba stoi za tym słowem. Może dziecko potrzebuje uwagi, bycia dostrzeżonym, albo po prostu pragnie spędzić z nami czas. W komunikacji opartej na potrzebach zaglądamy głębiej, szukając tego, co niewypowiedziane.
Wspomniałaś o potrzebach stojących za trudnymi zachowaniami dziecka, jak np. powiedzenie „głupia mama” czy agresja wobec rodzeństwa. Zastanawiam się, jak reagować, kiedy dziecko zachowuje się w taki sposób. Czasami naturalnie pojawia się w nas chęć odwetowej reakcji lub ukarania.
To zrozumiałe, że odczuwamy trudne emocje, gdy dziecko przejawia agresywne zachowania. Jednak to my, dorośli, jesteśmy odpowiedzialni za relację z dzieckiem i jego dobrostan. Dzieci nie wyrażają trudnych emocji, aby nas zranić – one próbują w ten sposób zaspokoić jakąś swoją potrzebę. Rodzicielstwo bliskości oparte jest na wiedzy z zakresu neurobiologii i psychologii rozwojowej, które pomagają nam lepiej zrozumieć potrzeby dzieci oraz nasze reakcje jako rodziców.
Gdzie rodzice mogą szukać wsparcia, by zrozumieć takie zachowania? Czy zawsze muszą korzystać z pomocy specjalisty?
Niekoniecznie. Wartościową wiedzę można czerpać z książek, w których znajdziemy zarówno teoretyczne omówienia, jak i praktyczne ćwiczenia. Również grupy wsparcia dla rodziców okazują się niezwykle pomocne. Wspólne rozmowy z innymi rodzicami pozwalają poczuć, że nie jesteśmy sami, a także inspirują do poszukiwania rozwiązań. Jest to cenne szczególnie wtedy, gdy spotykamy ludzi, którzy zamiast oceniać, okazują nam empatię i wsparcie.
Wracając do granic – wspomniałaś, że niekoniecznie musimy je wyznaczać w sposób sztywny. Czy to oznacza, że powinniśmy najpierw sami określić nasze granice, zanim zaczniemy je komunikować dzieciom?
Dokładnie. Rodzicielstwo bliskości powinno zaczynać się od nas samych. Jeśli jesteśmy zmęczeni, przytłoczeni, jeśli sami mamy trudności w zaspokajaniu własnych potrzeb, trudno nam będzie otworzyć się na potrzeby dzieci. To ważne, abyśmy byli w kontakcie z sobą, nawet jeśli oznacza to chwilę zatrzymania się na krótką refleksję: „Czego teraz potrzebuję?” Tylko wtedy będziemy mogli autentycznie wspierać nasze dzieci.
Wspomniałaś o tym, że rodzicielstwo bliskości opiera się na komunikacji opartej na potrzebach. Ciekawi mnie, jak można to przełożyć na codzienne sytuacje.
Komunikacja oparta na potrzebach, czy inaczej porozumienie bez przemocy, polega na tym, że wszyscy ludzie, zarówno dzieci, jak i dorośli, mają podstawowe potrzeby, takie jak przynależność, zrozumienie, poczucie bezpieczeństwa. W codziennym kontakcie próbujemy więc wsłuchać się nie tylko w słowa, ale także w uczucia i potrzeby, które za nimi stoją.
Przykładowo, jeśli dziecko mówi: „Nienawidzę cię” w reakcji na ograniczenie, możemy odczytać to jako wyraz jego frustracji i potrzeby zrozumienia. Zamiast odpowiedzieć emocjonalnie, możemy powiedzieć: „Rozumiem, że jesteś zły, bo chciałbyś teraz coś innego”. Dzięki temu dziecko czuje się zauważone, a jednocześnie nie umacniamy go w trudnych emocjach. To podejście uczy dzieci, że ich uczucia są ważne i że można je wyrażać w sposób, który nie rani innych.
Ciekawie to brzmi, choć wymaga pewnej zmiany myślenia, bo naturalnie reagujemy emocjonalnie na trudne zachowania dzieci. Czy są jakieś praktyczne techniki, które pomagają w rozwijaniu takiej komunikacji?
Przede wszystkim warto uświadomić sobie, że nasze emocje są odpowiedzią na zachowanie dziecka, a nie reakcją bezpośrednio na nie. Kluczowe jest, abyśmy starali się spojrzeć na to, co dziecko próbuje nam przekazać przez swoje emocje. W ten sposób zamiast reagować impulsywnie, możemy spróbować zrozumieć, czego naprawdę potrzebuje. Dobrą techniką jest aktywne słuchanie, a także zadawanie pytań w stylu: „Co się dzieje? Czego potrzebujesz?”.
Wspomniałaś też o relacjach między rodzeństwem. Chciałbym przejść do tego tematu, bo jest to niezwykle istotna kwestia. Często pojawia się wiele różnych etapów i aspektów, które wpływają na te relacje. Pierwszym etapem jest moment, kiedy na świat przychodzi kolejne dziecko. Naturalnie jako rodzice poświęcamy wtedy sporo uwagi noworodkowi, a starsze rodzeństwo może czuć się odsunięte, osamotnione, sfrustrowane, a nawet zdradzone. Jakie są typowe reakcje starszych dzieci na pojawienie się młodszego rodzeństwa?
Reakcje starszego rodzeństwa mogą być bardzo różnorodne. Czasami dzieci wyrażają frustrację w sposób bezpośredni, np. poprzez agresywne zachowania, takie jak gryzienie, bicie czy popychanie młodszego dziecka. Może to też być próba zdobycia uwagi rodziców. Innym razem reakcje są bardziej subtelne – dziecko może się wycofać, zamknąć w sobie albo wręcz regresować, czyli wracać do zachowań typowych dla młodszych dzieci, takich jak ssanie kciuka czy domaganie się noszenia.
Każde dziecko reaguje inaczej, ale dla wszystkich jest to ogromna zmiana. Nagle struktura rodziny, do której się przyzwyczaiły, zostaje zaburzona. Dla rodziców to również nowa sytuacja, bo muszą podzielić uwagę między więcej niż jedno dziecko.
Czy jest coś, co rodzice mogą zrobić, by pomóc starszemu dziecku przejść przez ten trudny czas?
Przede wszystkim warto dać sobie i dziecku czas. Rodzice potrzebują czasu, by poznać nowe dziecko, a starsze dziecko – by przystosować się do nowej sytuacji. To ogromna zmiana, która wymaga cierpliwości i wyrozumiałości wobec siebie i dzieci.
To, co mówisz, przypomina mi o tym, jak ważne jest, byśmy nie odbierali trudnych emocji dziecka jako czegoś skierowanego przeciwko nam. Trudno jest jednak zachować spokój, kiedy pojawiają się intensywne emocje, jak np. złość lub frustracja. Neurobiolog Marek Kaczmarzyk pisze o neuronach lustrzanych, które sprawiają, że reagujemy emocjonalnie na emocje innych. Jak sobie radzić z własnymi emocjami w takich sytuacjach?
Rzeczywiście, neurony lustrzane sprawiają, że przejmujemy emocje innych, co może prowadzić do impulsownych reakcji. To wymaga od nas, rodziców, dodatkowej siły, by zrobić krok wstecz i przypomnieć sobie, że dziecko przeżywa coś trudnego i potrzebuje wsparcia. Czasami, zanim zareagujemy, warto wziąć głęboki oddech lub chwilę zastanowić się, co dziecko chce nam przekazać przez swoje zachowanie.
Nie zawsze reakcja dziecka jest łatwa do odczytania, bo niektóre dzieci zamykają się w sobie, zamiast wyrażać frustrację wprost. Czasami mogą wydawać się zbyt pomocne lub nadmiernie chętne do opiekowania się młodszym rodzeństwem. Dzieci empatyczne mogą próbować zaspokoić potrzeby rodziców, przekraczając swoje granice. Ważne jest, abyśmy byli uważni i pozwalali dzieciom pozostać dziećmi, a nie „małymi dorosłymi”.
Co więc możemy zrobić, by wszystkie nasze dzieci czuły się zaopiekowane i równie kochane, szczególnie w okresie, kiedy większość naszej uwagi poświęcamy najmłodszemu dziecku?
To duże wyzwanie i niestety nie ma jednej złotej zasady. Kluczem jest przede wszystkim dbanie o siebie, bo tylko wtedy będziemy mieli siłę i przestrzeń, by dostrzegać i reagować na potrzeby każdego dziecka. Gdy emocje w rodzinie są napięte, warto czasem zwrócić się o pomoc – do partnera, przyjaciela czy kogoś z rodziny. Możemy też dawać dzieciom indywidualną uwagę, nawet jeśli są to krótkie momenty, by każdemu z nich pokazać, że jest dla nas ważne.
Wspomniałaś o tym, że my, rodzice, możemy mieć wpływ na atmosferę w domu, ale nie mamy bezpośredniego wpływu na to, jak będzie wyglądała relacja między rodzeństwem. Często czujemy presję, by jakoś “kontrolować” te relacje. To uwalniające, kiedy przypomnimy sobie, że nasze zadanie polega głównie na dbaniu o atmosferę i naszą relację z każdym dzieckiem osobno.
Dokładnie. Relacje między dziećmi rozwijają się zgodnie z ich osobistymi potrzebami i charakterami. My, jako rodzice, możemy tworzyć atmosferę, w której uczymy dzieci, jak radzić sobie z emocjami i jak rozwiązywać konflikty. Modelowanie tego, jak sami rozwiązujemy konflikty i komunikujemy się, jest kluczowe. Dzieci obserwują, jak my reagujemy, i uczą się tego podejścia w relacjach między sobą.
Ciekawi mnie jeszcze, kiedy powinniśmy reagować na konflikty między rodzeństwem, a kiedy pozwolić im samodzielnie je rozwiązać? Czasami trudno jest znaleźć tę równowagę.
To zależy od konkretnej sytuacji i od wrażliwości każdego z rodziców. Ogólnie rzecz biorąc, dobrze jest reagować jak najpóźniej i jak najmniej ingerować, o ile jest to bezpieczne. Jeśli dzieci są bezpieczne, a konflikt nie jest zbyt poważny, warto dać im przestrzeń, by mogły same spróbować się porozumieć. Dzięki temu uczą się komunikacji, negocjacji i samodzielności.
Jednak w sytuacjach, gdy jedna ze stron jest wyraźnie słabsza lub nie radzi sobie z obroną swoich granic, rola rodzica jako mediatora może być niezbędna. W takich przypadkach najpierw warto przypomnieć dzieciom zasady, jak np. „Pamiętajcie, nie kopiemy się” lub zapytać: „Czy wszystko jest w porządku?”. Czasami samo to wystarczy, by dzieci zrozumiały, że są obserwowane i że oczekuje się od nich pewnych standardów zachowania.
Dziękuję, to cenna wskazówka – aby dać dzieciom przestrzeń do rozwiązania konfliktu, zanim sami wkroczymy. Myślę, że czasami mamy naturalny odruch, by od razu reagować, ale warto pamiętać o tym, żeby zrobić krok wstecz. Wspomniałaś o mediacji, więc chciałbym zapytać, jak najlepiej prowadzić mediację między dziećmi, jeśli już zdecydujemy się interweniować.
Mediacja między dziećmi to delikatna sztuka, bo nie chcemy być sędziami, którzy narzucają rozwiązanie. Warto unikać postawy, która polega na osądzaniu, kto ma rację, a kto nie. Zamiast tego dobrze jest wejść w rolę osoby, która pomaga dzieciom usłyszeć siebie nawzajem.
Jeśli widzimy, że konflikt jest poważny i emocje sięgają zenitu, najlepiej zacząć od uspokojenia sytuacji. Możemy powiedzieć: „Widzę, że oboje jesteście zdenerwowani. Czy chcecie, żebym pomogła wam się usłyszeć?”. Gdy emocje opadną, możemy pomóc dzieciom wyrazić swoje potrzeby, zadając pytania typu: „Co chcesz, żeby twój brat usłyszał?”. Kluczowe jest, aby dzieci miały możliwość wyrażenia swoich uczuć i potrzeb, a nie tylko oskarżania się nawzajem.
Na koniec warto upewnić się, że każde z dzieci zrozumiało, co mówiło drugie. Dzięki temu uczą się, że mediacja nie polega na wyznaczaniu winnego, lecz na słuchaniu i zrozumieniu drugiej strony.
Takie podejście uczy dzieci współpracy i wzajemnego szacunku. Często w sytuacjach konfliktowych chcielibyśmy, aby dzieci natychmiast przeprosiły się i pogodziły, ale zdaję sobie sprawę, że to wymaga czasu i spokoju, aby ich emocje opadły i aby mogły szczerze wyrazić swoje potrzeby.
Mówiłaś wcześniej o ważności czasu spędzanego razem przez rodzeństwo na zabawie. W książce Księga Rodzeństwa autorzy piszą, że wspólna zabawa bardzo pomaga dzieciom budować relacje. Zauważyłem, że w naszej rodzinie wspólna zabawa rzeczywiście pozytywnie wpływa na relacje między dziećmi. Czy myślisz, że warto zadbać o to, aby rodzeństwo miało czas na zabawę, nawet jeśli dzieci są zajęte obowiązkami szkolnymi?
Zdecydowanie tak. Zabawa to przestrzeń, w której dzieci uczą się współpracy, negocjacji i rozwiązywania konfliktów. W zabawie mogą testować różne role, wyrażać siebie i tworzyć wspólne doświadczenia, które zbliżają je do siebie. Kiedy dzieci mają czas na swobodną zabawę, ich relacje naturalnie się pogłębiają, co później przekłada się na lepsze radzenie sobie w sytuacjach konfliktowych.
Nawet starsze dzieci, które są bardziej samodzielne, mogą czerpać korzyści z wspólnych aktywności, takich jak gry planszowe, sporty czy wspólne wycieczki. To nie tylko wzmacnia ich więzi, ale także buduje zaufanie i wzajemne zrozumienie. Warto więc aranżować czas na takie aktywności, szczególnie w rodzinach, gdzie dzieci uczęszczają do szkoły i ich czas na wspólną zabawę jest ograniczony.
To świetna wskazówka. Wspólna zabawa rzeczywiście daje dzieciom szansę, by uczyć się siebie nawzajem i budować więzi. Dziękuję za cenne rady i za rozmowę!
Dziękuję również! Mam nadzieję, że nasze refleksje okażą się pomocne dla rodziców, którzy chcą budować bliskie i trwałe relacje z dziećmi oraz między rodzeństwem.