Podcast

Jak pomóc dziecku budować poczucie własnej wartości i uczyć kompetencji miękkich – w domu i szkole

Odcinek 30

Do tej rozmowy zaprosiliśmy osobę, która ma ogromne doświadczenie w pracy z dziećmi, młodzieżą, nauczycielami i rodzicami w obszarze rozwijania kompetencji miękkich.

Rozmawiamy o tym:

  • jak pomóc dziecku rozwijać jego sferę mentalną – przede wszystkim jego poczucie własnej wartości i sprawczości, jak uczyć je samodzielności, odpowiedzialności za siebie i umiejętności podejmowania decyzji;
  • o konkretnych narzędziach, których nauczyciele mogą używać na co dzień do uczenia kompetencji miękkich w szkołach;
  • na czym polega bycie świadomym rodzicem i od czego ono się zaczyna;
  • oraz w jaki sposób edukacja domowa może być dla dzieci przestrzenią do zaspokojenia indywidualnych potrzeb, rozwijania swoich zainteresowań i mocnych stron.

Naszym gościem jest Michał Zawadka, autor bestsellerowych książek dla młodzieży, między innymi serii Chcę być kimś oraz Uśmiechologia, który od trzynastu lat pracuje ze szkołami – zarówno z młodzieżą jak i z nauczycielami. W spotkaniach, które prowadzi, wzięło udział już blisko 2 000 szkół.

Michał prowadzi także warsztaty i szkolenia dla rodziców, jako popularny mówca występuje na licznych konferencjach, jest przedsiębiorcą, wydawcą, mężem i ojcem dwójki dzieci, które uczą się w edukacji domowej.

Zapraszamy do wysłuchania 30. odcinka naszego podcastu Baj Example – o edukacji domowej, rodzicielstwie, rozwoju i o tym, co z nas wyrośnie.

🔗 Linki z odcinka: 

Jeśli jesteś zainteresowany książkami i kursami Michała lub jeśli chcesz zaprosić go do swojej szkoły albo na wydarzenie, wejdź na www.michalzawadka.pl

📚 Najnowsza Książka Michała – czwarta część serii Chcę być kimś! Czyli jak osiągać cele w czasach, gdy wszyscy dookoła mają wywalone

📬 Nasz rodzicielski newsletter

Jeśli chcesz otrzymywać cotygodniowe informacje o ciekawych wydarzeniach, spotkaniach, książkach, kursach podcastach i innych inicjatywach, które mogą być dla nas rodziców wsparciem w edukacji, rodzicielstwie i rozwoju, zapraszamy do naszego newslettera: https://wydawnictwoelement.pl/newsletter/

Posłuchaj

Słuchaj w Apple Podcasts
Słuchaj w Spotify

Do dzisiejszej rozmowy zaprosiliśmy osobę, która ma ogromne doświadczenie w pracy z dziećmi, młodzieżą, nauczycielami i rodzicami w obszarze rozwijania kompetencji miękkich. Rozmawiamy o tym, jak pomóc dziecku rozwijać jego sferę mentalną, zwłaszcza poczucie własnej wartości i sprawczości, a także jak uczyć samodzielności, brania odpowiedzialności za siebie i podejmowania decyzji. Powiemy również o konkretnych narzędziach, które mogą wykorzystywać nauczyciele, aby wspierać dzieci w rozwijaniu kompetencji miękkich w szkołach.

Porozmawiamy także o tym, na czym polega świadome rodzicielstwo, od czego się zaczyna oraz jak edukacja domowa może pomóc zaspokoić indywidualne potrzeby dziecka i dać mu przestrzeń na rozwijanie naturalnych skłonności, talentów i pasji.

Naszym dzisiejszym gościem jest Michał Zawadka – autor wielu książek, w tym bestsellerowej serii „Chcę być kimś” oraz „Uśmiechologia”. Michał od ponad 13 lat współpracuje ze szkołami, zarówno z nauczycielami, jak i uczniami. W spotkaniach, które prowadzi, uczestniczyło już blisko 2000 szkół.

Michał Zawadka prowadzi także warsztaty i szkolenia dla rodziców, jest popularnym mówcą, występuje na licznych konferencjach, a także przedsiębiorcą, wydawcą, mężem i ojcem dwójki dzieci, które uczą się w edukacji domowej.

Nazywam się Aleksander Baj i to jest trzydziesty odcinek naszego podcastu „Baj Example” – o edukacji domowej, rodzicielstwie, rozwoju i o tym, co z nas wyrośnie. Michał, bardzo się cieszę, że możemy Cię gościć w naszym podcaście. Witam Cię serdecznie.

Witam serdecznie i dziękuję za zaproszenie.

Z Michałem spotkaliśmy się już kilka razy na naszej drodze, ponieważ nasze obszary działalności w pewien sposób się pokrywają. Pierwszy raz poznaliśmy się, jeśli dobrze pamiętam, na targach książki w Warszawie. Próbowałem to odtworzyć przed naszą rozmową i wydaje mi się, że to był 2017 rok.

Mogło tak być.

Byliśmy wtedy z Andrém Sternem, a Ty miałeś spotkanie dla młodzieży. Pamiętam, że zrobiło na mnie ogromne wrażenie to, że miałeś absolutnie pełną salę. Zajrzałem tam na chwilę i widziałem tłumy.

Tak, targi książki się zgadzają. W tej chwili moja pamięć zadziałała i wydaje mi się, że to był Kraków, nie Warszawa. Kojarzę pierwsze spotkanie z André, a to mogło się wydarzyć dzięki Tobie. Tak czy inaczej, faktycznie były to spotkania z młodymi ludźmi i wtedy trafiliśmy na siebie.

Później widzieliśmy się jeszcze na innych konferencjach, bo pracujesz ze szkołami. Pamiętam, że spotkaliśmy się na Kongresie Tutoringu.

Zgadza się. Praca ze szkołami to jeden z głównych obszarów mojej działalności, bo mogę wtedy wprowadzać w życie idee zawarte w moich książkach. Tak naprawdę powstają one w odpowiedzi na wyzwania, z którymi młodzi ludzie mierzą się na co dzień – zarówno w edukacji, jak i w sferze społecznej.

To dla mnie najcenniejsza praca, ponieważ mogę jednocześnie współpracować z nauczycielami oraz rodzicami za pośrednictwem szkół. Ta przestrzeń daje mi ogromne pole działania.

W jednym z materiałów, które znalazłem w internecie, mówiłeś, że odwiedziłeś już blisko 2000 szkół. To się zgadza?

Tak, zgadza się. Osobiście odbyłem ponad 1200 spotkań, natomiast w sumie pracowałem z około dwoma tysiącami szkół, ponieważ niektóre spotkania organizowane są dla kilku placówek jednocześnie.

To już ogromne doświadczenie. Powiedz, czym zajmujesz się podczas takich spotkań?

Główna przestrzeń to spotkania z młodymi ludźmi. Najczęściej dotyczą one rozwoju mentalnego i świadomości samego siebie. Obecnie pracuję głównie z nastolatkami – od szóstej klasy podstawówki aż po studentów.

Moim celem jest pokazanie im zagrożeń, które niesie uleganie społecznym schematom myślenia. Chcę, żeby potrafili zaufać „człowiekowi w lustrze”, wzięli odpowiedzialność za swoje decyzje i działania oraz współtworzyli wartościowe społeczeństwo w oparciu o swoje wartości.

Podczas spotkań w szkołach skupiam się głównie na pracy z młodymi ludźmi, najczęściej z nastolatkami od szóstej klasy podstawówki aż po studentów. Moim celem jest pokazanie im, jak unikać pułapek społecznego myślenia i zaufać „człowiekowi w lustrze” – nauczyć się brać odpowiedzialność za swoje decyzje, działania i współtworzyć wartościowe społeczeństwo w zgodzie z własnymi wartościami.

Często używam bezpośrednich, szczerych komunikatów, które pomagają młodym ludziom przełamywać lęki i stereotypy. Podczas spotkań staram się zderzyć ich z różnymi pułapkami myślenia, które wynikają z presji społecznej – lękiem przed oceną, porównywaniem się do innych czy poczuciem, że są niewystarczający. Wszystko to są problemy, z którymi boryka się młode pokolenie.

Mówię wprost, bez owijania w bawełnę, co często zaskakuje, a nawet szokuje nauczycieli. Jednak taki styl komunikacji pozwala mi nawiązać z młodzieżą szczery i autentyczny kontakt.

Czy mógłbyś podać jakiś przykład tego bezpośredniego podejścia?

Przykładem może być sytuacja, w której konfrontuję uczestników z ich przekonaniami w sposób szczery, czasem nawet prowokacyjny. Zdarza się, że młodzi ludzie początkowo odrzucają te treści, by po czasie, nierzadko po kilku miesiącach, wrócić do nich i zrozumieć ich sens.

Wielu uczniów przyznaje, że te spotkania były dla nich punktem zwrotnym, który pozwolił im uwierzyć w siebie, zrozumieć znaczenie odpowiedzialności czy dostrzec, jak ich zachowania wpływają na innych.

Z jakimi problemami najczęściej się spotykasz podczas pracy z młodzieżą?

Obecnie młodzi ludzie zmagają się z niskim poczuciem własnej wartości, brakiem sensu życia i problemem porównywania się do innych. Są to konsekwencje systemu edukacyjnego i wychowania, a nie samej młodzieży. Moim zdaniem kluczową zmianą, którą należy wprowadzić, jest spojrzenie na dzieci przez pryzmat ich potencjału, a nie braków.

Co możemy zrobić jako dorośli, aby pomóc młodym ludziom?

Podczas spotkań z nauczycielami często wskazuję, że dzieci i młodzież nie potrzebują zmieniać siebie, lecz należy zmienić sposób, w jaki my, dorośli, ich wspieramy. Jednym z największych wyzwań, które dostrzegam, jest brak odpowiedniego przygotowania dorosłych – nauczycieli i rodziców – do budowania w młodych ludziach poczucia wartości i sprawczości.

Moja praca skupia się więc na tym, aby inspirować dorosłych do zmiany postawy oraz pokazywać, jak można wspierać rozwój dzieci w praktyczny sposób.

Mówiłeś, że kluczowa zmiana to patrzenie na młodych ludzi przez pryzmat ich potencjału, a nie braków. Czy mógłbyś rozwinąć tę myśl?

To bardzo istotne. Zadaję czasem nauczycielom proste pytanie: „Co dzieje się, gdy uczeń napisze pracę klasową na 2%, 5% albo nawet 20%?” W większości przypadków odpowiedź brzmi: „Dostaje jedynkę”. Nawet jeśli osiąga postęp – za każdym razem traktowany jest jak ktoś, kto nie spełnia oczekiwań.

Wyobraźmy sobie, że taki uczeń po raz piąty podchodzi do sprawdzianu i w końcu pisze go na 40%. Nadal może nie dostać pozytywnej oceny, mimo że jego rozwój był ogromny – z 2% na 40% to przecież ogromny skok. Zamiast to docenić, system oceniający sprawia, że dziecko traci motywację, a w konsekwencji wiarę w siebie.

Gdybyśmy zamiast oceniania skupili się na docenianiu, moglibyśmy powiedzieć: „Zobacz, rozwinąłeś się. Wczoraj tego nie umiałeś, a dzisiaj już potrafisz. Popracujmy dalej”. To podejście budzi potencjał, zamiast wzmacniać strach.

Z tego, co mówisz, wynika, że system edukacyjny, oparty na ocenach, mocno wpływa na niskie poczucie wartości u młodych ludzi.

Zdecydowanie tak. Nasz system edukacji często odbiera młodym ludziom chęć do rozwoju, zanim odkryją swoje pasje czy talenty. Spotkałem wielu wspaniałych młodych ludzi, którzy uważali siebie za nic niewartych, bo wcześniej usłyszeli, że są słabi w matematyce czy innym przedmiocie. Zanim mieli szansę zakochać się w nauce czy rozwijać swoje zainteresowania, zostali zaszufladkowani jako „niezdolni”.

Jak można wprowadzić zmiany w edukacji, aby zapobiegać takim sytuacjom?

Potrzebujemy wprowadzenia pracy nad rozwojem mentalnym i kompetencjami miękkimi do szkół. Mam szkoły, które korzystają z moich książek, i wiem, że to działa. Na przykład uczniowie przez rok na każdej godzinie wychowawczej poświęcają kilka minut na krótkie ćwiczenia, takie jak rozmowy o wdzięczności, radzenie sobie z trudnymi myślami czy odkrywanie swoich talentów.

To są proste narzędzia, które pomagają wzmacniać psychikę młodych ludzi. Warto, aby takie podejście stało się regułą, a nie wyjątkiem.

Masz jeszcze jakieś konkretne przykłady narzędzi, które nauczyciele mogą stosować?

Oczywiście! Na przykład zamiast tradycyjnych sprawdzianów można wprowadzać giełdy wiedzy, gdzie uczniowie dzielą się tym, co ich najbardziej zainteresowało w danym temacie. To może być prezentacja ciekawostek z historii, cytatów z literatury czy przykładów praktycznych zastosowań wiedzy. Taka forma angażuje uczniów i sprawia, że nauka staje się dla nich bardziej atrakcyjna i użyteczna.

Podoba mi się ta koncepcja giełdy wiedzy. Czy masz jeszcze inne przykłady praktycznych działań, które mogą wspierać rozwój młodych ludzi?

Oczywiście. Kolejnym przykładem są proste ćwiczenia, które można wprowadzić na godzinach wychowawczych lub jako element zajęć. Na przykład „słoiki wdzięczności” – każde dziecko raz w tygodniu zapisuje, z czego jest dumne, i wrzuca to do swojego słoika. Na koniec roku wszyscy otwierają swoje słoiki i czytają, co osiągnęli przez ostatnie miesiące. To pozwala im dostrzec swój rozwój i buduje poczucie własnej wartości.

Innym pomysłem jest anonimowe wypisywanie przez uczniów pozytywnych rzeczy, które zauważają u kolegów z klasy. Każda osoba dostaje potem swoje karteczki, na których widzi, za co inni ją cenią. Może to być coś prostego, jak: „Lubię, jak się uśmiechasz” albo „Dziękuję, że mi pomogłeś w zadaniu”. Takie działania wzmacniają relacje w grupie i pomagają uczniom dostrzegać swoje mocne strony.

To świetne pomysły. A co z nauczycielami, którzy obawiają się, że takie podejście wymaga dużej zmiany w ich pracy?

Nie wszystko wymaga ogromnych zmian. Na przykład na początku lekcji można zrobić krótkie ćwiczenie uważności – 30 sekund skupienia na oddechu, żeby uczniowie odcięli się od tego, co działo się na przerwie, i mogli skupić się na nowym temacie. To drobna rzecz, która pomaga wprowadzić spokój i skupienie.

Innym rozwiązaniem jest zapraszanie uczniów do aktywnego uczestnictwa w zajęciach. Na przykład nauczyciel może zaproponować, żeby uczniowie szukali przykładów zastosowania wiedzy w życiu codziennym. To daje im poczucie, że to, czego się uczą, ma sens i praktyczne znaczenie.

Wspomniałeś o pracy z nauczycielami. Jak ich motywujesz do wprowadzania takich zmian?

Pokazuję, że kluczowe jest zmienienie perspektywy – przejście z oceniania na docenianie. Zamiast koncentrować się na brakach uczniów, warto dostrzegać ich potencjał i postęp, nawet jeśli nie jest on od razu spektakularny.

Staram się również uświadomić nauczycielom, że mają ogromny wpływ na młodych ludzi. Jeśli uczeń czuje, że nauczyciel w niego wierzy, zaczyna wierzyć w siebie. To zmiana, która nie wymaga wielkich rewolucji, ale konsekwentnego budowania relacji opartych na szacunku i wsparciu.

Powiedziałeś wcześniej, że ważne jest patrzenie na młodych ludzi przez pryzmat ich potencjału. Jak taka zmiana mogłaby wpłynąć na system edukacyjny?

To zmieniłoby bardzo wiele. Obecnie system edukacyjny często sprawia, że uczniowie boją się niewiedzy. W mojej ostatniej książce wprowadziłem pojęcie „odwagi do niewiedzy”. To umiejętność przyznania się do tego, że czegoś nie wiem, i świadomość, że mogę się tego nauczyć, jeśli tylko chcę. Niestety, dzisiaj młodzi ludzie często wstydzą się swoich braków wiedzy, boją się ocen i negatywnej reakcji otoczenia.

Jeżeli skupimy się na budowaniu poczucia bezpieczeństwa i świadomości, że błędy są naturalną częścią nauki, uczniowie będą bardziej otwarci na rozwój. Warto również wprowadzać więcej narzędzi rozwijających kompetencje miękkie i pracę mentalną. Na przykład ćwiczenia z moich książek – krótkie rozmowy o wdzięczności, radzenie sobie z trudnymi myślami czy praca nad samooceną – są świetnym sposobem na budowanie takiej postawy.

Mówisz o zmianie w podejściu do nauki i niewiedzy, ale jak można to połączyć z tradycyjnym programem nauczania?

Nie trzeba zmieniać całego programu nauczania, wystarczy dostosować sposób jego realizacji. Na przykład zamiast skupiać się wyłącznie na teorii, nauczyciele mogą zapraszać uczniów do praktycznego wykorzystania wiedzy. Można poprosić ich, by znaleźli pięć przykładów zastosowania danego zagadnienia w codziennym życiu albo zorganizować debatę, która zachęci ich do myślenia krytycznego.

Równie ważne jest zmienienie podejścia do oceniania. Jak wspomniałem wcześniej, ocenianie powinno być bardziej procesem doceniania – dostrzegania postępów ucznia, a nie jedynie wytykania mu błędów. Taka zmiana nie wymaga wielkich nakładów, ale może przynieść ogromne korzyści.

Z tego, co mówisz, wynika, że kluczową rolę odgrywają nauczyciele. Jak ich wspierać w tej zmianie?

Ważne jest zapewnienie nauczycielom odpowiednich szkoleń i narzędzi. Wielu z nich chce wspierać swoich uczniów, ale brakuje im wiedzy, jak to robić. Dlatego organizuję warsztaty, podczas których pokazuję konkretne rozwiązania – na przykład jak prowadzić rozmowy z uczniami, jak pracować nad ich samooceną czy jak zachęcać ich do odkrywania własnych talentów.

Nauczyciele muszą też poczuć, że mają prawo eksperymentować i wprowadzać zmiany. Często boją się wyjść poza schematy, bo uważają, że zostaną za to ocenieni. Dlatego potrzebne jest wsparcie nie tylko ze strony ekspertów, ale również ze strony dyrekcji i całego systemu edukacyjnego.

Mówiliśmy o nauczycielach i ich roli w zmianie podejścia do edukacji. A co z rodzicami? Jak mogą wspierać swoje dzieci w rozwoju?

Rodzice odgrywają kluczową rolę w budowaniu poczucia wartości i sprawczości u dzieci. Bardzo ważne jest, aby rodzice zastanowili się, jakie wzorce przekazują swoim dzieciom. Dzieci nie są dobre w słuchaniu nas, ale idealnie nas naśladują – to zdanie Jamesa Baldwina świetnie podsumowuje ten temat.

Dlatego zaczynam od pracy z rodzicami nad ich własną świadomością. Często na moich warsztatach powtarzam: „Jeśli coś Cię irytuje w Twoim dziecku, to dobrze przyjrzyj się sobie, bo ktoś go tego nauczył”. To nie chodzi o obwinianie, ale o refleksję. Rodzice powinni zadawać sobie pytania: jak komunikuję się z moim dzieckiem? Jak reaguję na jego emocje? Czy moje zachowanie wzmacnia jego poczucie wartości?

To może być trudne dla wielu rodziców, zwłaszcza jeśli nie mają doświadczenia w pracy nad sobą. Jak ich do tego zachęcić?

Podkreślam, że rozwój rodzica to nie tylko korzyść dla dziecka, ale również dla niego samego. W swoich warsztatach i kursie „Prawo jazdy na rodzica” uczę rodziców, jak radzić sobie z własnymi emocjami, jak lepiej rozumieć siebie i swoje dziecko. To proces, który wymaga czasu, ale przynosi ogromne efekty.

Dla mnie kluczowe jest to, aby rodzice zrozumieli, że ich reakcje wynikają z nawyków, które mają dobre intencje, ale czasem opierają się na złych podstawach. Dlatego tak ważne jest, by pracować nad sobą i swoją świadomością.

Co konkretnie można zrobić, by wzmocnić relację z dzieckiem?

Przede wszystkim trzeba nauczyć się być obecnym – fizycznie i emocjonalnie. Czasami wystarczy spędzić 15 minut dziennie na rozmowie, bez telefonu, bez pośpiechu. To chwila, która pokazuje dziecku, że jest dla nas ważne.

Kolejnym krokiem jest budowanie otwartej komunikacji. Zachęcam rodziców, aby rozmawiali z dziećmi o emocjach, pytali, co czują, co ich cieszy, co martwi. Ważne, aby nie oceniać, a raczej wspierać i pomagać zrozumieć różne sytuacje.

Warto również uczyć dzieci odpowiedzialności poprzez dawanie im przestrzeni do podejmowania decyzji i doświadczania konsekwencji swoich wyborów. To buduje ich samodzielność i wiarę w siebie.

Mówiłeś wcześniej o swoim kursie „Prawo jazdy na rodzica”. Co dokładnie zawiera ten program?

Kurs jest podzielony na 10 obszarów, a w sumie zawiera ponad 50 materiałów wideo. Obejmuje bardzo różnorodne tematy, takie jak: komunikacja, budowanie relacji, radzenie sobie z emocjami, wzmacnianie poczucia wartości u dziecka czy zarządzanie stresem. Jeden z modułów skupia się także na pracy nad sobą, bo żeby dobrze wspierać dziecko, najpierw musimy zrozumieć siebie.

Kurs powstał jako odpowiedź na potrzeby rodziców, którzy przychodzili do mnie z prośbą o pomoc w „naprawieniu” dzieci. Zawsze tłumaczę, że dzieci nie potrzebują naprawy – one są naszym odbiciem, a ich zachowanie wynika z tego, jak je wychowujemy i jakie wzorce im przekazujemy. Dlatego tak ważne jest, by najpierw spojrzeć na siebie i swoje reakcje.

To brzmi jak coś, co mogłoby pomóc wielu rodzinom. Czy masz jakieś konkretne przykłady tego, jak rodzice korzystają z Twoich metod?

Jeden z najczęściej powtarzanych przykładów dotyczy pracy z emocjami. Rodzice, którzy nauczyli się świadomego reagowania na emocje swoje i dziecka, mówią, że ich relacje znacząco się poprawiły. Zamiast od razu oceniać lub karcić, zaczęli pytać: „Co czujesz? Co cię zdenerwowało? Jak możemy to razem rozwiązać?”.

Innym przykładem jest zmiana podejścia do obowiązków. Wielu rodziców przyznaje, że wcześniej kontrolowało każde zadanie dziecka, co prowadziło do konfliktów. Po kursie zaczęli dawać dzieciom więcej przestrzeni i odpowiedzialności, a to wpłynęło na ich samodzielność i pewność siebie.

Wspominałeś, że dzieci są naszym odbiciem. Czy możesz to rozwinąć?

Dzieci bardzo dokładnie obserwują nasze zachowania i przejmują nasze nawyki. Jeśli rodzic reaguje na stres krzykiem, dziecko również nauczy się takiej reakcji. Jeśli rodzic jest cierpliwy i otwarty na rozmowę, dziecko z większym prawdopodobieństwem przejmie takie postawy.

Dlatego mówię, że świadome rodzicielstwo to nieustanna praca nad sobą. Nie chodzi o to, żeby być idealnym, ale żeby być uważnym i starać się świadomie kształtować relację z dzieckiem.

To bardzo ważne, co mówisz. Widać, że Twoje podejście do rodzicielstwa i edukacji jest głęboko przemyślane. A jak wygląda Twoje własne rodzicielstwo? Wspominałeś, że Twoje dzieci są w edukacji domowej.

Tak, moje dzieci uczą się w edukacji domowej, ale nie zawsze tak było. Syn jest w spektrum autyzmu, co sprawiło, że tradycyjna szkoła była dla niego ogromnym wyzwaniem. Po kilku trudnych doświadczeniach w różnych szkołach postanowiliśmy przejść na edukację domową.

To była najlepsza decyzja. Syn odzyskał ciekawość świata, pracuje we własnym tempie i bez presji. Córka również zdecydowała się na edukację domową, aby mieć więcej czasu na rozwijanie swoich pasji – tańca i sportu. Obserwuję, jak oboje zyskują na tej formie nauki, bo daje im to przestrzeń na rozwój w zgodzie z ich naturalnym rytmem.

To ciekawe, jak edukacja domowa zmieniła życie Twoich dzieci. Czy mógłbyś powiedzieć więcej o tym, jak wygląda ich codzienność?

Edukacja domowa daje nam ogromną elastyczność. Na przykład syn, będąc w spektrum autyzmu, potrzebuje więcej czasu na regenerację, co w tradycyjnej szkole było trudne do zrealizowania. W edukacji domowej może spać tyle, ile potrzebuje, a jego dzień jest dostosowany do jego naturalnego rytmu. Dzięki temu może skupić się na nauce wtedy, gdy jest najbardziej wypoczęty i gotowy do pracy.

Córka z kolei intensywnie rozwija swoje pasje, takie jak agility z psem czy taniec. Edukacja domowa daje jej czas na treningi i możliwość podróżowania, co w tradycyjnej szkole byłoby utrudnione. Dzięki temu uczy się zarządzać swoim czasem, a jednocześnie rozwija swoje umiejętności w ulubionych dziedzinach.

Często słyszę, że rodzice obawiają się, że edukacja domowa ogranicza kontakty społeczne dzieci. Jak to wygląda w Waszym przypadku?

To jeden z największych mitów dotyczących edukacji domowej. Nasze dzieci nie są zamknięte w domu – wręcz przeciwnie. Biorą udział w różnych zajęciach, spotkaniach grupowych, warsztatach czy treningach, gdzie poznają rówieśników. Mają możliwość interakcji z ludźmi w różnym wieku i z różnych środowisk, co często daje im bardziej różnorodne doświadczenia społeczne niż tradycyjna szkoła.

Edukacja domowa pozwala także na elastyczne planowanie podróży i uczestnictwo w wydarzeniach, które nie są związane z typowym rokiem szkolnym. To świetny sposób na poszerzanie horyzontów i budowanie relacji z innymi ludźmi.

Brzmi jak doskonałe rozwiązanie dla rodzin, które są gotowe podjąć taki krok. Ale czy edukacja domowa jest dla każdego?

Zdecydowanie nie. Edukacja domowa wymaga zaangażowania i gotowości ze strony rodziców. To nie jest tylko zmiana w sposobie nauczania dzieci, ale również w organizacji życia całej rodziny. Rodzice muszą być świadomi, że to wymaga czasu, cierpliwości i umiejętności wspierania dzieci w ich samodzielności.

Nie każdy rodzic czuje się na to gotowy, i to jest w porządku. Edukacja domowa nie jest jedyną dobrą drogą, ale na pewno daje niesamowite możliwości tym, którzy są na nią przygotowani. Najważniejsze, to znaleźć model edukacji, który najlepiej odpowiada potrzebom dziecka i całej rodziny.

To bardzo rozsądne podejście. Z tego, co mówisz, edukacja domowa wymaga dużego przemyślenia i przygotowania. Czy masz jakieś rady dla rodziców, którzy zastanawiają się nad takim rozwiązaniem?

Po pierwsze, warto zacząć od rozmowy z dzieckiem – dowiedzieć się, czego ono chce i jakie ma potrzeby. Edukacja domowa działa najlepiej, gdy jest decyzją podjętą wspólnie, a nie narzuconą przez rodziców.

Po drugie, trzeba być gotowym na zmianę swojej perspektywy. To nie jest o tym, żeby na siłę kopiować system szkolny w domu, tylko o stworzeniu przestrzeni, w której dziecko może uczyć się w swoim tempie i według swoich zainteresowań.

I wreszcie – nie bójcie się korzystać z pomocy. Są nauczyciele, mentorzy, grupy wsparcia dla rodzin w edukacji domowej. Nie musicie być ekspertami od wszystkiego. Ważne, żeby być obecnym i wspierać swoje dziecko w jego drodze.

Poruszyliśmy temat edukacji domowej i tego, jak wpływa na Twoje dzieci, ale zastanawiam się, jak Ty i Twoja żona radzicie sobie z pogodzeniem edukacji domowej z prowadzeniem swoich biznesów?

To wyzwanie, ale edukacja domowa daje nam elastyczność, która jest w tym przypadku ogromnym atutem. Nie musimy codziennie zawozić dzieci do szkoły ani dostosowywać swojego grafiku do sztywnych godzin zajęć. Dzięki temu możemy lepiej organizować nasz czas i zadania.

Dzieci w edukacji domowej uczą się samodzielności i odpowiedzialności za swoje obowiązki, co pozwala nam skupić się na własnej pracy. Na przykład ja zajmuję się wydawnictwem, a moja żona rozwija swoją pasję do jogi – prowadzi zajęcia i warsztaty. To również ważny sygnał dla naszych dzieci, bo pokazujemy im, jak można realizować własne marzenia i rozwijać pasje, nie rezygnując z odpowiedzialności za rodzinę.

To ciekawe, że edukacja domowa może wspierać rozwój całej rodziny, a nie tylko dzieci. Czy zauważasz jakieś inne korzyści z tego stylu życia?

Tak, zdecydowanie. Edukacja domowa zbliża nas jako rodzinę. Spędzamy razem więcej czasu, ale ten czas jest jakościowy. Możemy lepiej się poznać, rozmawiać o ważnych sprawach, wspierać się nawzajem.

Dodatkowo nasze dzieci uczą się planowania i organizacji, bo muszą zarządzać swoim czasem i projektami. To umiejętności, które przydadzą im się w dorosłym życiu. Widzimy też, jak stają się bardziej świadome siebie i swoich potrzeb. Nie muszą działać pod presją ocen czy narzuconego tempa, co pomaga im rozwijać swoje pasje i naturalną ciekawość.

Czy w związku z edukacją domową napotkaliście jakieś trudności lub wyzwania, które musieliście pokonać?

Oczywiście, jak w każdym procesie. Na początku dużym wyzwaniem było dla nas zorganizowanie struktury dnia i pogodzenie wszystkich obowiązków. Trzeba było wypracować system, który działa zarówno dla dzieci, jak i dla nas.

Drugą trudnością było zrozumienie, że każde dziecko ma swoje tempo. Zdarzały się momenty, kiedy chcieliśmy, aby dzieci uczyły się szybciej lub bardziej systematycznie, ale z czasem nauczyliśmy się szanować ich naturalny rytm.

I oczywiście, jak w każdej rodzinie, pojawiały się drobne konflikty czy nieporozumienia, ale staramy się je rozwiązywać na bieżąco. Kluczem jest otwarta komunikacja i gotowość do współpracy.

Poruszyliśmy wiele aspektów edukacji domowej i pracy z młodymi ludźmi. Wspomniałeś wcześniej o swoich książkach. Czy mógłbyś powiedzieć, jaką rolę odgrywają one w Twojej pracy?

Moje książki są narzędziami, które mają wspierać rozwój młodych ludzi. Seria „Chcę być kimś” skupia się na budowaniu świadomości siebie, poczucia wartości, sprawczości oraz zarządzania swoimi emocjami i celami. Są to książki zadaniowe, które zapraszają czytelnika do aktywnej pracy nad sobą.

Każda z części dotyka innego obszaru, na przykład zarządzania czasem, relacjami czy barierami, które napotykamy w życiu. Czwarta część, którą niedawno wydałem, skupia się na takich tematach jak motywacja, rozwój i sztuka myślenia. Te książki są skonstruowane tak, aby czytelnik mógł przeżywać je na swój sposób, w zgodzie z własnym tempem i potrzebami.

To brzmi jak kompleksowe podejście do rozwoju. Czy masz jakieś historie od czytelników, które pokazują, jak Twoje książki na nich wpłynęły?

Otrzymuję wiele wiadomości od młodych ludzi, którzy piszą, że moje książki pomogły im lepiej zrozumieć siebie i odnaleźć motywację do działania. Na przykład jeden z czytelników napisał, że po przeczytaniu książki w końcu uwierzył, że jest w stanie osiągnąć swoje cele, i zaczął działać, krok po kroku realizując swoje marzenia.

Inna historia dotyczy rodzica, który przeczytał książkę razem ze swoim dzieckiem. Ta wspólna praca pomogła im lepiej się zrozumieć i poprawić relację. To pokazuje, że te książki mogą być nie tylko narzędziem indywidualnej pracy, ale też budowania więzi między rodzicami a dziećmi.

Wspominałeś wcześniej, że seria „Chcę być kimś” powstała jako odpowiedź na potrzeby młodych ludzi. Co skłoniło Cię do podjęcia tego tematu?

Zaczęło się od mojej pracy z młodzieżą i obserwacji wyzwań, z którymi się mierzą. Zauważyłem, że wielu z nich brakuje wiary w siebie, poczucia sprawczości czy świadomości własnych wartości. Chciałem stworzyć coś, co będzie dla nich wsparciem i pomoże im budować te fundamenty.

Pierwsze książki pisałem z myślą o moich własnych dzieciach, żeby przekazać im wartości, które uważam za ważne. Z czasem praca z młodymi ludźmi pokazała mi, że potrzeba takich narzędzi jest znacznie większa. Tak powstała seria „Chcę być kimś” – jako odpowiedź na te potrzeby i sposób na pokazanie młodzieży, że każdy z nich ma potencjał, który warto odkryć i rozwijać.

Twoje książki wydają się bardzo uniwersalne, ale jednocześnie mocno osadzone w praktyce. Czy możesz podać przykład ćwiczenia lub tematu z Twoich książek, które szczególnie dobrze rezonuje z młodymi ludźmi?

Jednym z popularniejszych ćwiczeń jest to dotyczące trudnych myśli. Proponuję młodym ludziom, aby traktowali swoje myśli jak rozmówców – zapraszali je do dialogu. Na przykład, jeśli myślą: „Nie jestem wystarczająco dobry”, zachęcam ich do zadania sobie pytania: „Dlaczego tak myślę? Czy to jest prawda? Co mogę zrobić, aby tę myśl zmienić?”.

To ćwiczenie pomaga im spojrzeć na swoje myśli z dystansu, zamiast pozwalać, by te przejęły nad nimi kontrolę. Uczą się, że myśli nie zawsze odzwierciedlają rzeczywistość, i zdobywają narzędzia do radzenia sobie z negatywnym dialogiem wewnętrznym.

To bardzo cenne, szczególnie w czasach, gdy presja społeczna i media wywierają ogromny wpływ na młodych ludzi. Jak jeszcze wspierasz ich w budowaniu poczucia własnej wartości?

Podkreślam znaczenie małych kroków i doceniania swoich postępów. W jednej z książek zachęcam młodych ludzi, aby codziennie zapisywali jedną rzecz, z której są dumni, lub coś, co im się udało. To może być coś drobnego, na przykład: „Dziś odważyłem się odezwać na lekcji” albo „Pomogłem koledze z zadaniem”.

Te małe sukcesy budują ich poczucie wartości i pokazują, że każdy dzień niesie ze sobą coś pozytywnego. Ważne jest też, aby nauczyli się być dla siebie życzliwi – traktowali siebie tak, jakby traktowali najlepszego przyjaciela.

Wspomniałeś, że młodzi ludzie często zmagają się z poczuciem niewystarczalności. Jak Twoje książki pomagają im z tym pracować?

Jednym z kluczowych elementów mojej serii jest budowanie świadomości tego, że każdy z nas jest wyjątkowy na swój sposób. W pierwszej części książki piszę: „Jesteś wyjątkowym człowiekiem i to nie jest przesada”. To zdanie jest punktem wyjścia do pracy nad samoakceptacją.

Poprzez zadania i historie zawarte w książkach pokazuję, że nie trzeba być idealnym, aby być wartościowym. Ważne jest, aby zrozumieć swoje mocne strony, pasje i wartości. Pracując z tymi elementami, młodzi ludzie zaczynają dostrzegać, że mają coś do zaoferowania światu.

To bardzo inspirujące. Twoje podejście do edukacji i rozwoju mentalnego wydaje się niezwykle potrzebne. Czy są jakieś obszary, w których widzisz największy potencjał do zmian w systemie edukacji?

Zdecydowanie tak. Największy potencjał widzę w wprowadzeniu pracy mentalnej i edukacji miękkiej jako stałego elementu programu nauczania. Młodzi ludzie potrzebują wsparcia w rozwijaniu umiejętności takich jak samoświadomość, empatia, radzenie sobie ze stresem czy umiejętność pracy w grupie.

Ważne jest również, abyśmy zmienili sposób oceniania – z mechanizmu wytykania błędów na proces doceniania postępów. To pozwoliłoby młodym ludziom rozwijać swoje talenty w środowisku wolnym od strachu i presji.

Poruszasz temat wprowadzenia edukacji miękkiej do szkół. Czy masz przykład, jak taka zmiana mogłaby wyglądać w praktyce?

Oczywiście. Jednym z moich ulubionych przykładów jest praca z uczniami nad wdzięcznością i świadomością własnych emocji. W niektórych szkołach, które pracują z moimi książkami, nauczyciele poświęcają kilka minut na godzinach wychowawczych, by rozmawiać z uczniami o ich doświadczeniach.

Na przykład uczniowie mogą opowiadać, co dobrego wydarzyło się w ich życiu w danym tygodniu albo za co są wdzięczni. To proste ćwiczenie pomaga budować pozytywne nastawienie, rozwijać empatię i uczyć się dostrzegania wartości w codziennych sytuacjach.

Innym przykładem jest praca z trudnymi myślami – uczniowie uczą się, jak rozpoznawać swoje emocje, nazywać je i radzić sobie z nimi. Dzięki temu łatwiej im budować zdrowe relacje i lepiej rozumieć siebie.

To brzmi jak wartościowy dodatek do tradycyjnej edukacji. Jak nauczyciele reagują na takie metody?

Większość nauczycieli, z którymi pracuję, jest otwarta na takie zmiany. Często słyszę od nich, że brakuje im narzędzi do pracy nad rozwojem mentalnym uczniów, ale kiedy widzą efekty takich działań, są zaskoczeni, jak pozytywnie wpływają one na młodzież.

Oczywiście zdarzają się obawy – nauczyciele martwią się, czy będą w stanie znaleźć czas na te elementy w napiętym harmonogramie. Dlatego zawsze pokazuję im, że te zmiany nie muszą być rewolucyjne. Wystarczy kilka minut w tygodniu, by zacząć wprowadzać pracę mentalną do szkół.

A co z uczniami? Jak oni odbierają takie podejście?

Uczniowie bardzo dobrze reagują na takie metody, bo czują, że ktoś w końcu traktuje ich jako osoby, a nie tylko uczniów, którzy mają wypełniać określone zadania.

Często po warsztatach czy spotkaniach dostaję wiadomości od młodych ludzi, którzy piszą, że te rozmowy zmieniły ich sposób myślenia. Zdarza się, że dopiero po kilku miesiącach dostrzegają, jak ważne było dla nich to, co usłyszeli, i zaczynają wprowadzać zmiany w swoim życiu.

To niesamowite, jak wielki wpływ mają takie działania na młodych ludzi. Czy są jeszcze jakieś obszary, w których widzisz potrzebę wprowadzenia zmian?

Tak, widzę ogromny potencjał w pracy z rodzicami. Wspominałem już o kursie „Prawo jazdy na rodzica” i podobnych projektach. Rodzice są kluczowi, bo to oni mają największy wpływ na rozwój swoich dzieci. Jeśli chcemy, aby młodzi ludzie mieli zdrowe poczucie własnej wartości i byli odpowiedzialni, musimy wspierać rodziców w ich własnym rozwoju.

Dodatkowo uważam, że szkoły powinny bardziej integrować rodziców w proces edukacji – organizować warsztaty, spotkania czy wspólne projekty, które pomagają budować lepszą współpracę między nauczycielami, rodzicami i uczniami.

Współpraca między rodzicami, nauczycielami i szkołami rzeczywiście wydaje się kluczowa. Czy widzisz jakieś konkretne wyzwania w budowaniu takich relacji?

Największym wyzwaniem jest brak zaufania między tymi trzema grupami. Często rodzice czują, że szkoła nie spełnia ich oczekiwań, nauczyciele czują się osamotnieni w swojej pracy, a uczniowie stoją gdzieś pomiędzy, zdezorientowani i sfrustrowani.

Aby to zmienić, musimy zacząć od budowania dialogu. Ważne jest, żeby nauczyciele i rodzice zaczęli współpracować zamiast wzajemnie się oceniać. Spotkania i warsztaty, które organizuję, pomagają otworzyć te rozmowy i pokazać, że obie strony mają wspólny cel – dobro dziecka.

To zrozumiałe, że bez zaufania trudno jest cokolwiek zmienić. Jakie są Twoje doświadczenia z budowania takiego dialogu?

Jednym z przykładów, które pamiętam, było spotkanie zorganizowane w jednej ze szkół, gdzie zaprosiłem zarówno nauczycieli, jak i rodziców. Rozmawialiśmy o wyzwaniach w wychowywaniu dzieci i edukacji. Na początku każdy z uczestników miał opowiedzieć, co według niego działa dobrze, a co wymaga poprawy.

To, co mnie zaskoczyło, to fakt, że obie strony zaczęły dostrzegać, jak wiele mają ze sobą wspólnego. Nauczyciele mówili o swojej pasji do pracy z dziećmi, ale też o trudnościach, takich jak presja systemu czy brak wsparcia. Rodzice z kolei dzielili się swoimi obawami i poczuciem odpowiedzialności za przyszłość dzieci.

Pod koniec spotkania obie grupy zaczęły wspólnie szukać rozwiązań i planować kolejne działania. To pokazuje, że dialog i współpraca są możliwe, ale trzeba stworzyć przestrzeń, w której każdy może zostać wysłuchany.

To inspirujące, jak takie spotkania mogą zmieniać podejście ludzi. Czy masz jakieś rady dla rodziców, którzy chcieliby bardziej zaangażować się w edukację swoich dzieci?

Najważniejsza rada to: bądź obecny. Niezależnie od tego, czy Twoje dziecko uczy się w tradycyjnej szkole, w edukacji domowej, czy w innej formie, pokaż mu, że interesuje Cię to, co robi, co myśli i co czuje.

Po drugie, staraj się współpracować ze szkołą, zamiast działać przeciwko niej. Jeśli widzisz, że coś nie działa, rozmawiaj z nauczycielami, dyrekcją, innymi rodzicami. Wspólnie można znaleźć rozwiązania.

I wreszcie, pamiętaj, że każde dziecko jest inne. To, co działa dla jednego, może nie działać dla innego. Dlatego kluczowe jest wsłuchiwanie się w potrzeby dziecka i wspieranie go w jego indywidualnym rozwoju.

To bardzo wartościowe wskazówki. Cieszę się, że mogliśmy porozmawiać o tak ważnych tematach. Na zakończenie chciałbym zapytać, co planujesz na najbliższą przyszłość?

W najbliższym czasie skupiam się na rozwijaniu programu „Prawo jazdy na rodzica” oraz pracy nad kolejnymi materiałami wspierającymi młodzież i rodziców. Planuję również nowe warsztaty, które będą łączyć pracę z emocjami z praktycznymi narzędziami wspierającymi rozwój mentalny.

Mam nadzieję, że te działania pomogą jeszcze większej liczbie ludzi zrozumieć, że edukacja i rozwój to proces, który wymaga otwartości, współpracy i zaangażowania.

To wszystko brzmi niezwykle inspirująco. Widać, że Twoja praca ma realny wpływ na życie młodych ludzi, ich rodziców i nauczycieli. Michał, bardzo dziękuję Ci za podzielenie się swoim doświadczeniem, wiedzą i pasją. Myślę, że nasi słuchacze wyniosą z tej rozmowy wiele cennych wskazówek.

Dziękuję za zaproszenie. Cieszę się, że mogłem podzielić się tym, co uważam za ważne, i mam nadzieję, że nasza rozmowa będzie dla słuchaczy inspiracją do działania – zarówno w pracy z młodymi ludźmi, jak i w rozwijaniu siebie.

Życzę Ci powodzenia w realizacji Twoich planów i jeszcze większych sukcesów w pracy, którą wykonujesz. Mam nadzieję, że będziemy mieli okazję spotkać się jeszcze raz i porozmawiać o nowych projektach.

Z przyjemnością. Wszystkiego dobrego dla Ciebie i Twoich słuchaczy.

Dziękuję. To był trzydziesty odcinek naszego podcastu „Baj Example”. Rozmawialiśmy z Michałem Zawadką o edukacji, rozwoju mentalnym młodych ludzi i świadomym rodzicielstwie. Do usłyszenia w kolejnym odcinku!

Dodaj komentarz