Wychowanie

Groźne dla życia, zagrażające zdrowiu i niezdrowe

Jakie niebezpieczeństwo stwarzają chodzik i skoczek mocowany na drzwi? Co grozi niemowlętom po spożyciu miodu, soli lub orzechów?

Danielle Graf i Katja Seide są autorkami bloga “Najbardziej upragnione dziecko wszech czasów doprowadza mnie do szału”, który ma już ponad 36 milionów odsłon. Ich pierwsza wspólnie napisana książka Najbardziej upragnione dziecko wszech czasów doprowadza mnie do szału od trzech lat znajduje się na liście bestsellerów Der Spiegel. Jest także jednym z najpopularniejszych tytułów o rodzicielstwie na amazon.de.

Poniższy artykuł pochodzi z bloga https://www.gewuenschtestes-wunschkind.de/. Przetłumaczono i opublikowano za zgodą.

Danielle Graf

Groźne dla życia, zagrażające zdrowiu i niezdrowe

Aktywnie udzielamy się na forach. Niedawno jedna z użytkowniczek napisała na naszym ulubionym forum, wielce zdziwiona, że nie słyszała nigdy wcześniej, że chodzik może zaszkodzić dziecku. Zaproponowała opracowanie przeglądu dla matek niemowląt i oczekujących przyjścia na świat pierwszego dziecka. Przyjrzymy się zatem często używanym i polecanym przedmiotom dla dzieci, które mogą się okazać niezdrowe lub wręcz niebezpieczne.

Ten wpis jest wynikiem interesującej dyskusji z udziałem dużej liczby użytkowników. Jego cel stanowi przede wszystkim zasygnalizowanie pewnych problemów. Nie każdy z poruszonych tematów jest tak samo istotny jak pozostałe – ryzyko wypadku w chodziku jest znacznie wyższe niż w skoczku na drzwi, lecz oba mają negatywny wpływ na dziecięcy kręgosłup. Dlatego wprowadziłyśmy podział na trzy kategorie: „groźne dla życia”, „zagrażające zdrowiu” i „niezdrowe”.

Groźne dla życia

Miód 

Miód (także syrop klonowy) dla niemowląt może być zabójczy. Istnieje prawdopodobieństwo, że jest zanieczyszczony bakteriami, które po spożyciu osiedlają się w jelitach o słabo rozwiniętej florze jelitowej, gdzie się rozmnażają i wytwarzają jad kiełbasiany. Trucizna ta przenika przez błonę śluzową do krwioobiegu, tym sposobem przedostaje się do systemu nerwowego, gdzie powoduje nieodwracalne zahamowanie uwalniania neuroprzekaźnika. Prowadzi to do stopniowego paraliżu mięśni. Wiotkie porażenie mięśni wspomagających układ oddechowy może mieć skutki śmiertelne. Problem polega głównie na tym, że objawy zatrucia mogą się pojawić dopiero kilka dni po spożyciu zainfekowanego miodu, a pierwotna przyczyna zazwyczaj nie jest rozpoznana. Niepokojące symptomy to między innymi trudności z połykaniem i ssaniem, mniejsza ruchliwość związana z osłabieniem mięśni, uboższa mimika i chrypka.

Z tej przyczyny należy absolutnie zrezygnować z miodu w pierwszym roku życia dziecka. Wysokie temperatury skutecznie zabijają bakterie, dlatego w wielu publikacjach można przeczytać, że podgrzany miód nie stanowi zagrożenia. Lecz przetrwalniki bakterii są jak najbardziej odporne na ciepło i, nawet po podgrzaniu, mogą się namnażać. Kto chce mieć całkowitą pewność co do bezpieczeństwa swojej pociechy, powinien także unikać podgrzanych potraw zawierających miód.

Lepsze opcje: Słodzenie musem migdałowym lub syropem z agawy.

Zadławienie pokarmem

Mało kto poda roczniakowi orzechy – zwyczajnie trudno je pogryźć. Jednak lepiej z nich zrezygnować nawet wtedy, gdy maluchowi wyjdą zęby trzonowe. Niebezpieczeństwo tkwi w tym, że mogą przedostać się do układu oddechowego dziecka.

Okrągłe orzechy, jak orzeszki ziemne lub laskowe, mogą się dostać niepogryzione do tchawicy i ją całkowicie zatkać – dziecko może się udusić. Zdarza się to także pięciolatkom, dlatego sztywna zasada brzmi: „Maluch może jeść orzechy dopiero wtedy, gdy umie napisać słowo orzech”. Z tej samej przyczyny należy zawsze kroić małe owoce i warzywa, jak borówki czy winogrona lub pomidorki koktajlowe – łatwiej je wtedy odkaszleć. Plasterki kiełbasy też najlepiej przeciąć na pół. Przy cukierkach również istnieje ryzyko zachłyśnięcia, tak więc nie należy się śpieszyć z częstowaniem nimi dzieci.

Kolejnym niebezpieczeństwem jest przedostanie się kawałków pokarmu do dróg oddechowych. Szczególnie groźne są kawałki orzechów. skórki jabłka i surowa marchewka. Skutkiem zakrztuszenia jest chroniczny kaszel, co może doprowadzić do zapalenia płuc. Jako że zaczyna się on dopiero kilka dni lub tygodni później, często nie łączy się tego z niedawnymi problemami podczas posiłku. Resztki żywności trzeba potem usuwać operacyjnie – nieciekawa perspektywa.

Lepsze opcje: Mielone orzechy (o ile dziecko nie jest uczulone), wyłącznie gotowane marchewki i obrane jabłka, dopóki dziecku nie wyjdą zęby trzonowe. Okrągłe kawałki jedzenia zawsze kroić na pół.

Sól

Sól spożywcza może być zabójcza. Gdy dziecko zje zbyt dużo soli, odbiera ona komórkom wodę poprzez osmozę. Śmiertelna dawka to około 3 gramy na kilogram masy ciała. Łyżka soli (pełna) to mniej więcej 30 gramów – dziecko o wadze 10 kilogramów może umrzeć po jej spożyciu. Mówimy więc o dość sporej ilości; mało kto zjadłby tyle dobrowolnie, nawet przez przypadek. Mimo to zdarzają się zatrucia solą.

Dlatego tak ważne jest zabezpieczenie szafek!

Foteliki wodne/pomoce do kąpieli

Utonięcie stanowi drugą najczęstszą przyczynę śmierci u małych dzieci – dzieci poniżej trzeciego roku życia rzeczywiście mogą się utopić w wodzie o głębokości zaledwie 5 centymetrów. Dlatego nigdy, nigdy, nigdy nie wolno zostawiać malucha samego w pobliżu wody. Złudne poczucia bezpieczeństwa oferują nam producenci pomocy do pływania i kąpieli dla niemowląt. Foteliki wodne mogą się wywrócić – dziecko wpada głową pod wodę i nie ma najmniejszych szans wydostać się na powierzchnię. Dotyczy to także zwyczajnych kółek do pływania lub kamizelek – odwrócenie się własnymi siłami jest często niemożliwe. Kilka sekund pod wodą wystarczy, żeby doszło do nieodwracalnych zmian w mózgu.

Lepsza opcja: Zawsze towarzyszyć dziecku i założyć rękawki do pływania (w testach najlepiej wypadły rękawki do pływania firmy BEMA).

Wtórne utonięcie

Wielu rodziców obawia się wtórnego utonięcia, zdarza się to jednak wyjątkowo rzadko. W większości przypadków jest ono poprzedzone sytuacją bliską utonięciu. Gdy dziecko przy wypadku w czasie kąpieli zakrztusi się wodą, może dojść do ostrego zapalenia płuc. Obrzęk płuc zaburza wymianę gazową; w ciągu 24 godzin dochodzi do problemów z oddychaniem, choć początkowo wydaje się, że dziecko nie ucierpiało.

Wtórne utonięcie rozpoznaje się, gdy dziecko kilka godzin po kąpieli zaczyna kaszleć, a jego oddech wyraźnie przyśpiesza. Jeśli zmieni się kolor ust, a maluch wydaje się apatyczny, należy bezzwłocznie wezwać pogotowie.

Olejki eteryczne

Niektóre oleje eteryczne są niebezpieczne dla małych dzieci i niemowląt, ponieważ, w większym stężeniu, podrażniają drogi oddechowe. Niewielka ilość może powodować skurcze krtani i problemy z oddychaniem.

Obserwowano także inne niepożądane reakcje: wymioty, napady skurczowe i zaburzenia ruchowe. Dotyczy to przede wszystkim olejków: kamforowego, eukaliptusowego, tymiankowego i miętowego (mentolowego). Większość olejków nie zagraża zdrowiu dziecka, w razie wątpliwości należy poszukać informacji i koniecznie przeczytać skład produktu, którego mamy zamiar użyć. W aptekach sprzedawany jest przykładowo Babix dla małych dzieci, bez jakichkolwiek ostrzeżeń, mimo że zawiera olej eukaliptusowy i nie powinno się go stosować u maluchów.

Lepsze opcje: Wszystko, co zawiera oleje eteryczne, przechowywać poza zasięgiem dzieci. Przy przeziębieniach świetnie się sprawdzą pokrojona cebula i nawilżacz powietrza (oczywiście bez olejków).

Zostawianie dzieci latem w samochodzie

Właściwie powinno się wychodzić ze zdroworozsądkowego założenia, że nie można zostawiać dzieci samych w środkach transportu. Latem prażące słońce stanowi poważne zagrożenie dla życia! Tylko w USA rocznie umiera w taki sposób czterdzieścioro dzieci. Na skutek efektu cieplarnianego wnętrze samochodu nagrzewa się bardzo szybko – o wiele szybciej, niż moglibyśmy się spodziewać! Po krótkim czasie osiągane są temperatury od 50°C do 70°C:

Nagrzewanie zamkniętego samochodu

W upał nigdy nie zostawiać dzieci i psów w samochodzie!

Jak-nagrzewa-się-samochód-Graf-Seide

Tak szybko temperatura staje się zagrożeniem dla życia: temperatury w szarym samochodzie osobowym od 5 do 60 minut w słońcu (wartości wyróżnione na pomarańczowo stanowią zagrożenie dla życia).

(A. Grundstein, University of Georgia 2010, Infografik: CC BY 3.0 DE do wykorzystania ze wskazaniem źródła: liliput-lounge.de)

Zasłanianie wózka dziecięcego latem

Latem widuje się bardzo często wózki dziecięce całkowicie zasłonięte pieluchą tetrową lub innymi chustami. Rodzice chcą w ten sposób ochronić dzieci przed promieniami słonecznymi i przegrzaniem. Ma to jednak zupełnie odwrotny skutek: w całkowicie zasłoniętym wózku brak cyrkulacji powietrza skutkuje stałym wzrostem temperatury. Grozi to niebezpiecznym dla życia niemowlęcia hipertermią, której objawów nie sposób dostrzec w odpowiednim momencie, bo dziecko jest zasłonięte.

Najlepiej zainwestować w daszek przeciwsłoneczny!

Balony i chusteczki higieniczne 

Mało kto o tym wie, ale balony mogą stanowić poważne zagrożenie. Choć liczba przypadków wydaje się niska, i tak rokrocznie dzieci umierają okrutną śmiercią przez uduszenie. Zagrożone są przede wszystkim maluchy, które wszystko biorą do buzi i często gryzą balony.

Gdy balon przy tym pęknie, dziecko się przestraszy i odruchowo zacznie wdychać powietrze – w tym momencie kawałeczki pękniętego balonu dostają się czasem do tchawicy i niczym błona zatykają jej wejście – takie wypadki zawsze kończą się tragicznie, jeśli tchawica nie zostanie rozcięta. Co więcej, balon, który pęknie przed twarzą, może uszkodzić oko – jedna z użytkowniczek opisała na naszym forum, jak sama uszkodziła sobie w ten sposób rogówkę.

Podobne zagrożenie może stanowić opakowanie chusteczek higienicznych – nalepkę służącą do zamykania można łatwo oderwać, a gdy trafi do ust dziecka, niewykluczone, że zatka tchawicę (dziękuję za wskazówkę w komentarzach i w mailu od lekarza!). Poza tym dzieci lubią ssać chusteczki, te zaś rozpadają się pod wpływem śliny i też mogą się dostać do dróg oddechowych. Ponieważ chusteczek nie da się odkrztusić, istnieje ryzyko zapalenia płuc lub uduszenia.

Zagrażające zdrowiu 

Zatrucie wodą u niemowląt 

W ciepłych miesiącach często zaleca się przepajanie niemowląt – podawanie im oprócz mleka matki czy modyfikowanego także wody. Problem tkwi w tym, że przewodnienie skutkuje obniżeniem poziomu sodu w surowicy krwi. Woda przedostaje się wtedy do tkanek i tam się gromadzi, jako że nierozwinięte jeszcze nerki nie nadążają z jej wydalaniem. To może doprowadzić do uszkodzenia komórek mózgowych. Najczęstsze objawy zatrucia wodą to: apatia, wzdęcia, napady skurczowe i niska temperatura ciała (ok. 36,1 °C). Zagrożone są przede wszystkim dzieci karmione wyłącznie mlekiem, którym jeszcze nie rozszerzamy diety.

Lepsza opcja: Podawać wyłącznie mleko matki lub mleko modyfikowane. Jedynie w bardzo upalne dni (powyżej 33°C) proponować dzieciom karmionym butelką wodę w małych ilościach, lecz nie zachęcać do picia.

Każde dziecko może nauczyć się spać 

Książka Anette Kast-Zahn zatytułowana Każde dziecko może nauczyć się spać jest od lat jednym z najbardziej kontrowersyjnych poradników na rynku. W grupach dla rodziców maluchów nie brakuje informacji, że znajdziemy tam sekretną wskazówkę, jak skutecznie uśpić dziecko, żeby przespało całą noc. Znajoma regularnie mi przypomina, że w przypadku jej dziecka, szesnaście lat temu (!), rady autorki doskonale się sprawdziły. W tym właśnie tkwi problem: ta książka rzeczywiście pomaga! Ale wyłącznie rodzicom – większość dzieci rzeczywiście sama zasypia po zastosowaniu opisanej metody i zazwyczaj śpi całą noc. Może to być jednak brzemienne w skutkach dla naszych pociech. Kast-Zahn poleca tak zwaną metodę Ferbera, pierwotnie przewidzianą jako program awaryjny dla rodziców w stanie ciężkiego wyczerpania, aby uchronić dzieci przed przemocą. Jej „sukces” poskutkował masowym rozgłosem.

Metoda polega na tym, że rodzic kładzie dziecko (najlepiej najedzone) do łóżka i opuszcza pokój. Gdy dziecko płacze, należy odczekać kilka minut, zanim się wróci do pokoju, aby je uspokoić. Nie można go przy tym wyciągać z łóżeczka. Potem znów należy opuścić pokój i zaczekać. Jeśli dziecko będzie płakać, trzeba stopniowo wydłużać czas, po którym wraca się do pokoju. Zaczyna się od trzech do dziesięciu minut. Po siedmiu dniach rodzic powinien „odwiedzać” dziecko co trzydzieści minut.

Kiedyś maluch przestanie w końcu płakać, lecz nie dlatego, że „nauczy się” zasypiać, lecz zrezygnowany pojmie, że jego ukochane, najbliższe osoby nie zostaną przy nim, nieważne, jak usilnie będzie o to błagał. Wyrzut hormonu stresu może spowodować trwałe uszkodzenie mózgu, poza tym osłabić układ odpornościowy, jak i wpłynąć negatywnie na rozwój, system nerwowy i umiejętności poznawcze. W artykule o tym, dlaczego zawsze należy pocieszać dzieci, opisałyśmy, jakie skutki może przynieść ta metoda i czemu absolutnie nie można jej polecać.

Większość rodziców z lęku przed nagłą śmiercią łóżeczkową tworzy swoim dzieciom idealną przestrzeń do snu. Jednak nie wszyscy są świadomi tego, że trzeba zrezygnować z kokonów, baldachimów i maskotek, ponieważ mogą zaburzyć cyrkulację powietrza. Niestety, często ignorujemy także zalecenie, aby dzieci przez pierwszy rok życia spały wyłącznie w sypialni rodziców.

Godne polecenia: łóżka dostawki, jak np. Babybay (najlepiej od razu w wersji XXL).

Chodzik/babywalker

Najczęściej to babcie namiętnie kupują na prezent chodziki. Z zachwytem przytaszczają ten niewymiarowy gadżet i oczekują, że dzięki temu wnuczek szybciej nauczy się chodzić. Tak się jednak nie stanie – każde dziecko zaczyna chodzić w swoim czasie, a wszelkie pomoce są całkowicie zbędne. Mało tego – chodziki zakłócają naturalny rozwój, ponieważ maluchy, które do nich wsadzamy, uczą się chodzić w zły sposób, a mianowicie na palcach. Dodatkowo nieprawidłowa pozycja, którą dzieci przyjmują w takim urządzeniu, może skutkować problemami ortopedycznymi. Każde spotkanie z przeszkodą powoduje wstrząs, który jest niebezpieczny dla kręgosłupa malucha.

Chodzik jest więc nie tylko zbędny, ale i niebezpieczny, dlatego stanowczo odradzamy jego zakup. Dzieci nierzadko się w nim wywracają (spore zagrożenie stanowią schody) i doznają innych urazów.

Powołajmy się na poważne źródło – choć zazwyczaj wystarczą słowa pediatry – Fundacja Warentest (niezależna instytucja testująca produkty i usługi) srodze przestrzega: „Raz za razem zdarzają się ciężkie wypadki z chodzikami, z poważnymi konsekwencjami dla małych dzieci. […] Także nadzór rodziców nie wyklucza ciężkich urazów. […] Eksperci są zgodni: obowiązująca europejska norma jest niewystarczająca. Urządzenia te są zbędne i niebezpieczne. Rodzice powinni zrezygnować z ich zakupu, nawet jeśli są – w odniesieniu do norm – zachwalane jako pozornie bezpieczne”.

Lepsza opcja: Zaufać naturze. Każde dziecko nauczy się chodzić bez jakiejkolwiek pomocy

Skoczek

Skoczki przymocowane są do futryny; dzięki elastycznemu zawieszeniu dzieci mają/mogą skakać. W tym przypadku ograniczona mobilność – dziecko bowiem przez dłuższy czas siedzi bez możliwości zmiany pozycji – również może skutkować niebezpiecznymi urazami. Poza tym w skoczku maluch porusza się jedynie na palcach, co utrudnia naukę chodzenia, gdyż dziecko utrwala sobie nieprawidłowy sposób poruszania się. Co więcej, nierzadko dochodzi do wypadków – niemowlęta zderzają się boleśnie z futryną lub wypadają na główkę ze skoczka. Dziecko nie może się samo wydostać, więc pozostaje w ciągłym ruchu – trudno dostrzec, czy nie jest już całkowicie wyczerpane. Skoczki trzeba więc uznać za całkowicie zbędne i niebezpieczne.

Lepsza opcja: Huśtawka na drzwi (ale również jedynie na kilka minut dziennie).

Fotelik montowany na stelażu wózka

Na pierwszy rzut oka pomysł wydaje się całkiem niezły: wykorzystanie stelaża (wózka dziecięcego) do zainstalowania fotelika dziecięcego; wystarczy wyjąć fotelik z samochodu, wpiąć i ruszać dalej. Dziecko (być może śpiące) nie musi być wyjmowane z fotelika, dzięki czemu także wsiadanie do auta staje się łatwiejsze.

Trzeba przyznać, że jest to praktyczne, lecz niestety niezdrowe. Noworodki i niemowlęta do czwartego miesiąca nie powinny spędzać więcej niż dwadzieścia minut dziennie w pozycji półleżącej w foteliku, ponieważ plecy są wówczas nienaturalnie obciążone, a to szkodzi kręgosłupowi. Pozycja półleżąca utrudnia także oddychanie – trwa dyskusja, czy nie zwiększa to ryzyka śmierci łóżeczkowej. Niestety, wciąż widuje się maluszki wożone godzinami w fotelikach wpiętych na stelaż (a przedtem lub potem przewożone w samochodzie) – stanowczo to odradzamy!

Lepszy wybór: Nosić dziecko w chuście lub przełożyć do wózeczka. Bardziej kłopotliwe, lecz zdecydowanie zdrowsze!

Grube kurtki w fotelikach samochodowych

Gdy dzieci siedzą w samochodzie w grubych kurtkach, zapięte pasy nie stanowią dla nich odpowiedniej ochrony. Pasy są luźniejsze i mogą się łatwo zsunąć. Przez to ramiona i miednica przy wypadku nie są zabezpieczone, co może grozić poważnymi urazami wewnętrznymi (pęknięcie śledziony). Dotyczy to również dorosłych!

Lepsze opcje: Zakup specjalnych śpiworków, z rozcięciami na pasy, lub ubieranie dzieci w kilka cieńszych warstw czy wkładanie kurtki na pasy, gdy jest bardzo zimno.

Sadzanie dziecka/podciąganie za ramiona/podnoszenie za ręce, aby „uczyć” je chodzić

Dzieci powinno się sadzać dopiero wtedy, gdy są w stanie siedzieć same. Choć większość dzieci jest w stanie wytrzymać dłuższy czas w pozycji siedzącej, jeżeli je się tak usadzi, nie należy tego robić. Pokusa jest wielka, ponieważ po kilkumiesięcznym leżeniu dzieci mają już dość i cieszą się lepszą perspektywą z pozycji siedzącej. Niestety siedzenie zagraża zdrowiu niemowląt, jeśli same nie są jeszcze w stanie przybrać takiej pozycji – klatka piersiowa i narządy dziecka są ściśnięte, a ono nie potrafi zmienić pozycji, z tego powodu pozostaje w niej, mimo że ciało sygnalizuje, że czas na zmianę.

Niemowlęta zazwyczaj nie narzekają, bo siedzenie jest dla nich czymś wspaniałym, i mimo odczuwanego dyskomfortu chcą siedzieć dalej. W najgorszym przypadku może dojść do trwałego uszkodzenia kręgosłupa. Siedzenie z dobrym podparciem (np. podczas karmienia) przez dziesięć minut nie budzi wątpliwości, lecz gdy trwa to dłużej i zdarza się regularnie, należy zadbać o to, aby plecy były lekko (!) położone: lepiej użyć leżaczka z regulowanym oparciem, niż pozostawiać dziecko na dłużej w krzesełku.

Nasi rodzice i dziadkowie często próbują „pomagać” dzieciom w nauce chodzenia – w tym celu podciągają je za ręce do pozycji stojącej lub podnoszą za ramiona. U dzieci do lat czterech staw łokciowy jest niezwykle podatny na urazy – więzadła są jeszcze na tyle elastyczne i luźne, że przy gwałtownym szarpnięciu dochodzi do przemieszczenia się kości promieniowej ze stawu. Zazwyczaj zwichnięciu nie towarzyszą obrzęk czy zniekształcenie łokcia, ale próba ruchu powoduje dotkliwy ból. Podnoszenie za ramiona (popularne przy braniu dziecka na ręce) może doprowadzić do zwichnięcia stawu ramiennego – niezwykle bolesna sprawa! Tak samo niebezpieczne mogą być „samolociki” oraz zabawa „jeden, dwa, trzy i hop” – nietrudno przy tym o wykręcenie ramienia lub naciągnięcie ścięgna.

Równie częste jest też wykorzystywanie rąk rodziców jako podpórki przy nauce chodzenia. Wystarczy raz spróbować, a dzieci będą domagały się już tego nieustannie. Abstrahując od tego, że dla dorosłych skończy się to gwarantowanym bólem pleców, takie prowadzanie zaburza rozwój prawidłowej postawy ciała i przyczynia się do utrwalenia niewłaściwego wzorca chodu – na palcach.

Lepsze opcje: Nie proponować podpórki z własnych rąk – niech dziecko chodzi, przytrzymując się mebli.

Trujące rośliny

Niemowlęta mają skłonność do wkładania do buzi wszystkiego, co im wpadnie w ręce. Niestety dotyczy to również kwiatów doniczkowych. Nie wszyscy wiedzą, które rośliny są trujące, w związku z czym stworzyłyśmy zestawienie najpopularniejszych niebezpiecznych dla zdrowia roślin domowych. Trzeba się mieć także na baczności przy kwiatach wiosennych – tulipany, żonkile i narcyzy są trujące – w ich przypadku często dochodzi do zatruć przez wypicie wody z wazonu! Warto odwiedzić stronę internetową ze zdjęciami niebezpiecznych okazów.

Rośliny, które należy bezwzględnie ustawić poza zasięgiem dziecięcych rączek: alokazja, fiołek alpejski, amarylis, pierwiosnek kubkowaty, begonie (poszczególne rodzaje), figowiec benjamina (lekko trujący), krasnokwiat białokwiatowy, browalia, brunfelsia, bukszpan, wilczomlecz, kliwia cynobrowa, difenbachia, mandewila, anturium, allamanda, zimowit jesienny, bulwiczka, laurowiśnia wschodnia, aglaonema, psianka koralowa, trójskrzyn, katarantus różowy, monstera, oleander, filodendron, lilia wspaniała, pierwiosnek bezłodygowy, zwartnica, glorioza wspaniała, wilczomleczowate, adenium, krocień, szparag Sprengera, bluszcz (owoce).

Na każdej lodówce powinien być przylepiony numer do całodobowego Ośrodka Informacji Toksykologicznej (Ostrych Zatruć).

Skakanie na trampolinie

Trampolina – nieodłączny element „wystroju” wielu ogrodów. W ostatnich latach lekarze odnotowali jednak coraz więcej obrażeń doznanych podczas zabaw na tym przyrządzie. Nierzadko niefortunny skok skutkuje złamaniem kości piszczelowej pod samym kolanem. To właśnie w tym miejscu dzieci najczęściej łamią nogi przy obciążeniu.

Takie złamanie trudno dostrzec na zdjęciach rentgenowskich, istnieje więc ryzyko, że lekarz nie wdroży odpowiedniego leczenia. Szczególnie niebezpieczne są sytuacje, gdy na trampolinie skaczą dzieci o różnym ciężarze. Mata do skakania dopasowuje się do cięższego dziecka – w momencie gdy to podskakuje, a lżejszy maluch ląduje, kości mniejszego uczestnika zabawy są szczególnie narażone na urazy. Z tego powodu dzieci powinny zawsze skakać pojedynczo – dzięki temu unikniemy również nieprzyjemnego i bolesnego zderzenia.

Niezdrowe

Wafle ryżowe

Badania nieustannie wykazują, że ilość arszeniku w waflach ryżowych znacznie przekracza ustalone normy. Eksperci z niemieckiego Federalnego Instytutu Oceny Ryzyka zalecają ograniczenie spożycia wafli ryżowych u dzieci, ponieważ większe dawki arszeniku mogą doprowadzić do ostrego zatrucia. Pierwszymi objawami są bóle brzucha i biegunka. Stałe spożywanie mniejszych ilości tritlenku diarsenu może uszkodzić komórki nerwowe i naczynia; rozważa się także kwestię podwyższonego ryzyka wystąpienia nowotworów. Z badań magazynu konsumenckiego Ӧkotest wynika, że także bioprodukty zawierają zbyt dużo arszeniku.

Sok marchwiowy i płatki owsiane dodawane do mleka modyfikowanego podawanego w butelce

Kolejna częsta rada od poprzedniego pokolenia: do butelki wlać sok marchwiowy, a do wieczornej porcji mleka należy dodać rozdrobnione płatki owsiane, żeby na dłużej zaspokoić apetyt malucha. Skąd się biorą takie zalecenia? Kilkadziesiąt lat temu uważano, że mleko matki nie zawiera wystarczająco dużo składników odżywczych. W tamtych czasach na rynku nie było też zbyt wiele mlek modyfikowanych z odpowiednim składem, więc zalecano podawanie niemowlętom (w wieku czterech–sześciu tygodni) bogatego w składniki odżywcze soku z marchwi. Praktykowano to przez dziesięciolecia.

Nadrzędnym „celem wychowawczym” w tamtych czasach było przesypianie nocy, a z tym wiąże się nieodzownie przerwa w karmieniu. Wieczorny posiłek musiał być zatem szczególnie sycący – stąd dosypywanie płatków do mleka. Problem tkwi w tym, że do strawienia różnych węglowodanów zawartych w zbożu konieczne są enzymy, które znajdują się głównie lub wyłącznie w ślinie. Płatki, które maluchy połykają, są szczególnie trudne do strawienia. Istotne węglowodany nie zostają rozłożone i stają się dla dziecka bezwartościowe.

Lepsza opcja: W tym miejscu trzeba postawić sprawę jasno – jak udowodniono, mleko matki jest całkowicie wystarczającym pożywieniem dla niemowląt, a mleka modyfikowane zostały skomponowane tak, że nie wymagają dodatków. W tym przypadku najlepsze efekty przynoszą zalecenia pediatrów ;-).

A na koniec: lepszy wybór

Są na rynku produkty, których nie można nazwać „groźnymi dla zdrowia”, „zagrażającymi życiu” czy „niezdrowymi”, ale przed wyborem zawsze warto poznać wszystkie opcje.

Foteliki samochodowe

Foteliki do jazdy tyłem są na ustach wszystkich i stają się powoli przyczyną wojny wyznaniowej. Ja sama korzystam z fotelików zwróconych do przodu, ponieważ kupiłam je, zanim na rynek wprowadzono te tyłem do kierunku jazdy. Dziś, mimo znacznie wyższej ceny, wybrałabym fotelik RWF, bo jest on prostu bezpieczniejszy.

Nosidła

Szczerze mówiąc, nie mogę pojąć, dlaczego w czasach tak łatwego dostępu do informacji, wielu rodziców wciąż kupuje nieodpowiednie nosidła. Rozumiem podejście „skoro tak wiele osób to kupuje, to pewnie jest to dobre”, lecz już rzut oka na malucha, który wisi bezradnie w nosidełku zwrócony plecami do opiekuna, budzi we mnie uczucie wielkiego dyskomfortu – i nie rozumiem, czemu inni nie podzielają mojego zdania.

Noszenie jest wspaniałe i ważne – i dla matki, i dla dziecka powinno być przyjemnością – dlatego należy wziąć pod uwagę kilka podstawowych zasad. Dziecku nie będzie wygodnie, gdy wybierzemy nosidło ze zbyt wąskim pasem. U chłopców przygniatane są wtedy delikatne genitalia, bo to na nich spoczywa cały ciężar ciała. Rodzice też często nie czują się komfortowo (dla mnie na przykład noszenie w nosidle firmy Babybjörn ze względu na rozłożenie ciężaru było koszmarem i cierpieniem; z kolei Ergo Carrier mogłam używać godzinami bez jakichkolwiek dolegliwości).

Inną ważną kwestią jest to, czy nosimy dziecko przodem, czy tyłem do świata. W pierwszej pozycji maluch musi się mierzyć z ogromną liczbą bodźców, których nie jest w stanie przetworzyć i przed którymi nie może uciec. Nie, dzieci nie chcą wszystkiego zobaczyć, chcą się jak najmocniej przytulić do swojej mamy :-). Nieergonomiczne nosidła uniemożliwiają dziecku przyjęcie fizjologicznej pozycji „żabki”.

Lepsze opcje: W pierwszych tygodniach życia niemowlę czuje się najlepiej w miękkim, wiązanym nosidełku (Mei Tai) lub w chuście. Bardzo proszę, błagam, nie kupujcie „wisiadeł”, w których nosi się dziecko przodem do świata. Jest mnóstwo świetnych, wygodnych i wartych polecenia nosidełek!

© Danielle

Tłumaczenie: Katarzyna Przybylska

Redakcja: Maria Zając

Przetłumaczono i opublikowano za zgodą.

 Źródła 

Źródła w języku polskim – wybór redakcji

1) https://www.nebule.pl/robisz-swojemu-dziecku-krzywde/

(opinia na temat chodzików);

2) https://mamafizjoterapeuta.pl/2018/11/05/czy-chodzik-rzeczywiscie-szkodzi/  (opinia na temat chodzików);

3) https://www.dzieckoizdrowie.pl/dziecko-chore/powszechny-uraz-2-3-latkow-czyli-lokiec-opiekunki („łokieć opiekunki”);

4) https://krokdozdrowia.com/lokiec-piastunki-uraz-stawu-lokciowego-u-dzieci/ („łokieć opiekunki”);

5) https://parenting.pl/nadmuchiwane-kolka-do-plywania-dla-dzieci-nie-sa-bezpieczne (o kołach do pływania itp.);

6) https://portal.abczdrowie.pl/nowe-badania-agencji-ds-zywnosci-wafle-ryzowe-moga-byc-trujace (o arszeniku w waflach ryżowych);

7) https://www.instytutaroma.pl/olejki-eteryczne-i-male-dzieci-sprawdz-czy-wlasciwie-postepujesz/ (o stosowaniu olejków eterycznych u dzieci);

8) https://www.medonet.pl/zdrowie/zdrowie-dla-kazdego,botulizm-niemowlecy-a-miod—ryzyko–objawy–zalecenia,artykul,82912300.html (o miodzie i jadzie kiełbasianym);

9) https://www.mamalekarz.pl/zakrztuszenie-12-najczestszych-przyczyn-jak-sobie-poradzic/ (o zadławieniach/zakrztuszeniach);

10) https://mamadu.pl/131791,5-faktow-o-wtornych-i-suchych-utonieciach-kazdy-rodzic-powinien-je-znac (o wtórnych utonięciach)

11) https://www.poradnikzdrowie.pl/zdrowie/urazy-wypadki/zatrucie-wodne-przyczyny-objawy-i-leczenie-przewodnienia-aa-L85t-qRH1-f92R.html (o zatruciach wodnych);

12) https://dziecisawazne.pl/dlugotrwaly-placz/ (o długotrwałym płaczu i metodzie Ferbera);

13) https://hellomama.pl/rodzice/metoda-ferbera-czy-naprawde-sprawdza-sie-w-usypianiu-dzieci/ (jak wyżej);

14) https://www.medonet.pl/zdrowie,skoczek-dla-dziecka—tak-czy-nie-,artykul,1734211.html (o skoczkach dla dzieci);

15) https://www.madrybobas.pl/2017/11/do-napisania-tego-postuprzed-czasem.html (jak wesprzeć dziecko w nauce chodzenia);

16) https://www.mamalekarz.pl/nie-sadzaj-nie-stawiaj-niemowlaka/ (o sadzaniu/stawianiu dziecka).

Autorki wyjaśniają, skąd biorą się napady złości u dzieci i dlaczego tak często doprowadzają nas do szału. Prezentują zabawne i osobiste sytuacje z życia, praktyczne wskazówki i wyniki najnowszych badań, by pomóc nam „przetrwać fazy buntu i nie zwariować”.

“Z pewnością każdy rodzic dziecka w wieku od roku do czterech lat zna sytuacje, w których wystarczą drobiazgi, żeby doprowadzić dzieci do natychmiastowej furii. Na przykład gdy nie chcą opuścić placu zabaw, albo gdy podczas śniadania dostaną picie w niebieskim kubku, a nie w czerwonym. My, dorośli, jesteśmy często bezradni i sfrustrowani wobec intensywności i czasu trwania napadu złości u maluchów. Dlaczego nasze pociechy uspokajają się z takim trudem?
Danielle Graf Katja Seide

Dodaj komentarz