Podcast

Najlepsze narzędzie do uczenia się

Odcinek 28

Dziś chcemy powiedzieć Wam o najlepszym narzędziu do uczenia się.

Jest darmowe, dostępne dla wszystkich, a jego skuteczność jest potwierdzona naukowo.

Sprawdzaliśmy je na sobie i na naszych dzieciach. Można je stosować niezależnie od tego, czy dzieci uczą się w szkołach tradycyjnych, alternatywnych czy w edukacji domowej.

O tym narzędziu piszą naukowcy i innowatorzy edukacji: Marek Kaczmarzyk, Gerald Huther, Ken Robinson czy André Stern.

Dzięki niemu dzieci opanowują wszystkie kompetencje, które będą im potrzebne w przyszłości.
Bardzo zapraszamy do posłuchania.

🎧 W odcinku usłyszysz o:

  • Najlepszym, naukowo potwierdzonym narzędziu do uczenia się dostępnym dla każdego.
  • Inspiracjach od André Sterna, jego podejściu do edukacji i roli entuzjazmu w nauce dzieci.
  • Neurobiologicznych podstawach uczenia się, wyjaśnionych na przykładzie badań Gerarda Hüthera
  • Dlaczego emocje i zabawa są kluczowe dla rozwoju dziecka oraz jak zabawa aktywuje centra emocjonalne w mózgu.
  • Trzech rytuałach dzieciństwa: zabawie, powtarzaniu i naśladowaniu, które naturalnie wspierają rozwój dzieci.
  • Przykładach z życia codziennego, które pokazują, jak zabawa pomaga w nauce kluczowych umiejętności, takich jak matematyka, czytanie czy kreatywność.
  • Znaczeniu swobodnej zabawy i relacji między dziećmi a dorosłymi w procesie nauczania.
  • Przekazie Kena Robinsona dotyczącym kompetencji przyszłości, takich jak kreatywność, współpraca i empatia.
  • Filozofii i praktykach Arno Sterna, twórcy pracowni malarskiej Malort, oraz jego przekonaniu o znaczeniu swobodnej ekspresji dzieci.
📚 Książki wspomniane w tym odcinku:
🎧  Odcinki podcastu:

📬 Nasz rodzicielski newsletter

Jeśli chcesz otrzymywać cotygodniowe informacje o ciekawych wydarzeniach, spotkaniach, książkach, kursach podcastach i innych inicjatywach, które mogą być dla nas rodziców wsparciem w edukacji, rodzicielstwie i rozwoju, zapraszamy do naszego newslettera: https://wydawnictwoelement.pl/newsletter/

Posłuchaj

Słuchaj w Apple Podcasts
Słuchaj w Spotify

Dziś chcemy powiedzieć Wam o najlepszym narzędziu do uczenia się.
To narzędzie jest bezpłatne, dostępne dla wszystkich, a jego skuteczność została potwierdzona naukowo. Sprawdzaliśmy je na sobie i naszej rodzinie.

Cześć, jesteśmy Dominika i Aleksander Baj, a to jest 28. odcinek naszego podcastu Baj Example – o edukacji domowej, rodzicielstwie, rozwoju i o tym, co z nas wyrośnie.

Inspiracją do nagrania tego odcinka była wizyta André Sterna w Polsce, który niedawno prowadził warsztaty i spotkania edukacyjne we Wrocławiu, Gdańsku i Lublinie.

Każde spotkanie z André Sternetm na nowo otwiera nam oczy na sprawy związane z edukacją i wychowywaniem naszych dzieci. Dzięki temu lepiej rozumiemy, jak jego podejście można zastosować w codziennym życiu, szczególnie w edukacji naszej czwórki dzieci.

André Stern podczas swoich wystąpień i warsztatów mówi dużo o uczeniu się. To, co przekazuje, pozwala nam zaufać dzieciom i zobaczyć, że nie musimy nadmiernie martwić się o to, jak opanują wszystkie potrzebne umiejętności. Dzieci mają w sobie gigantyczny potencjał do nauki.

Dla mnie przekaz André Sterna to zestaw najważniejszych informacji, które pokazują, jak uwolnić ten ogromny potencjał dzieci. Łatwiej to powiedzieć, trudniej zaufać – wiemy o tym z własnego doświadczenia.

Na początku odczuwaliśmy zwyczajny lęk – sami przeszliśmy przez system szkolny, dlatego trudniej było uwierzyć, że dzieci mogą rozwijać swój potencjał w codziennym życiu poza szkołą. Jednak dzięki André Sternowi oraz wielu innym naukowcom i neurobiologom, zdobyliśmy wiedzę, która pozwoliła nam przezwyciężyć te obawy.

Aby zaufać temu podejściu, potrzebujemy kilku kluczowych informacji o tym, jak naprawdę się uczymy. To pytanie pojawia się najczęściej w kontekście edukacji domowej i pozaszkolnej, ale jest też uniwersalne: co zrobić, żeby dzieci się uczyły?

Według André Sterna, odpowiedź nie dotyczy wyłącznie edukacji pozaszkolnej – jego przekaz jest o dzieciach w ogóle, niezależnie od tego, gdzie zdobywają wiedzę. Gdy pyta się go, co zrobić, aby dzieci się uczyły, on robi krok wstecz i zadaje fundamentalne pytanie: w jaki sposób ludzie w ogóle się uczą?

W swoich poszukiwaniach współpracuje z neurobiologami, m.in. niemieckim naukowcem Gerardem Hütherem. André Stern opowiada o odkryciach neurobiologów, którzy kilkanaście lat temu zauważyli intensywny rozwój obszarów mózgu młodych ludzi odpowiedzialnych za ruchy kciuka. Badacze powiązali to z częstym używaniem telefonów komórkowych i pisaniem SMS-ów w erze przed smartfonami.

Te wnioski wywołały entuzjazm – mózg rozwija się w obszarach, które są intensywnie używane. Wydawało się, że podobne mechanizmy można wykorzystać w nauczaniu matematyki czy innych przedmiotów. Jednak kolejne badania przyniosły zaskakujące rezultaty: mózg rozwija się tylko w tych obszarach, które są intensywnie używane z entuzjazmem.

Aby zaufać temu podejściu, potrzebujemy kilku kluczowych informacji o tym, jak naprawdę się uczymy. To pytanie pojawia się najczęściej w kontekście edukacji domowej i pozaszkolnej, ale jest też uniwersalne: co zrobić, żeby dzieci się uczyły?

Według André Sterna, odpowiedź nie dotyczy wyłącznie edukacji pozaszkolnej – jego przekaz jest o dzieciach w ogóle, niezależnie od tego, gdzie zdobywają wiedzę. Gdy pyta się go, co zrobić, aby dzieci się uczyły, on robi krok wstecz i zadaje fundamentalne pytanie: w jaki sposób ludzie w ogóle się uczą?

W swoich poszukiwaniach współpracuje z neurobiologami, m.in. niemieckim naukowcem Gerardem Hütherem. André Stern opowiada o odkryciach neurobiologów, którzy kilkanaście lat temu zauważyli intensywny rozwój obszarów mózgu młodych ludzi odpowiedzialnych za ruchy kciuka. Badacze powiązali to z częstym używaniem telefonów komórkowych i pisaniem SMS-ów w erze przed smartfonami.

Te wnioski wywołały entuzjazm – mózg rozwija się w obszarach, które są intensywnie używane. Wydawało się, że podobne mechanizmy można wykorzystać w nauczaniu matematyki czy innych przedmiotów. Jednak kolejne badania przyniosły zaskakujące rezultaty: mózg rozwija się tylko w tych obszarach, które są intensywnie używane z entuzjazmem.

Aby zaufać temu podejściu, potrzebujemy kilku kluczowych informacji o tym, jak naprawdę się uczymy. To pytanie pojawia się najczęściej w kontekście edukacji domowej i pozaszkolnej, ale jest też uniwersalne: co zrobić, żeby dzieci się uczyły?

Według André Sterna, odpowiedź nie dotyczy wyłącznie edukacji pozaszkolnej – jego przekaz jest o dzieciach w ogóle, niezależnie od tego, gdzie zdobywają wiedzę. Gdy pyta się go, co zrobić, aby dzieci się uczyły, on robi krok wstecz i zadaje fundamentalne pytanie: w jaki sposób ludzie w ogóle się uczą?

W swoich poszukiwaniach współpracuje z neurobiologami, m.in. niemieckim naukowcem Gerardem Hütherem. André Stern opowiada o odkryciach neurobiologów, którzy kilkanaście lat temu zauważyli intensywny rozwój obszarów mózgu młodych ludzi odpowiedzialnych za ruchy kciuka. Badacze powiązali to z częstym używaniem telefonów komórkowych i pisaniem SMS-ów w erze przed smartfonami.

Te wnioski wywołały entuzjazm – mózg rozwija się w obszarach, które są intensywnie używane. Wydawało się, że podobne mechanizmy można wykorzystać w nauczaniu matematyki czy innych przedmiotów. Jednak kolejne badania przyniosły zaskakujące rezultaty: mózg rozwija się tylko w tych obszarach, które są intensywnie używane z entuzjazmem.

Gerard Hüther sformułował kluczowy wniosek: entuzjazm jest nawozem dla mózgu.
W swoich książkach naukowo uzasadnia, że kiedy jesteśmy w stanie entuzjazmu i zaciekawienia, nasze komórki nerwowe budują połączenia znacznie szybciej i trwalej. To oznacza, że uczymy się najbardziej efektywnie, kiedy coś nas autentycznie interesuje.

Uczenie się przez rozwiązywanie problemów to kolejny ważny aspekt. Każdy napotkany problem staje się okazją do znalezienia odpowiedniego rozwiązania. W ten sposób zapamiętujemy wiele informacji, których inaczej moglibyśmy nie utrwalić.

Marek Kaczmarzyk, inny autorytet w dziedzinie nauk o mózgu, podkreśla, że nasz mózg nie został stworzony do zapamiętywania informacji, lecz do rozwiązywania problemów. Tak ewoluował i w takich warunkach się rozwijał.

André Stern przekonuje: skoro emocje są nawozem dla mózgu, to jeśli potrafimy wzbudzić w dzieciach entuzjazm i ciekawość, będą uczyć się szybko i skutecznie. Ale pozostaje pytanie: jak sprawić, żeby dziecko poczuło entuzjazm do nauki?

Wszyscy chcielibyśmy, aby istniał magiczny przycisk, który po naciśnięciu wywoływałby entuzjazm, ale niestety takiego rozwiązania nie ma. Nie ma też koktajlu ani uniwersalnej metody, która działałaby na każde dziecko.

Jest jednak coś, co naturalnie aktywuje ośrodki emocjonalne w mózgu każdego człowieka – zabawa.

André Stern mówi, że zabawa to najlepsze narzędzie, jakie natura wymyśliła, aby się uczyć. Wszystkie młode zwierzęta bawią się, a ludzkie dzieci robią to nawet znacznie dłużej niż młode innych gatunków. Zabawa to sposób na doświadczanie i poznawanie świata. Podczas niej centra emocjonalne mózgu są naturalnie aktywowane, co sprawia, że dziecko w sposób naturalny zapamiętuje informacje i uczy się rozwiązywać problemy.

Można postawić pytanie: czy rzeczywiście dzieci uczą się tylko przez zabawę?

Wiele osób ma wątpliwości, czy to wystarcza, aby opanować takie umiejętności jak czytanie, pisanie, czy liczenie. A co z bardziej zaawansowaną wiedzą – chemią, fizyką, biologią czy przygotowaniem do egzaminów? Czy swobodna zabawa naprawdę może sprostać tym wymaganiom?

Z własnego doświadczenia wiemy, że zabawa jest niedoceniana. Kiedyś sami nie docenialiśmy jej potencjału, aż André Stern zachęcił nas, abyśmy zatrzymali się i towarzyszyli naszym dzieciom w zabawie. Wtedy zobaczyliśmy, jak wielką wartość ma ten proces.

Okazało się, że dzieci przez zabawę zdobywają ogrom wiedzy, a my jako rodzice możemy czerpać z tego wielką inspirację. Wystarczy zaufać i pozwolić dzieciom bawić się w ich własnym tempie, obserwując, jak z czasem rozwijają swoje umiejętności.

André Stern w swoich książkach i prezentacjach podaje liczne przykłady na to, jak dzieci uczą się poprzez zabawę. Dzięki temu my również zaczęliśmy dostrzegać, jak nasze własne dzieci opanowują wiedzę i umiejętności w naturalny sposób.

Każdy dzień przynosi nowe przykłady. Nasza najmłodsza córka godzinami bawi się w „biuro”. Pisze dokumenty, poznaje litery, a następnie łączy je w słowa. W ten sposób uczy się pisania. Prosta zabawa w gry karciane staje się okazją do nauki matematyki – dzieci chcą powtarzać te zabawy, które im się podobają, co sprzyja utrwalaniu działań matematycznych. Wystarczy pięć, dziesięć czy piętnaście minut takiej zabawy, aby dzieci opanowały zakres materiału z pierwszej czy drugiej klasy.

Powtarzalność to jedna z kluczowych cech dziecięcej zabawy. André Stern opisuje trzy wielkie rytuały dzieciństwa: zabawa, powtarzanie i naśladowanie.
Dzieci mogą powtarzać tę samą zabawę setki razy, co dla nas, dorosłych, bywa niezrozumiałe. Mamy wtedy ochotę powiedzieć: „Zróbmy coś nowego”. Tymczasem to właśnie w tej powtarzalności tkwi sekret nauki dziecka.

Podobnie działa naśladowanie. Nasza najstarsza córka gra na skrzypcach, a nasza najmłodsza zaczęła grać tylko dlatego, że obserwowała siostrę. Naśladowała ją, podbierała jej instrument i chciała robić to samo. Dziś sama uczy się gry u tej samej nauczycielki.

To pokazuje, że dziecięca zabawa – z jej rytuałami powtarzania i naśladowania – to potężne narzędzie rozwoju, które działa naturalnie i spontanicznie.

Czasami możemy mieć wątpliwości, czy zabawa to wystarczające narzędzie, aby dzieci opanowały bardziej skomplikowaną wiedzę, np. gramatykę, rachunek różniczkowy czy zasady fizyki kwantowej. Wydaje się, że bez formalnego podejścia nie uda się sprostać wymaganiom edukacyjnym.

Ale zabawa rozwija wiele kluczowych umiejętności, które później są podstawą bardziej zaawansowanej nauki. Na przykład, nasz młodszy syn od zawsze interesował się narzędziami i pracami remontowymi. Kiedy do domu przychodzi hydraulik czy mechanik, synowie dosłownie nie mogą się od nich oderwać – obserwują, pytają, naśladują.

Z czasem ich zainteresowanie przerodziło się w konkretne umiejętności. Dla przykładu, kilka tygodni temu nasz syn naprawił drzwiczki od biurka, które przypadkowo uszkodził. Wykorzystał narzędzia, które skompletowaliśmy specjalnie dla dzieci, odmierzył wszystko precyzyjnie, a nawet wyprostował zawiasy. Efekt? Naprawa wykonana z taką dokładnością, że nie było widać żadnych śladów usterki.

To zdarzenie pokazało nam, jak wielką samodzielność i zdolność do współpracy rozwijają dzieci w trakcie zabawy. Przy okazji zdobywają też wiedzę i umiejętności praktyczne, które mogą być cenne w ich dalszym życiu.

Przykłady naszych dzieci pokazują, że przez zabawę nie tylko rozwijają podstawowe umiejętności, ale także z czasem zdobywają wiedzę z bardziej zaawansowanych dziedzin. Nasza starsza córka, dzięki przyjaźni z koleżanką, która płynnie posługuje się językiem angielskim, sama z entuzjazmem zaczęła uczyć się tego języka. Korzystała z aplikacji, grała w gry planszowe, a efekty są zdumiewające – coraz swobodniej rozmawia po angielsku, bez presji czy stresu związanego z tradycyjnym nauczaniem.

Gdy pojawiają się wątpliwości, jak dzieci poradzą sobie z trudniejszymi zagadnieniami lub jak przygotują się do egzaminów, warto przypomnieć sobie słowa Kena Robinsona – innowatora edukacji. Zwracał on uwagę, że w dzisiejszym świecie nie jesteśmy w stanie przewidzieć, jaka wiedza i kompetencje będą potrzebne naszym dzieciom w przyszłości. Dzieci, które teraz rozpoczynają edukację, będą aktywne zawodowo do 2080 roku lub dłużej, a świat zmienia się w tempie, którego nie jesteśmy w stanie dokładnie przewidzieć.

Ken Robinson twierdził, że zamiast skupiać się na wypełnianiu dzieci konkretną wiedzą, która może szybko stracić na aktualności, powinniśmy rozwijać w nich kompetencje przyszłości: kreatywność, zdolność współpracy, umiejętność budowania relacji i empatię. To są rzeczy, których nie zastąpi sztuczna inteligencja.

Ken Robinson w swoich książkach i wykładach wielokrotnie podkreślał, że fundamentem edukacji powinno być zrozumienie, jak ludzie uczą się w sposób naturalny. Dzieci uczą się przede wszystkim w relacjach z innymi ludźmi oraz przez swobodną zabawę.

W książce Kreatywne szkoły Robinson pisze, że „dziecko nie może się nie uczyć” – ciekawość i chęć eksplorowania świata są naturalną częścią dziecięcej natury. Pytanie nie brzmi, co zrobić, aby dzieci chciały się uczyć, lecz raczej jak nie zakłócać ich naturalnej potrzeby nauki.

André Stern w książce Entuzjaści również zauważa, że to dorośli wprowadzili sztuczny podział na naukę i zabawę. Tymczasem dzieci podczas zabawy naturalnie się uczą, a nauka i zabawa cały czas idą w parze.

Robinson w książce Ty, Twoje dziecko i szkoła zwraca uwagę na trzy rodzaje zabawy: swobodną, nadzorowaną oraz gry komputerowe. Każda z nich ma swoje zalety, ale to właśnie swobodna zabawa, nieograniczona przez dorosłych, najlepiej rozwija dziecko. W tej formie dziecko jest wolne, wykorzystuje swoją wyobraźnię, może się poruszać, a dorośli nie narzucają reguł ani oczekiwań.

Swobodna zabawa wspiera rozwój fizyczny, emocjonalny, poznawczy i społeczny w sposób, jakiego nie zastąpi żadna zorganizowana aktywność. Przykładem może być prosty rytuał budowania szałasu podczas spacerów w lesie. Na pierwszy rzut oka to zwykła zabawa, ale w rzeczywistości dzieci rozwijają kreatywność, współpracę, wytrwałość i umiejętność rozwiązywania problemów, gdy stawiają kolejne elementy konstrukcji.

Ostatnio byliśmy w lesie, gdzie dzieci postanowiły naprawić duży szałas. Potrzebna była belka nośna, którą nasz młodszy syn z uporem centymetr po centymetrze ciągnął przez teren. Chociaż belka była zbyt ciężka, nie poddał się. Gdy starszy brat zobaczył jego wysiłek, podbiegł, aby pomóc, a w końcu dołączyłem i ja. Wspólnymi siłami udało się przenieść belkę na miejsce.

André Stern mawia: „Chcielibyśmy, aby dorośli byli tak kreatywni, wytrwali i otwarci na pokonywanie ograniczeń, jak dzieci, które się bawią.”

Zabawa rozwija te cechy w sposób naturalny. Nasze córki od lat tworzą prezenty dla rodziny – bransoletki, ozdoby, drobne rękodzieło. Godzinami nawlekają koraliki, co wymaga skupienia, precyzji i wytrwałości. To dla mnie inspirujące, szczególnie kiedy widzę, jak bardzo są zaangażowane w to, co robią.

Brenda Ueland w swojej książce Jeśli chcesz pisać pisała o tym, jak ważne jest skupienie – takie jak dziecka nawlekającego koraliki. Dziecięce skupienie w zabawie pokazuje nam, jak wiele wytrwałości i zdolności do koncentracji mamy w sobie naturalnie. Wystarczy tego nie zaburzać.

Przekaz André Sterna może wydawać się radykalny, szczególnie dla osób mocno związanych z tradycyjnym systemem edukacji. Jego dzieci nie chodziły do szkoły, a on sam nigdy nie był jej uczniem. Dlatego niektórzy mogą postrzegać go jako outsidera lub rewolucjonistę.

Ken Robinson reprezentuje zupełnie inny biegun – był człowiekiem z samego środka systemu, który poświęcił swoje życie na rzecz jego zmiany. Mimo to obaj mówią o tym samym: dzieci uczą się najlepiej w swobodnej zabawie.

Dla dzieci zabawa to nie tylko aktywność na czas wolny czy sposób na odprężenie. Zabawa może być intensywna, poważna, a czasami wręcz męcząca. Często jednak dorośli mają trudności, aby zaangażować się w zabawę na poziomie dziecka. Wynika to z przekonania, że zabawa jest czymś infantylnym, a dorosły powinien być bardziej poważny.

Zabawa może przyjmować różne formy – od wspólnych wygłupów po głębokie zaangażowanie w kreatywne działania. Co ważne, dorośli są często potrzebni dzieciom w tej przestrzeni. Zabawa może stać się wspólnym językiem, który wzmacnia relacje i buduje mosty między pokoleniami.

Nie sposób mówić o zabawie, nie wspominając o Arno Sternie – ojcu André, który poświęcił całe swoje życie dziecięcej zabawie. Jako uchodźca przeżył II wojnę światową, a po jej zakończeniu pracował w sierocińcu. Tam zorganizował zajęcia z rysowania i malowania dla dzieci, które przerodziły się w coś, co nazwał „eksplozją spontanicznej ekspresji”.

Arno Stern nigdy nie instruował dzieci, co mają malować. Nie oceniał ich prac, nie porównywał ich ze sobą. Jego rolą było dawanie dzieciom przestrzeni i najlepszych narzędzi, by mogły swobodnie wyrażać siebie. To doświadczenie zainspirowało go do założenia w 1949 roku w Paryżu pracowni Malort, którą prowadził nieprzerwanie przez 71 lat – aż do 2020 roku, kiedy pandemia zmusiła go do zamknięcia przestrzeni.

W pracowni Malort dzieci nie malowały dla osiągnięcia konkretnego celu. Chodziło o sam proces – o radość płynącą ze swobodnej zabawy farbami i pędzlami. Arno Stern wierzył, że dzieci zasługują na więcej niż tylko możliwość zabawy. Zasługują na najlepsze narzędzia i pełną uwagę dorosłych.

André Stern, syn Arno, mówi o sobie, że jest dzieckiem Malortu. To doświadczenie swobodnej zabawy, jaką oferował jego ojciec, wpłynęło na całe jego życie i filozofię wychowywania dzieci.

Arno Stern swoją filozofię oparł na przekonaniu, że dzieci potrzebują przestrzeni do swobodnej ekspresji, a rolą dorosłych jest stworzenie warunków, które pozwolą im odkrywać siebie. To właśnie w takich warunkach dzieci mogą realizować swój potencjał.

André Stern często podkreśla, że dzieci są „gigantami potencjału” – ich możliwości są ogromne, a zabawa to naturalny sposób na ich uwolnienie. Niestety, we współczesnym świecie dzieci mają coraz mniej okazji do prawdziwej, swobodnej zabawy. Ich życie jest wypełnione zajęciami dodatkowymi, szkołą, korepetycjami, sportem, a nawet organizowaną zabawą, która rzadko bywa zupełnie wolna od nadzoru dorosłych.

Swobodna zabawa to jednak coś więcej niż czas wolny. To kluczowy element, który rozwija dziecięcą kreatywność, wyobraźnię i zdolności społeczne. Co więcej, zabawa jest naturalnym zaproszeniem dla dorosłych do nawiązania głębszego kontaktu z dziećmi. Dzieci nie szukają towarzystwa tylko swoich rówieśników – one potrzebują relacji z innymi osobami, w tym z dorosłymi, którzy potrafią im towarzyszyć w zabawie.

André Stern i Ken Robinson są zgodni co do tego, że zabawa to nie tylko forma aktywności, ale także fundament zdrowego rozwoju. Robinson pisał, że wszystkie kluczowe kompetencje przyszłości – kreatywność, współpraca, empatia – rozwijają się w sposób naturalny właśnie podczas zabawy.

Ken Robinson zwracał uwagę, że zabawa nie może być mylona z aktywnością kontrolowaną przez dorosłych, taką jak nadzorowane zajęcia czy gry komputerowe. Chociaż one również mają swoje zalety, nie zastąpią zupełnie swobodnej zabawy, która wypływa z motywacji dziecka. Taka zabawa uruchamia wyobraźnię, pozwala na ruch, eksperymentowanie i nie podlega żadnym narzuconym zasadom.

Swobodna zabawa daje dzieciom wszechstronny rozwój: fizyczny, emocjonalny, poznawczy i społeczny. Przykładem może być nawet coś tak prostego, jak budowanie szałasu w lesie. Dzieci współpracują, rozwiązują problemy, przekraczają własne ograniczenia – zarówno fizyczne, jak i umysłowe.

Ostatnio podczas jednej z takich zabaw nasz młodszy syn z ogromną wytrwałością ciągnął ciężką belkę, wiedząc, że jest ona niezbędna do konstrukcji szałasu. Jego starszy brat dołączył, aby pomóc, a potem wspólnie dokończyli pracę. To przykład tego, jak dzieci w zabawie rozwijają kreatywność, umiejętność współpracy i wytrwałość.

André Stern często podkreśla, że dzieci bawiące się swobodnie są kreatywne, wytrwałe i gotowe do pokonywania własnych ograniczeń w sposób, który jest inspirujący także dla dorosłych.

Dziecięca zabawa to dla nas, dorosłych, również lekcja zaangażowania i koncentracji. Nasze córki od lat tworzą prezenty – bransoletki, kartki okolicznościowe, rękodzieło. To zajęcia, które wymagają precyzji, cierpliwości i skupienia. Nawet najmłodsza z nich, z niezwykłym zaangażowaniem, nawleka koraliki przez wiele godzin.

Patrząc na to, przypomina mi się zdanie Brendy Ueland z książki Jeśli chcesz pisać: „Kiedy tworzysz, bądź tak skupiony jak dziecko nawlekające koraliki.” Obraz dziecka pochylonego nad swoją zabawą pokazuje, jak naturalna jest w nas zdolność do wytrwałości i koncentracji.

André Stern i Ken Robinson zgadzają się, że swobodna zabawa to coś więcej niż dziecięcy przywilej. To kluczowy element edukacji i rozwoju. Zabawa rozwija kompetencje, które są dziś niezbędne w zmieniającym się świecie: kreatywność, empatię, zdolność współpracy.

Arno Stern, ojciec André, traktował swobodną zabawę dzieci z pełną powagą. Przez ponad 70 lat pracy w swojej pracowni Malort dawał dzieciom narzędzia, przestrzeń i czas, by mogły w pełni wyrażać siebie. Jego postawa była jasna – dzieci zasługują na najlepsze warunki do rozwijania swojego potencjału.

Arno Stern uważał, że porządek i dobrze zorganizowana przestrzeń w pracowni Malort dawały dzieciom poczucie bezpieczeństwa, które pozwalało im skupić się na procesie tworzenia. Nie chodziło o to, by osiągnąć konkretny cel, lecz o samą radość płynącą z malowania. W swojej książce Szczęśliwy jak dziecko, które maluje napisał: „Zabawa kreską daje nieskończoną przyjemność.”

André Stern nazywa siebie „dzieckiem Malortu” i podkreśla, że doświadczenie swobodnej zabawy w dzieciństwie pomogło mu w pełni rozwinąć swój potencjał. Dziś przekazuje tę ideę dalej, mówiąc, że dzieci są „bombami potencjału”, które mogą stać się wszystkim, czym zdolna jest się stać istota ludzka – jeśli tylko damy im przestrzeń do swobodnego rozwoju.

Niestety, w dzisiejszych czasach dzieci mają coraz mniej okazji do prawdziwej, swobodnej zabawy. Większość ich czasu zajmują szkoła, zajęcia dodatkowe, obowiązki, a nawet organizowana zabawa, która rzadko bywa wolna od narzuconych reguł. André Stern mówi, że w takich warunkach Malort staje się oazą – miejscem, gdzie dzieci mogą poczuć pełną wolność i po prostu być sobą.

Swobodna zabawa może być również zaproszeniem dla dorosłych do nawiązania głębszej relacji z dziećmi. André Stern podkreśla, że dzieci nie potrzebują wyłącznie towarzystwa rówieśników – poszukują kontaktu z innymi ludźmi, którzy dzielą ich pasje i są otwarci na wspólną aktywność. Niestety, w dzisiejszym świecie coraz rzadziej dorośli angażują się w zabawę.

Dla wielu dorosłych zabawa wydaje się czymś infantylnym, czymś, co wymaga zmiany sposobu bycia. Tymczasem zabawa może przybierać różne formy – od kreatywnych działań po wspólne odkrywanie nowych zainteresowań. Najważniejsze, by pozwolić dzieciom prowadzić i nie narzucać swoich oczekiwań.

Arno Stern, organizując swoje pracownie, dawał dzieciom pełną swobodę i narzędzia najwyższej jakości, podkreślając, że dzieci zasługują na najlepsze warunki. Ta postawa odzwierciedla głęboki szacunek wobec dziecięcej kreatywności i naturalnego potencjału.

Dla nas, jako rodziców, obserwowanie swobodnej zabawy naszych dzieci jest źródłem zaufania. Dzięki temu widzimy, jak wiele się uczą i jak rozkwitają ich talenty. To przypomina nam, że dzieci nie są „białą kartą”, którą należy zapisać, lecz bombą potencjału, która potrzebuje tylko przestrzeni i wsparcia, by eksplodować.

Zabawa jako narzędzie uczenia się to przesłanie, które płynie zarówno od André Sterna, jak i Kena Robinsona. Inspirują nas oni do tego, by zaufać dzieciom i ich naturalnym procesom rozwoju. Swobodna zabawa to nie tylko sposób na naukę – to również metoda odkrywania własnych talentów i mocnych stron, które stanowią najlepsze zabezpieczenie na przyszłość w świecie, którego nie potrafimy przewidzieć.

Ken Robinson mówił, że jeśli miałby dać jedną radę rodzicom zatroskanym o przyszłość swoich dzieci, powiedziałby: „Pozwólcie im się bawić.” To w zabawie dzieci rozwijają swoje kompetencje przyszłości: kreatywność, zdolność współpracy, empatię, wytrwałość i umiejętność rozwiązywania problemów.

Dla nas zabawa stała się nie tylko sposobem na wychowywanie naszych dzieci, ale również źródłem spokoju i pewności, że poradzą sobie z wyzwaniami, które przyniesie im życie. To dzięki zabawie rozwijają swoje kompetencje, zdobywają wiedzę i budują wiarę we własne możliwości.

Bardzo dziękujemy za wysłuchanie tego odcinka. Mamy nadzieję, że te refleksje zainspirowały Was tak, jak inspirują nas każdego dnia. Linki do książek i poprzednich odcinków podcastu znajdziecie w opisie. Do usłyszenia w kolejnym odcinku!

Dodaj komentarz