Autentyczność, integralność, sprawczość… to tylko kilka potrzeb jakie muszą być zaspokojone, aby dziecko czuło się szczęśliwe. Jakich jeszcze potrzeba?
Danielle Graf i Katja Seide są autorkami bloga “Najbardziej upragnione dziecko wszech czasów doprowadza mnie do szału”, który ma już ponad 36 milionów odsłon. Ich pierwsza wspólnie napisana książka Najbardziej upragnione dziecko wszech czasów doprowadza mnie do szału od trzech lat znajduje się na liście bestsellerów Der Spiegel. Jest także jednym z najpopularniejszych tytułów o rodzicielstwie na amazon.de.
Zapraszamy do przeczytania fragmentu.
Danielle Graf i Katja Seide
Fragment książki “Najbardziej upragnione dziecko wszech czasów doprowadza mnie do szału”
Czego każdy człowiek potrzebuje do szczęścia
Powietrze, pożywienie, woda, sen, higiena – dla wszystkich jest jasne, że bez zaspokojenia tych podstawowych potrzeb dość szybko byśmy umarli. Po chwili zastanowienia większości z nas przychodzą do głowy również potrzeby takie jak ruch lub trenowanie ciała, spokój i odpoczynek, seks i kontakt fizyczny, a także ochrona przed niebezpieczeństwami. Istnieją także inne, mniej oczywiste potrzeby, które muszą zostać zaspokojone w życiu każdego człowieka. Piszemy „muszą” świadomie, ponieważ człowiek może być szczęśliwy tylko wtedy, kiedy jego potrzeby są zaspokojone. Osoby, którym brakuje wielu ważnych elementów szczęścia, wpadają w depresję i często tracą chęć życia.
Ludzki mózg jest bowiem tak zaprogramowany, że zaspokajanie potrzeb powoduje wyrzut dopaminy i oksytocyny, czyli w organizmie uwalniane są tak zwane hormony szczęścia i człowiek czuje się dobrze. Jeśli natomiast potrzeby są bagatelizowane albo w ogóle pozostają nierozpoznane, wyrzut tych neuroprzekaźników nie następuje. Człowiek zaczyna stawać się nieszczęśliwy. Niestety, jest to bardzo nieokreślone nieszczęście. Takie, które nie ma widocznego powodu. Ponieważ często nie jesteśmy naprawdę świadomi własnych potrzeb, w takich chwilach zaczynamy szukać strategii, które przywrócą nam poczucie szczęścia. Na ogół jednak używamy niewłaściwych środków. Ale zanim dokładniej omówimy niewłaściwe strategie, wskażemy naprawdę podstawowe potrzeby życiowe człowieka.
Autentyczność i integralność
Każdy człowiek chciałby być sobą, aby nie musiał się dopasowywać do innych. Mamy tę potrzebę od urodzenia. Niestety, w przeszłości od niemowląt i małych dzieci oczekiwano bardzo mocnego dostosowywania się do życzeń rodziców, a to doprowadziło do tego, że większość z nas nie mogła nawet w pełni rozwinąć własnego „ja”. Wyrośliśmy trochę krzywo, wygięci w kierunku, w którym nas popychano. Takie życie „na niewłaściwej ścieżce” może skutkować tym, że człowiek nieustannie czuje się w niejasny sposób nieszczęśliwy albo jest mu źle.
Sprawczość
Nic nie uszczęśliwia dzieci (i dorosłych) bardziej niż sytuacja, w której widzą, że mają na coś wpływ. Na przykład kiedy niemowlę po raz pierwszy pociąga za sznureczek marionetki, a ona wtedy porusza rękami i nogami. Albo kiedy roczniak z wielkim trudem wdrapuje się sam na krzesełko do karmienia. Albo kiedy dwulatek smaruje sobie kanapkę dziecięcym nożem… Dlatego ważne jest, byśmy nie wyręczali przesadnie swoich dzieci ze strachu, że zrobią sobie krzywdę. W ten sposób automatycznie odbieramy im możliwość zaspokojenia potrzeby sprawczości. Wiele problemów, które mamy z dziećmi w wieku od pięciu do dziesięciu lat, wynika z tego, że nie doświadczają one sprawczości. Odnoszą wrażenie, że nie mają własnego życia w swoich rękach i że nie mogą go poprawić poprzez własny wysiłek. Z tego powodu są nie tylko nieszczęśliwe, lecz wręcz narażone na depresję.
Podejmowanie własnych decyzji
Gdy tylko dziecko zauważa, że ono to „ja”, a ktoś inny to „ty”, rośnie w nim potrzeba podejmowania własnych decyzji. Początek fazy autonomii wyznacza pierwsze gwałtowne „nie!” wykrzyczane przez dziecko. Jako rodzice powinniśmy zwracać uwagę na to, by – oczywiście zgodnie z wiekiem – przyjmować jak najwięcej sprzeciwów dzieci, a także by pozwalać dzieciom na własne decyzje dotyczące ich samych. Dla wszystkich powinno być jasne, że to nie oznacza, iż należy jeździć na rowerze po mieście w zimie z rocznym dzieckiem ubranym nieodpowiednio do pogody – o takim przypadku można było niedawno przeczytać w pewnej gazecie. Takie zachowanie to zaniedbanie obowiązku opieki nad dzieckiem i należy się za nie kara. Jednak nawet maluszkom można dawać szanse na podejmowanie decyzji. Im dziecko starsze, tym więcej dowolności powinniśmy mu zostawiać: W co się ubiorę? Kiedy czuję zmęczenie i idę spać? Ile zjem? Kiedy pójdę do toalety? Czego chcę się nauczyć?
Jeśli rodzice nie szanują tej potrzeby dziecka, ono wciąż walczy o jej zaspokojenie. Dotyczy to w szczególności dzieci w wieku od pięciu do dziesięciu lat. Czują się już niesamowicie duże i kiedy dajemy im za mało swobody podejmowania decyzji i nie pozwalamy przejmować odpowiedzialności za siebie, reagują złością, a czasem nawet agresją.
Uznanie
Uznanie za to, co robimy i kim jesteśmy, stanowi jedną z najważniejszych podstawowych potrzeb człowieka. Jest ono często mylone z pochwałą, choć pochwała to jedynie pewna namiastka. Prawdziwe uznanie można wyrazić spojrzeniem, postawą ciała, zwykłym „dziękuję” albo skinieniem głową. To błysk w oczach matki patrzącej na dziecko, który działa o wiele silniej niż jakiekolwiek entuzjastyczne słowa. Jeśli relacja między dwiema osobami kuleje, często wynika to z tego, że jedna z nich czuje, iż otrzymuje od drugiej za mało uznania. W takiej sytuacji dzieci często zaczynają umyślnie prowokować, a kobiety i mężczyźni zrzędzą lub wykazują zachowania biernoagresywne – są to nieświadome strategie, za pomocą których człowiek próbuje pokazać, że nie czuje się już wartościowy dla innych. Brak poczucia uznania wyraża się również w tonie głosu. Być może zdarzyło ci się być świadkiem sytuacji, w której ktoś mówił do swojego partnera poniżającym tonem, a jego mimika i gesty wyrażały złość. Przeważnie takie pary wkrótce się rozstają.
Niestety, dzieci nie mogą się rozwieść z rodzicami. Jeśli dorośli codziennie zwracają się do nich zirytowanym tonem, stają się one tak samo nieszczęśliwe jak mąż albo żona, którym brakuje uznania. I nie tylko. Może to również wpłynąć na ich postrzeganie siebie. Jeśli bowiem nawet rodzice nie patrzą na nie z miłością, to zaczynają się obawiać, że nie są godne miłości – tak interpretuje tę sytuację dziecięcy mózg.
Przywiązanie emocjonalne
Niemowlęta, którym przez dłuższy czas brakuje emocjonalnej opieki, mają później przez całe życie zwiększoną podatność na stres. Kiedy cesarz Fryderyk II Hohenstauf zabronił mamkom odzywać się do niemowląt, którymi się zajmowały, dzieci te zmarły. Brak przywiązania emocjonalnego i miłości w ich życiu przełożyły się na biologiczne aspekty działania ich ciał – ich organizmy po prostu przestały funkcjonować. Z kolei dzięki troskliwej opiece ludzki mózg wytwarza substancje wywołujące uczucie szczęścia. Bez miłości umieramy, z miłością rozkwitamy – co dowodzi, że z natury potrzebujemy choć minimalnej dawki przywiązania emocjonalnego. To ważna podstawowa potrzeba.
Cel
Ludzie mają zakorzenioną na poziomie biologicznym potrzebę planowania przyszłości. Kiedy na przykład z powodu bieżących okoliczności życiowych nie możemy sformułować osiągalnego dla nas marzenia, reagujemy agresją, depresją albo tendencją do uzależnień. Pracuję jako pedagożka specjalna z dziećmi ze słabo wykształconych rodzin w centrum miasta. Bardzo trudno jest je zmotywować do jakiegokolwiek wysiłku. „Po co mam się tego w ogóle uczyć? I tak nigdy nie znajdę pracy. Dostanę zasiłek jak moi rodzice i będę całymi dniami siedzieć przed telewizorem”. Te dzieci jeszcze nie weszły w wiek dojrzewania, a już się poddały w życiu. Nie są z tego powodu szczęśliwe.
Również dorośli potrzebują rozwijającego celu, by zachować zdrowie i wigor. Chyba każdy słyszał o poczuciu obezwładnienia, jakie dopada człowieka, który w pracy zabrnął w ślepy zaułek i nie ma perspektyw. Albo o ziejącej pustce, w którą wpadają niektórzy po przejściu na emeryturę. My, ludzie, jesteśmy jedynymi „zwierzętami”, które snują plany na przyszłość i mogą gonić za marzeniami. Potrzebujemy tych marzeń o dobrej przyszłości, są nam one niezbędne do szczęścia.
Przynależność i bezpieczeństwo
Psycholożka społeczna i neurobiolożka Naomi Eisenberger udowodniła na podstawie eksperymentu, że społeczne wykluczenie ze wspólnoty aktywuje w mózgu ludzkim te same obszary, które zwykle się uaktywniają, gdy człowiek odczuwa prawdziwy ból fizyczny. Podczas tego badania mężczyzna grał na komputerze w piłkę z dwoma innymi uczestnikami eksperymentu, których nie widział. Na początku rzucali do siebie piłki mniej więcej równomiernie. Jednak po pewnym czasie mężczyzna przestał otrzymywać wirtualne podania od innych graczy. Rezonans magnetyczny wykazał wyraźnie, jak bardzo „bolało” go to wykluczenie. Potrzebę przynależności i bezpieczeństwa łatwo jest również rozpoznać w życiu codziennym z dziećmi. Nic nie skutkuje u nich taką paniką jak groźba ze strony rodziców, że zaraz odejdą sami, jeśli dziecko natychmiast z nimi nie pobiegnie. Nic nie wywołuje u nich tak głębokiego nieszczęścia jak przyjaciele, którzy nagle chcą się bawić bez nich. Tak jak dorośli, dzieci mają ogromną potrzebę, by być częścią wspólnoty.
Działanie na rzecz wspólnoty
Kiedy byłam studentką, opiekowałam się starszymi osobami. Jeździłam do nich codziennie, myłam je, ubierałam i przygotowywałam dla nich jedzenie. Większość z nich nie chciała już żyć. Kiedy pytałam dlaczego, zawsze padała ta sama odpowiedź: „Bo już mnie nikt nie potrzebuje”. Wszyscy ci ludzie mieli poczucie, że nie mogą już wnieść niczego wartościowego w życie wspólnoty. Bycie potrzebnym to jedna z podstawowych potrzeb człowieka i widać to już od najmłodszych lat. Dzieci, które są we wszystkim wyręczane, w pewnym momencie czują się sfrustrowane i stają się agresywne – właśnie dlatego, że nie mogą nic zrobić dla dobra rodziny. Dopiero kiedy dostają p r a w d z i w e, czyli naprawdę odpowiedzialne zadania, ich podstawowa potrzeba zostaje zaspokojona, a agresywne zachowania znikają.
Dzieciom nie pomoże to, że dostaną jakiekolwiek zadania do wykonania, na przykład podlewanie kwiatów. Te zadania muszą mieć jakiś sens. To nie musi być nic wielkiego, wystarczy choćby pomoc mamie we wniesieniu ciężkich zakupów po schodach, jeśli sama nie daje sobie z tym rady; zbieranie mleczy dla świnki morskiej; mieszanie sosu w garnku, by się nie przypalił, kiedy tata zmienia pieluszkę braciszkowi lub siostrzyczce; kupienie bułek w piekarni, podczas gdy mama nakrywa stół do śniadania. Tę listę można ciągnąć bez końca. Wszystkie zadania, które sprawiają, że rodzina (przez krótką chwilę) n a p r a w d ę jest zdana na pomoc dziecka, by wszystko poszło gładko, zaspokajają potrzebę działania na rzecz wspólnoty.
Śmiech i zabawa
Neurobiolodzy Dean Mobbs i Allan Reiss z amerykańskiego Uniwersytetu Stanforda udowodnili, że również śmiech trwale pobudza ośrodek nagrody w ludzkim mózgu. Kiedy się śmiejemy i ogarnia nas radość, czujemy się dobrze. Ściśle związana z tym uczuciem jest także zabawa. Nawet słabiej rozwinięte ssaki, które bawią się ze sobą nawzajem, wykazują pewną formę śmiechu (inną niż u człowieka) i u nich także następuje wówczas wyrzut hormonów szczęścia. Zabawa, śmiech i radość odgrywają zatem z natury bardzo istotną rolę. Należą do podstawowych potrzeb życiowych.
Uzewnętrznianie uczuć
Ważny element higieny psychicznej stanowi możliwość uzewnętrzniania wszystkich uczuć i dlatego jest to jedna z podstawowych potrzeb ludzkich. Niestety, jako społeczeństwo wciąż mamy z tym ogromne problemy. Złość i smutek w połączeniu ze strategią agresji nie są mile widziane i często zostają za szybko „wyłączone”. Niestety, ciągle jeszcze trenuje się dzieci, by nie okazywały zbyt wielu uczuć, a zatem by nie płakały za głośno, nie złościły się za długo, a także nie rozpaczały zbyt mocno.
Porządek
Każdy człowiek ma biologicznie zakorzenioną potrzebę porządku, niezależnie od tego, czy uważa się za schludną osobę, czy nie. Nie oznacza to, że czujemy się dobrze tylko wtedy, kiedy wszystko jest zawsze posprzątane. Oznacza to, że czujemy się dobrze, kiedy możemy p r z e w i d z i e ć przebieg określonych zdarzeń. To dlatego rytuały działają tak odprężająco na niemowlęta i nieco starsze maluchy. Chaotyczna, nieprzewidywalna codzienność byłaby dla naszego mózgu niezwykle stresująca. Przez jakiś czas da się taki stan jakoś wytrzymać i przezwyciężyć, ale jeśli trwa on dłużej, skutkuje różnymi chorobami.
Powtórzmy zatem: prawdziwe potrzeby odznaczają się tym, że mają je wszyscy ludzie ze wszystkich kultur. Dzieje się tak dlatego, że prawdziwe potrzeby są biologicznie zakorzenione w mózgu. Kiedy są zaspokojone, jego część zwana układem nagrody wydziela hormony szczęścia. Czujemy się wówczas zdrowi, szczęśliwi i afirmujemy życie.
Wbrew częstym postulatom ekspertów nie oznacza to jednak, że dzieci koniecznie potrzebują zasad i wytycznych. Po pierwsze, nie są one równoznaczne z porządkiem. Dzień jest już wystarczająco uporządkowany, jeśli wiadomo, że rano wstajemy i się ubieramy, potem idziemy do przedszkola albo na plac zabaw, a wieczorem znowu udajemy się do łóżka. Nawet gdyby poza tym dziecko nie musiało przestrzegać żadnych zasad, to jego dzień miałby swój porządek. Po drugie, to, ile porządku potrzebuje dany człowiek, zależy od jego charakteru. Niektórzy mają dużą potrzebę porządku w życiu, a inni małą.
Wiek od 5 do 10 lat to okres, w którym tworzą się podstawy stabilnego rozwoju osobowości. Autorki przytaczają autentyczne sytuacje z życia swojego oraz swoich czytelników, wzbogacone o porady, które pomagają czytelnikom zachować harmonię, w której potrzeby wszystkich członków rodziny są zaspokojone.