Wychowanie

Jak zbudować dobrą relację z dzieckiem?

Czym dla rodziców jest udana relacja? Jak rodzice mogą najlepiej odpowiedzieć na zdolność dzieci do nawiązywania więzi? Czego dzieci potrzebują od swoich rodziców?

W książce Jesteś okej taki, jaki jesteś Katharina Saalfrank przekonuje, że psychologia rozwojowa oraz badania mózgu już od dawna dostarczają nam wystarczającej wiedzy na temat dzieci i tego, czego potrzebują, aby dobrze rosnąć i się rozwijać. Dlatego mówi stanowczo o potrzebie fundamentalnej zmiany paradygmatu: dzieci nie potrzebują wychowania, ale relacji!

“Kocham swoje dziecko” –

podstawa każdej relacji rodzic-dziecko

Fragment książki “Jesteś okej taki, jaki jesteś” Kathariny Saalfrank

Bycie z kimś w relacji nie mówi nic o jakości tej relacji. A przecież to jakość jest kwestią zasadniczą. Uważam, że dobra i konstruktywna relacja polega na wspieraniu. A jednocześnie daje pewność, że reakcje i odpowiedzi drugiej osoby będą traktowane poważnie i cenione.

Relację rodzic−dziecko cechuje wyjątkowa jakość. Rodzice zapytani, czy kochają swoje dziecko, zawsze natychmiast odpowiadają: „Tak”. Więc mówimy o miłości w relacjach z dziećmi, o związku opartym na miłości. Ale jak można zdefiniować miłość? Często słyszymy, że sama miłość nie wystarczy. Lub że miłość może być przytłaczająca. Co zatem rozumiemy pod pojęciem „miłość” i kiedy jest ona korzystna, a kiedy destruktywna?

Aby zbliżyć się do odpowiedzi, powinniśmy wziąć pod uwagę dwa fundamentalne pierwotne doświadczenia, które stały się naszym udziałem w okresie prenatalnym, kiedy znajdowaliśmy się w ciele swojej biologicznej matki. Już w tej wczesnej, prenatalnej fazie naszego życia mieliśmy pierwsze doświadczenia z relacją. Podstawowym doświadczeniem całej ciąży jest to, że z jednej strony dziecko pozostaje w silnej, intymnej i bezpiecznej relacji z matką, z którą łączy je pępowina, a z drugiej – z każdym dniem rośnie w jej łonie i nawet tam staje się coraz bardziej autonomiczne, kompetentne, coraz bardziej niezależne i samodzielne.

To właśnie to doświadczenie czyni nas istotami społecznymi, zdolnymi do nawiązywania relacji – i pozwala nam wejść w życie wyposażonymi w tęsknotę za odzyskaniem dokładnie tej jakości relacji. A więc bliska więź z jednoczesnym zachowaniem autonomii stanowi podstawę jakości naszej relacji z dziećmi.

Życie w tej formie relacji oznacza, że obie strony czują się ze sobą związane bardzo blisko i głęboko, ufają sobie nawzajem i wiedzą, że mogą na sobie polegać. Wiedzą też, że jedna nie chce od drugiej niczego więcej prócz możliwości rozwoju i stania się osobą samodzielną i odpowiedzialną, niezależną i autonomiczną. Na tym polega jakość relacji z naszymi dziećmi. I może się to wydawać sprzeczne, ale miłość obejmuje taki właśnie stan napięcia. Jest jedyną formą relacji, w której można być jednocześnie wolnym i związanym. A także warunkiem koniecznym, aby dzieci dobrze się rozwijały i pielęgnowały swój potencjał, aby czuły się kochane, doświadczając bycia w relacji, której podstawę stanowi uczucie i docenianie, i otrzymując przesłanie egzystencjalne: „Jesteś okej taki, jaki jesteś!”.

Wszelkie relacje, które nie spełniają tych warunków, spowalniają, naruszają lub mocno utrudniają rozwój dziecka.

Jeśli my, rodzice, wiemy o tych dwóch podstawowych potrzebach, które nosimy w sobie zarówno my, jak i nasze dzieci, a także mamy świadomość, że nasze dzieci rozwijają się w obszarze konfliktu między tymi dwiema potrzebami, możemy wziąć odpowiedzialność za to, żeby utrzymywać je w równowadze. Będziemy wówczas dawać swoim dzieciom poczucie więzi, gwarantując im przy tym zachowanie autonomii. Dzięki temu zapewniamy im nie tylko bezpieczeństwo, ale też jak największą niezależność sprzyjającą rozwojowi. Johann Wolfgang von Goethe wyraził to na swój sposób już wieki temu:

Dwie rzeczy powinny otrzymać dzieci od swoich rodziców: korzenie i skrzydła.

Trzy (podstawowe) budulce relacji z dziećmi

Wyjaśniłam już, że dzieci pragną więzi z nami, dorosłymi, że zasadniczo mają skłonności do „pracy zespołowej” i już z chwilą narodzin dysponują wieloma umiejętnościami. Między innymi posiadają wrodzoną zdolność do tworzenia relacji. Składają się na nią ich trzy główne cechy: otwartość, brak uprzedzeń i umiejętność nawiązywania bliskiej więzi z opiekunami. Zasadniczo są to również zdolności, które my, dorośli, możemy (ponownie) aktywować w kontakcie z dziećmi, ponieważ wszyscy nosimy je w sobie.

Ale czym dla rodziców jest udana relacja? Jak rodzice mogą najlepiej odpowiedzieć na zdolność dzieci do nawiązywania więzi? Czego dzieci potrzebują od swoich rodziców?

Dzieci potrzebują:

  1. rodziców, którzy biorą na siebie odpowiedzialność,
  2. rodziców, którzy znają swoje granice,
  3. rodziców, którzy są autentyczni i szczerzy.
  1. Wziąć odpowiedzialność i ufać dzieciom

Kiedy na świat przychodzą dzieci i zostajemy rodzicami, automatycznie bierzemy na siebie odpowiedzialność. Nikt by temu nie zaprzeczył. Ale jak dokładnie rodzice postrzegają rodzicielską odpowiedzialność? Aby zbliżyć się do odpowiedzi na to pytanie, chciałabym zająć się trzema aspektami wymienionymi poniżej:

  • obszarami, w których rodzice są zobowiązani do przyjęcia odpowiedzialności,
  • momentami, w których rodzice mylą odpowiedzialność z władzą,
  • oddaniem odpowiedzialności dzieciom.

Jeśli my jako rodzice bierzemy odpowiedzialność za jakąś decyzję, to oznacza, że dzieci nie muszą jej ponosić, co w wielu przypadkach przyjmują z ulgą, o czym przekonamy się później. Oznacza to również, że podejmujemy decyzję za dziecko i tym samym narzucamy ją według własnego uznania, przez co ograniczamy autonomię i samostanowienie swojej pociechy. Należy zdawać sobie sprawę, jakie umiejętności powinny nabyć dzieci w trakcie dorastania. Czy chcemy ludzi, którzy potrafią rozwinąć swój własny wewnętrzny osobisty autorytet, którzy będą mogli w późniejszym życiu podejmować niezależnie i odpowiedzialnie decyzje egzystencjalne i społeczne, czy też ludzi, którzy ufają obcym autorytetom? To pytanie ma wiele wspólnego z tym, jak my, dorośli, radzimy sobie z odpowiedzialnością za decyzje, które faktycznie powinny należeć do dzieci. W jakim zakresie osoba dorosła przejmuje odpowiedzialność, a w jakim dziecko może podejmować decyzje za siebie i na własną odpowiedzialność? Albo inaczej: w jakim zakresie dorosły musi wziąć na siebie odpowiedzialność, a w jakim może zrezygnować z jej części, podzielić się nią lub pozostawić całkowicie dziecku, aby zapewnić mu zdrowy rozwój?

W tradycyjnej relacji rodzic−dziecko tego rodzaju pytania nie istniały. Role były jasno wyznaczone, a dorośli w każdym momencie decydowali za dziecko, które musiało ugiąć się pod ich wolą, podporządkować się i być posłuszne. Samostanowienie i autonomia nie miały żadnego znaczenia. Dziś wiemy, jak te aspekty są ważne dla zdrowego rozwoju dzieci.

Kiedy omawiam z rodzicami temat odpowiedzialności, często pojawia się pytanie: „W jakim zakresie mogę, a w jakim muszę wziąć na siebie odpowiedzialność?”.

Dwuipółletni Jannik jest ze swoim ojcem poza domem. Ojciec pcha wózek, w którym leży młodsza siostra chłopca, Jannik trzyma się boku wózka. Gdy dochodzą do ruchliwej ulicy, ojciec bierze

Jannika za rękę. Malec jednak dostrzega plac budowy, wyrywa się i biegnie w jego kierunku. Ojciec reaguje szybko. Dogania syna w kilku susach.

– Na ulicy masz trzymać się mojej ręki! – przypomina i nie zwracając uwagi na protesty Jannika, chwyta go za rączkę.

– Nie, tato – skarży się Jannik. – Nie chcę, już jestem duży.

Ojciec kuca obok niego, wciąż trzymając chłopca za rękę. Również patrzy na plac budowy i wskazuje na wielką koparkę, która z dużym hałasem wysypuje zawartość łopaty do kontenera.

– Spójrz tam, jaka wielka koparka, Jannik!

Chłopiec jest zachwycony. Nieco później idą dalej, ręka w rękę.

– Jeśli chcesz, możesz teraz iść sam przodem – mówi ojciec, gdy ulica jest za nimi.

Jannik uwalnia się z uścisku ojca i znów przytrzymuje się boku wózka.

Nikt tutaj nie zrobiłby wyrzutów ojcu Jannika i nie powiedziałby, że użył władzy rodzicielskiej, aby podporządkować sobie syna. Z pewnością zgodzimy się, że musiał podjąć działanie i wziąć na siebie odpowiedzialność. Chociaż przeforsował swoją wolę, wykorzystując przewagę fizyczną, a także użył władzy rodzicielskiej, to jednak jej nie nadużył. Nie ma wątpliwości, że rodzice decydują za swe małe dzieci i w ten sposób je chronią, gdy dochodzi do potencjalnie niebezpiecznej sytuacji. Jest więc wiele (małych, ale też większych) momentów, kiedy rodzice przejmują odpowiedzialność za dziecko, bo stawką jest życie i zdrowie.

Pozwólcie, że opisaną wyżej scenę – Jannik powinien iść, trzymając ojca za rękę – opiszę w inny sposób:

– Nie, tato – skarży się Jannik. – Nie chcę, już jestem duży. Ze smutkiem zwiesza głowę, a ojciec pochyla się nad nim i syczy ze złością:

– Ile razy ci mówiłem, że musisz iść tutaj za rękę? Natychmiast przestań marudzić, bo inaczej pójdziemy od razu dalej.

Jannik spogląda wystraszony na gniewną twarz ojca, który teraz bardzo mocno trzyma jego małą rączkę.

– Tak, tato – mówi i zaczyna płakać.

– Ciągle tylko ryczysz. Mówiłem ci. Jeśli natychmiast nie przestaniesz, pójdziemy dalej! – powtarza surowo ojciec i natychmiast ciągnie Jannika za rękę, mija plac budowy i koparkę.

Jannik szlocha całą drogę.

W tym wariancie opowieści ojciec również przejmuje odpowiedzialność rodzicielską, aby ochronić syna przez niebezpieczeństwem. Jannik dowiaduje się, że osobą decyzyjną jest jego ojciec. Jednak taki sposób określania odpowiedzialności nie stanowi dla chłopca sygnału, że ojciec otacza go troską i darzy miłością. Jednocześnie ta forma komunikacji dodatkowo obciąża relację rodzic−dziecko, a mężczyzna nakłada na syna odpowiedzialność za konflikt:

„Mówiłem ci. Jeśli natychmiast nie przestaniesz, pójdziemy dalej!”.

Jednak dzieci nie są odpowiedzialne za jakość relacji z nami, dorosłymi – nawet częściowo. Dzieci są dziećmi i same z siebie nie mogą brać na siebie żadnego zadania. Dla nas musi być jasne, że to my, rodzice, ponosimy całą odpowiedzialność, naszym zadaniem jest kształtowanie relacji z dziećmi. One byłyby tym całkowicie przytłoczone. Dzieci (swoim zachowaniem niedostosowanym do naszych wyobrażeń) wywołują stres. Na naszych barkach spoczywa odpowiedzialność, aby dobrze sobie z tym poradzić i zapewnić udaną relację. Innymi słowy: odpowiedzialność za budowanie dobrej relacji z dziećmi spoczywa niepodzielnie na dorosłych.

Katharina Saalfrank przekonuje, że psychologia rozwojowa oraz badania mózgu już od dawna dostarczają nam wystarczającej wiedzy na temat dzieci i tego, czego potrzebują, aby dobrze rosnąć i się rozwijać. Dlatego mówi stanowczo o potrzebie fundamentalnej zmiany paradygmatu: dzieci nie potrzebują wychowania, ale relacji!

“Chciałabym dodać ci otuchy. Rodzice mają prawo pozwolić sobie na spokój i zaufanie do własnych umiejętności. Bo spokój pozwala nam przybliżyć się do spraw, które pojawiły się w naszym życiu, ułatwia zdobycie się na odwagę i podejmowanie prób. Dzięki niemu możemy rosnąć wewnętrznie poprzez wspólne doświadczenia w relacji ze swoimi dziećmi.
Katharina Saalfrank książki

Dodaj komentarz