Podcast

Trzy osoby, które sprawiły, że zdecydowaliśmy się na edukację domową

Odcinek 1

Jeżeli edukacja domowa Cię kusi, ale masz wątpliwości, to jak zrobić pierwszy krok? Jeżeli czujesz, że tradycyjna szkoła nie daje Twojemu dziecku tego, czego ono potrzebuje i zastanawiasz się, czy edukacja domowa może być drogą dla Twojej rodziny, to jak się przekonać, czy to będzie właściwa droga?

W tym odcinku opowiem o trzech osobach, które sprawiły, że zdecydowaliśmy się na edukację domową dla czwórki naszych dzieci.

Powiem także, co może pomóc Ci przekonać się, czy edukacja domowa może być dobrym rozwiązaniem dla Twojej rodziny i jak zrobić pierwszy krok. Gdzie szukać inspiracji, wsparcia i jak pokonać swoje wątpliwości.

Linki:
Klucze do edukacji domowej: https://wydawnictwoelement.pl/klucze-do-edukacji-domowej/
Newsletter: https://wydawnictwoelement.pl/newsletter/
YouTube: https://www.youtube.com/@element3165

Posłuchaj

Nazywam się Aleksander Baj i to jest pierwszy odcinek podcastu Baj Example o edukacji domowej, rodzicielstwie rozwoju i o tym, co z nas wyrośnie.

Od kilkunastu lat prowadzę Wydawnictwo Element. Prowadzę je wspólnie z żoną i razem wychowujemy czwórkę dzieci w edukacji domowej. W naszym Wydawnictwie wydajemy książki o nowych podejściach do edukacji i w dużej mierze, dlatego zdecydowaliśmy się na edukację domową dla naszych dzieci.
Zdecydowaliśmy się na to ze względu na ludzi i autorów, których spotkaliśmy na naszej drodze.

Kluczowe osoby

I pierwszym takim człowiekiem był Ken Robinson. Być może go znacie. Jego prelekcja na konferencji TED zatytułowana: Czy szkoły zabijają kreatywność jest bardzo popularna. Na samej stronie konferencji TED została odtworzona ponad 80 milionów razy, a łącznie liczy się już liczbę odsłon w setkach milionów.

I ja pierwszy raz zobaczyłem te prelekcje, kiedy byłem na drugim roku studiów. Studiowałem prawo i na tym etapie nie wiedziałem, co chcę robić w życiu. Wiedziałem na pewno, że nie chcę zostać prawnikiem. Studia bardzo mnie przygnębiały i zastanawiałem się, co innego mogłoby dać mi poczucie spełnienia i satysfakcji.

Co byłoby. Co byłoby taką rzeczą, którą naprawdę chciałbym robić. I wtedy właśnie nauczycielka angielskiego z liceum podesłała mi link do prelekcji Kena Robinsona: Czy szkoły zabijają kreatywność? I Robinson bardzo mnie zainspirował. Po tym jak obejrzałem tę prelekcję, to zacząłem sobie o nim czytać.

Okazało się, że on akurat wydał książkę zatytułowaną Uchwycić żywioł. O tym, jak znalezienie pasji zmienia wszystko. Nie było wtedy wydania polskiego, więc zamówiłem wydanie oryginalne. I ta książka pokazała mi, że każdy z nas ma naturalne talenty, ma naturalne, mocne strony i możemy tego szukać i możemy to odnaleźć i dzięki temu znaleźć więcej satysfakcji i spełnienia w życiu.

Ja w tym czasie, żeby nie studiować prawa, to zajmowałem się tłumaczeniami technicznymi, także po to, żeby sobie dorobić i pomyślałem, że jako odskocznię od tych tematów technicznych będę tłumaczył książkę Kena Robinsona po to, żeby dać ją do przeczytania innym osobom. Uważałem, że moi bliscy też mogliby skorzystać na tym, żeby przeczytali tę książkę.

I kiedy tłumaczenie było gotowe to zacząłem się zastanawiać, że warto by było znaleźć wydawcę dla książek Kena Robinsona w Polsce, ale to mi się nie udało. Natomiast w międzyczasie przestałem zajmować się tłumaczeniami, zacząłem pracować jako krupier w kasynie i wtedy kasyno było otwarte od wczesnych godzin popołudniowych, gdzie w tych godzinach zupełnie nie było klientów, ale krupierzy i tak musieli stać przy stołach, więc miałem dużo czasu na rozmyślanie.

Zacząłem rozmyślać, że być może sam założę wydawnictwo i wydam książkę Kena Robinsona w Polsce. Ale bardzo się wahałem i pomyślałem sobie Ken Robinson w tej prelekcji: Czy szkoły zabijają kreatywność? Mówi takie zdanie, że:

Jeżeli nie jesteś gotowy, żeby popełnić błąd, to nigdy nie zrobisz nic oryginalnego.

Więc pomyślałem sobie dobrze, w porządku. Najwyżej się pomylę. Najwyżej to błędzie błąd. Założyłem Wydawnictwo. Nie od razu udało mi się dostać prawa do książki Kena Robinsona, ale po pewnym czasie mi się udało. Dzięki temu, że założyłem Wydawnictwo, poznałem Dominikę, która szybko zaczęła mi pomagać. Dziś jest moją żoną i wspólnie wychowujemy dzieci w edukacji domowej.

Mamy czwórkę dzieci i Ken Robinson był pierwszą osobą, która pokazała nam nowe sposoby myślenia o edukacji. Szczególnie pokazała nam, czego brakuje tradycyjnej szkole i czego szkoła dzieciom na pewno nie da. Robinson w tej prelekcji: Czy szkoły zabijają kreatywność. i w książce: Uchwycić Żywioł opowiada historię Gillian Lynne.

Gillian Lynne, czyli opowieść o “problemowym” dziecku

Być może tę historię słyszeliście, być może znacie tę osobę. Ona jest choreografem i jest autorką choreografii do jednych z najbardziej znanych przedstawień wystawianych w wielu krajach świata, m.in. do Kotów i Upióru w operze. Robinson przeprowadził wywiad z Gillian Lynne i ona opowiadała mu, że kiedy była w szkole, to była zupełnie beznadziejna.

Nigdy nie odrabiała zadań domowych, przeszkadzała na lekcjach, wierciła się. Nauczyciele uważali, że ma trudności w nauce i w pewnym momencie doszło do tego, że zaprosili rodziców. Wezwali rodziców do szkoły i powiedzieli, że ich córka powinna pójść do psychologa i że prawdopodobnie będzie musiała się uczyć w szkole specjalnej.

To były lata trzydzieste. Uczenie się w szkole specjalnej było jak wyrok dla dziecka. Praktycznie przekreśliło drogę do dobrej edukacji w przyszłości. Mama rzeczywiście zabrała Gillian do psychologa. Gillian wspomina, że dobrze pamięta ten dzień, że weszła do pomieszczenia, że usiedli naprzeciw psychologa.

On przez chwilę z nią porozmawiał, potem przez 20 minut rozmawiał z mamą na temat wszystkich tych problemów, które Gillian miała w szkole. I w pewnym momencie zwrócił się do niej i powiedział, że teraz musi porozmawiać z mamą chwilę na osobności i poprosił, żeby zaczekała w pokoju, że to nie potrwa długo, że za chwilkę wrócą.

Wyszli z pokoju, kiedy wychodzili z pokoju, on włączył radio. Zamknęli za sobą drzwi. Stanął z mamą na korytarzu, tam było lustro weneckie, więc mogli widzieć, co dzieje się w pomieszczeniu. Psycholog powiedział do mamy: niech pani tylko stoi i patrzy. I kiedy tylko zamknęli drzwi. Ona wstała i zaczęła tańczyć.

Patrzyli na nią przez chwilę. Po czym psycholog znowu zwrócił się do mamy i powiedział: Pani córka nie jest chora. Ona jest tancerką. Niech ją pani zabierze do szkoły tańca. Mama zabrała ją do szkoły tańca. Gillian wspomina, że jej pierwsze wrażenie było takie, kiedy weszła do pomieszczenia, do sali, w której inni tańczyli, że nareszcie jest wśród osób, które są takie jak ona, które muszą się ruszać, żeby myśleć.

Zrobiła karierę jako solistka, potem założyła swój zespół taneczny, została choreografem. Współpracowała przy jednych z najbardziej popularnych przedstawień w historii i została multimilionerką. Robinson puentuje to w taki sposób: Mówi, że gdyby trafiła na kogoś innego, to inny lekarz mógłby przepisać jej lekarstwa i kazać się uspokoić.

Gillian miała szczęście, że trafiła na osobę, która zobaczyła w niej talent. Ale nie każdy z nas ma takie szczęście. Robinson w tej prelekcji: Czy szkoły zabijają kreatywność mówi., że mówi takie zdanie: Wielu niezwykle kreatywnych, utalentowanych, genialnych ludzi nie uważa siebie za takich, bo to, w czym byli dobrzy w szkole nie było doceniane albo było wręcz napiętnowane.

Jeden rozmiar nie pasuje każdemu

Robinson twierdzi, że żyjemy w czasach, w których nie stać nas na to, żeby w dalszym ciągu uczyć dzieci w ten sam sposób. On przez całe życie pracował w edukacji, był nauczycielem, był wykładowcą wyższej uczelni. Pracował przy rządowych projektach edukacyjnych w Wielkiej Brytanii. Pod koniec lat 90 tych był przewodniczącym rządowej komisji, która opracowała raport o stanie edukacji w Wielkiej Brytanii i ten raport, który nosił roboczą nazwę Raport Robinsona. A jego pełna nazwa brzmiała All our Futures, czyli Cała Nasza Przyszłość. Odbił się szerokim echem w Anglii i Wielkiej Brytanii.

Robinson pisał w nim, że edukacja dzisiaj nie zapewnia dzieciom takiej wiedzy i umiejętności, jakich potrzebują w XXI wieku i potrzebujemy radykalnych zmian w edukacji. Za swoją pracę Robinson dostał od królowej Elżbiety II tytuł szlachecki. On swoją pracą starał się pokazać, że systemy edukacji, które dziś mamy i które na całym świecie są bardzo podobne, on w książkach, w swoich wykładach, które dawał na całym świecie, pokazywał, że o ile szkoły w różnych krajach być może się różnią, to pod względem swoich podstawowych założeń są bardzo podobne na całym świecie.

Gdziebyśmy nie pojechali, w szkołach jest taka sama hierarchia przedmiotów. Na szczycie są przedmioty ścisłe i języki, pośrodku przedmioty przyrodnicze i społeczne. Sztuka, sport są na samym dole hierarchii, o ile w ogóle znajdują się w programach nauczania. Robinson mówi, że ten system powstał w okresie gospodarki przemysłowej, w której można było przyjąć, że jeżeli dzieci będą posiadały takie właśnie kompetencje to będą mogły znaleźć pracę i będą mogły być dla tej gospodarki przydatne. Ale dzisiaj to już nie jest prawda.

Natomiast według Robinsona my ciągle bardzo często wierzymy w tą starą opowieść o edukacji, że jeżeli dziecko będzie miało dobre oceny w szkole, to dobrze egzaminy, dostanie się na dobre studia, jeżeli dostanie się na dobre studia i skończy je z dobrym wynikiem, to będzie miało dobrą pracę, dom, samochód, rodzinę, dzieci i psa. Dziś dobrze wiemy, że to już nie jest prawda, że to jest nieaktualne. Dziś ludzie po studiach z wyższym wykształceniem mają trudności w znalezieniu pracy i mają je coraz częściej i jest to coraz powszechniejsze.

Robinson mówi o inflacji stopni naukowych , że one są coraz mniej warte jest tak w dużej mierze dlatego, że szkoła nie przygotowuje dzieci do tego i nie uczy ich tego, co będzie im potrzebne w pracy, w życiu zawodowym. Jest tak między innymi dlatego, że szkoła jest oparta na wiedzy, a rynek pracy dzisiaj jest oparty na umiejętnościach, ale jest też wiele innych powodów, o których Robinson mówi w książkach i mówi w swoich wykładach. Natomiast jego przekaz, jego taka misja była w tym, żeby zmieniać szkoły publiczne na całym świecie. On twierdził, że radykalnie potrzebujemy innej edukacji, że to nie chodzi o to, żebyśmy teraz zaczęli robić lepiej to, co robiliśmy do tej pory.

Potrzeba zmian

Ken Robinson mówił, że w edukacji, dzisiaj w szkołach musimy robić zupełnie inne, zupełnie nowe rzeczy, że musimy się wrócić do samych podstaw i zmienić sposób, w jaki uczymy dzieci. Ale mówił też, że ta zmiana nie nastąpi od góry, że nie możemy czekać na to, że rządy, że rząd jakiegokolwiek kraju dokona radykalnej zmiany edukacji, że rewolucyjne zmiany w ten sposób się nie dokonują.

Robinson mówi Rock and Roll to nie była rządowa inicjatywa, że edukacja zmieni się od dołu. Zmieni się wtedy, kiedy rodzice, nauczyciele, uczniowie, dyrektorzy szkół i wszyscy, którzy są zaangażowani w edukację, wezmą sprawy w swoje ręce i zaczną zmieniać szkoły. I to już się dzieje, i to dzieje się na całym świecie.

Robinson swoją największą książkę o edukacji, taką, w której podsumowuje te swoje poglądy na temat edukacji zatytułował: Kreatywne szkoły. Oddolna rewolucja, która zmienia edukację. On chciał w niej pokazać, że już dziś w ramach takich systemów, jakie mamy na całym świecie, ludzie zapewniają lepszą edukację dla dzieci i dzieje się to także w Polsce.

Zachęcał nas wszystkich, właśnie wszystkich zaangażowanych w jakikolwiek sposób w edukację do tego, żeby brać tę edukację w swoje ręce. Bo jeżeli wystarczająco dużo ludzi to zrobi, to zmiana nastąpi. Polski neurobiolog Marek Kaczmarczyk, który popularyzuje wiedzę o neurobiologii, o uczeniu się, o pracy mózgu.

On był także nauczycielem przez 20 lat i o zmianie w edukacji mówi w ten sposób, że edukacja zmieni się tak jak każdy inny system, że tak, jak inny organizm. Zmiana ewolucyjna zachodzi wtedy, kiedy presja środowiska jest wystarczająco silna, kiedy presja otoczenia na edukację będzie wystarczająco silna, to nastąpi zmiana, ale do tego czasu, to jest w naszych rękach i edukacja domowa jest sposobem na to, żeby wziąć edukację dzieci w swoje ręce. Dziś w edukacji domowej uczy się blisko 40 tysięcy dzieci. Ta liczba gwałtownie rośnie. Jest coraz więcej rodziców i coraz więcej uczniów, którzy chcą wziąć to w swoje ręce.

Powstaje coraz więcej tzw. szkół alternatywnych: demokratycznych, wolnościowych, waldorfskich, Montessori, w których ludzie, nauczyciele, liderzy zapewniają dzieciom lepszą edukację. W wielu przypadkach dzieci uczące się w tych szkołach są w edukacji domowej. Jeżeli jesteś osobą, która chce wziąć to w swoje ręce, ale nie wiesz jak zacząć, ale nie wiesz jak to zrobić, to jak zrobić ten pierwszy krok? Co powinieneś wiedzieć?

Pierwszy krok

My, dla nas osobą, która nam dała najwięcej, która dała nam takie poczucie, że możemy rzeczywiście uczyć dzieci w edukacji domowej, że jesteśmy w stanie to zrobić, że nie potrzebujemy do tego szczególnych warunków, szczególnego przygotowania i jakiejś określonej ilości pieniędzy. Taką osobą, która dała nam otuchy, odwagi i pewności był André Stern i jego ojciec Arno Stern.

Dowiedzieliśmy się o ich istnieniu z filmu dokumentalnego Alfabet. Być może ten film znasz. To jest film z 2013 roku, dokumentalny, który pokazuje systemy edukacji na całym świecie On je, w jakiś sposób tak krytycznie omawia. Ken Robinson jest jedną z postaci, która ma silny głos w tym filmie, a jako przeciwwaga dla tych tradycyjnych systemów edukacji pokazany jest André Stern.

To jest francuz, który nigdy nie chodził do szkoły. Został profesjonalnym gitarzystą, lutnikiem, dziennikarzem i redaktorem naczelnym magazynu muzycznego. Dziś jest także albo przede wszystkim autorem książek o rodzicielstwie, o dzieciństwie, o uczeniu się i prelegentem. Jego książki są przetłumaczone na blisko 10 języków.

André Stern jest świetnym mówcą, który wygłasza prelekcje na całym świecie. Każdego roku mówi do kilkudziesięciu tysięcy ludzi i on w swoich książkach i swoich prelekcjach dzieli się swoim doświadczeniem, dzieli się doświadczeniem. swoim jako osoby, która nigdy nie chodziła do szkoły i rodzica. Jego dwójka dzieci także nie chodzi dzisiaj do szkoły. I z tego jego przekazu dla rodziców i dla nauczycieli, dla ludzi zaangażowanych w edukację, dzisiaj chciałbym powiedzieć o jednej rzeczy. O tym, w jaki sposób ludzie tak naprawdę się uczą.

André Stern jako osoba, która nigdy nie chodziła do szkoły, bardzo często jest pytany o to, jak nauczył się różnych rzeczy, jak nauczył się czytać, pisać, liczyć, jak opanował tak zwaną wiedzę ogólną, jak nauczył się grać na gitarze, jak nauczył się budować instrumenty, jak nabrał kompetencje, które były mu potrzebne, żeby pracować jako redaktor naczelny czasopisma. I on opowiada o tym i w swoich wykładach, w swoich książkach opowiada o swoim dzieciństwie i opowiada, jak uczył się różnych rzeczy. Najważniejsze w tym chyba jest to. Stern współpracuje z niemieckim neurobiologiem, neurobiologiem Gerardem Hütherem, który mówi między innymi o tym, w jaki sposób uczy się mózg, w jaki sposób w mózgu powstają nowe połączenia, które odpowiadają za rozwój tego mózgu.

Badania neurobiologów

Hüther podaje przykład, że jakiś czas temu naukowcy zorientowali się na początku lat dwutysięcznych, że u młodzieży rozwija się obszar mózgu odpowiedzialny za pracę kciuka.

Było to, jak się szybko zorientowano, spowodowane intensywnym pisaniem SMS ów na telefonach, jakie wtedy funkcjonowały. No więc naukowcy doszli do wniosku, że skoro dzięki intensywnemu pisaniu SMS ów i korzystaniu z telefonu rozwija się obszar w mózgu odpowiedzialny za ruchy kciuka, to znaczy, że mózg jest jak mięsień, że rozwija się w tych obszarach, w których jest intensywnie używany.

No więc zaczęto robić kolejne badania. Bo skoro tak, to jeżeli będziemy intensywnie używać mózgu w obszarze matematyki i to części mózgu odpowiedzialne za operacje matematyczne będą się rozwijać. No ale po kolejnych doświadczeniach okazało się, że rezultaty nie są takie, jak oczekiwano, że to, co świetnie się sprawdza w przypadku pisania SMS ów, nie sprawdza się dla uczenia się matematyki.

I naukowcy zaczęli zastanawiać się, dlaczego Gerard Hüther w swoich książkach mówi, że kluczem są emocje, że emocje są nawozem dla mózgu, że mózg rozwija się w tych obszarach, w których używamy go z entuzjazmem. André Stern jedną ze swoich książek zatytułował Entuzjaści i w tej książce tą książkę opiera właśnie na tej myśli, że uczymy się wtedy, kiedy coś nas interesuje, kiedy coś nas budzi nasz entuzjazm, kiedy budzi nasze emocje. I mówi o tym, że z perspektywy ewolucyjnej nasz mózg nie powstał po to, żeby nabywać informacje, żeby je zapamiętywać. Nasz mózg został stworzony do rozwiązywania problemów.

Marek Kaczmarek mówi, że nazywa naszą współczesną szkołę transmisyjną. Mówi, że tam odbywa się transmisja wiedzy: nauczyciel coś wie i przekazuje to uczniom. Ale w okolicznościach, w których uczniowie często pytają, ale po co nam to jest? Ale do czego nam się to ma przydać? I to jest bardzo zasadne pytanie, bo z powodu tego, że oni nie wiedzą i nie czują tego, to bardzo szybko tych informacji zapominają. Mogą. I wszyscy znamy to ze swojego doświadczenia. Możemy opanować materiał do egzaminu, ale jeżeli ta informacja nie jest nam przydatna, to bardzo szybko jej zapomnimy.

Polski neurobiolog Marek Kaczmarzyk daje na to prosty przykład i ja teraz powiem go w jeszcze większym uproszczeniu, jeżeli w pierwotnej społeczności, w społeczności pierwotnych ludzi, społeczności zbieracko-łowieckiej był jakiś problem np. znaleziono nowy owoc i nie było wiadomo jak go otworzyć, bo miał twardą skorupę. I jeden z członków tej społeczności znalazł sposób. Położył owoc na kamieniu i uderzając drugim kamieniem, otworzył skorupę, to zapamiętywał, że w ten sposób da się rozwiązać problem i zapamiętywali to też inni członkowie tej społeczności. I nasz mózg do takich aktywności jest zaprojektowany. I to jest jeden z powodów, dla których neurobiolodzy mówią dzisiaj, że zapominamy 80% tego, czego uczyliśmy się w szkole. Zapominamy właśnie dlatego, że uczyliśmy się tego w sytuacji, w której to nie stanowiło dla nas problemu. W których to, nas, w których to było wyjęte z kontekstu i informacja podana w ten sposób.

Marek Kaczmarek mówi, że nazywa naszą współczesną szkołę transmisyjną. Mówi, że tam odbywa się transmisja wiedzy: nauczyciel coś wie i przekazuje to uczniom. Ale w okolicznościach, w których uczniowie często pytają, ale po co nam to jest? Ale do czego nam się to ma przydać? I to jest bardzo zasadne pytanie, bo z powodu tego, że oni nie wiedzą i nie czują tego, to bardzo szybko tych informacji zapominają. Mogą. I wszyscy znamy to ze swojego doświadczenia. Możemy opanować materiał do egzaminu, ale jeżeli ta informacja nie jest nam przydatna, to bardzo szybko jej zapomnimy.

Entuzjazm

André Stern mówi, że on zawsze uczył się tylko tego, co go ciekawiło, co budziło jego entuzjazm, co budziło jego emocje i dlatego uczył się skutecznie i trwale. A w jaki sposób się uczył? On często zadaje takie pytanie, co zrobi dziecko, jeżeli zostawimy je w spokoju?

Publiczność bardzo szybko odpowiada, że dziecko, które zostawimy w spokoju, zacznie się bawić. Stern mówi, że zabawa jest stanem, w którym entuzjazm rodzi się naturalnie. Skoro entuzjazm jest stanem, w którym mózg uczy się najbardziej efektywnie, to, w jaki sposób ten entuzjazm wywołać? Najprostszym sposobem jest zabawa. Nie da się tego zrobić z zewnątrz. Nie ma przycisku, który może spowodować, że znajdziemy się w stanie entuzjazmu, ale swobodna zabawa powoduje to w naturalny sposób. I Stern mówi : Jestem dzieckiem, któremu nigdy nie przerwano zabawy. Dziś jestem 52 letnim dzieckiem, któremu nikt nigdy nie przerywał zabawy.

I możemy ująć to w taki sposób, że uczył się przez zabawę, choć on by tego nie powiedział, dlatego, że on mówi, że dla dziecka nie da się rozdzielić nauki od zabawy, że dla dziecka to jest jeden proces. Dobrze, ale w jaki sposób dzieci przez zabawę nauczą się tego, co jest im potrzebne w życiu? Bo o ile możemy sobie wyobrazić, że dzięki zabawie opanują jakieś zdolności manualne albo jakieś proste zagadnienia, to jak nauczą się tej wiedzy, która jest potrzebna na dalszych etapach życia? Chciałem tutaj posłużyć się kilkoma przykładami.

André Stern podaje takich przykładów mnóstwo ze swojego dzieciństwa, z dzieciństwa swoich dzieci. Ken Robinson podaje takie przykłady. Marek Kaczmarczyk podaje ich wiele, ale my jako rodzice czwórki dzieci w edukacji domowej mamy już sporo swoich.

Siła zabawy

Jakiś czas temu, w zeszłym roku, nasze dzieci chodziły na basen i pod koniec czerwca basen zamknięto. Dzieci były bardzo rozczarowane z tego powodu i zapytały, dlaczego zamknięto im basen. Dziadek zażartował, że basen zamknięto dlatego, że teraz trzeba wyczyścić wodę w basenie, więc pan będzie kubeczkiem wylewał wodę z całego basenu, filtrował ją i wlewał z powrotem. Dzieci wróciły do domu i zapytały mnie: to w takim razie jak długo pan będzie wylewał wodę z basenu kubeczkiem?

Więc powiedziałem: dobrze, no to dajcie kartkę. Wzięliśmy kartkę i zaczęliśmy liczyć, ile basen ma długości, ile ma szerokości, ile ma głębokości. Obliczyliśmy, ile jest wody w basenie, policzyliśmy i jak to można przełożyć np. na ilość naszych samochodów. Obliczyliśmy też, jak masę tej wody można porównać np. do ilości samochodów, które stoją na jakimś dużym parkingu. A potem, zmierzyliśmy objętość kubeczka. Zaczęliśmy liczyć jak szybko, ile razy w ciągu jednej minuty pan jest w stanie kubeczkiem przelewać wodę, więc nalaliśmy trochę wody do zlewu i syn włączył stoper.

Córka przez minutę przelewała wodę ze zlewu do garnka. Obliczyliśmy, ile takich ruchów można w ciągu minuty wykonać. Wzięliśmy poprawkę na to, że pan będzie to robił cały dzień, więc będzie pracował trochę wolniej. Musieliśmy też wziąć pod uwagę, że pan musi sobie zrobić przerwę, że pracuje przez 5 dni w tygodniu, że musi mieć jakieś urlopy, święta. I na trzeciej kartce obliczeń uzyskaliśmy wynik, że Pan będzie wylewał wodę z basenu kubeczkiem przez mniej więcej 33 lata.

Jestem przekonany, że dzieci mnóstwo się nauczyły z takiej zabawy i gdyby to był pojedynczy przykład, to nie byłoby sensu o nim rozmawiać. Ale takich przykładów jest mnóstwo. Jeżeli macie dzieci, które mają szansę bawić się zupełnie swobodnie, to na pewno na co dzień obserwujecie mnóstwo takich przykładów.

Innym razem musieliśmy rozsypać nawóz w ogródku. Oczywiście cała czwórka dzieci koniecznie chciała rozsypywać nawóz. Mieliśmy na opakowaniu było napisane, ile nawozu należy rozsypać na przy metrze kwadratowym, więc musieliśmy obliczyć, ile metrów kwadratowych ma nasz ogródek. A ponieważ jest co prawda nieduży, ale nierówny, to musieliśmy podzielić go na kilka części, policzyć powierzchnię każdej z tych części.

Dzieci zapisywały to wszystko kredą na podjeździe. Potem musieliśmy wziąć wagę, odmierzyć każdemu do kubeczka odpowiednią ilość nawozu i każdy równo rozsypywał nawóz. André Stern tego rodzaju przykładów ze swojego życia i z życia swoich dzieci pokazuje całe mnóstwo. Opowiada o tym, jak on uczył się bawiąc się klockami Lego.

Opowiadał, że przez całe, że bardzo długo marzył, dużo bawił się klockami Lego i bardzo długo marzył o tym, żeby mieć silnik z klocków Lego, żeby móc zbudować samochód. Ale rodziców nie było stać na to, żeby mu ten silnik kupić. André Stern też mocno podkreśla to, że jego rodzice, że to nie było tak, że jego rodzice w pewnym momencie stwierdzili, że mają wszystkie potrzebne warunki do tego, żeby ich dzieci mogły nie chodzić do szkoły, że mają wystarczającą ilość czasu, odpowiednią pracę, odpowiednią ilość pieniędzy i mogą sobie na to pozwolić.

To nigdy tak nie było. Oni podjęli decyzję, że chcą podążać za rytmem i rytuałem swoich dzieci, za ich naturalnym tempem uczenia się, za ich rytmem spania, że nie chcą dzieciom przerywać zabawy. I postanowili, że zrobią wszystko, żeby to było możliwe. I André Stern opowiada, że były momenty, w których było trudno, w których pieniędzy im brakowało i rodziców.

Rodzice nie mogli mu kupić tego silnika. On opowiada, że widział go na witrynie sklepowej i że to był jak jakiś alpejski szczyt, na który trzeba się wspiąć. No ale przyszedł w końcu dzień, że André dostał swój silnik z klocków Lego i teraz zaczął budować swoje auto i chciał policzyć jak szybko to auto będzie się poruszać i żeby to policzyć, dowiedział się, że musi w takim razie znać masę tego auta. Próbując obliczyć prędkość z jakim będzie się poruszał jego samochód dowiedział się czym jest liczba pi.

O optyce uczył się, kiedy wymyślił, że będzie budował swój własny aparat i zbudował swój własny aparat fotograficzny. I ucząc się w ten sposób, ucząc się przez zabawę i rozwiązując swoje problemy uczymy się trwale. André Stern mówi: Nie zapomniałem tego, czego się uczyłem, bo uczyłem się z entuzjazmem. I dzisiaj mogę z pełną świadomością i z pełną odpowiedzialnością powiedzieć, że jego znajomość fizyki czy chemii, czy wielu tak zwanych dziedzin szkolnych jest znacznie bardziej dogłębna niż wielu osób, które miały bardzo dobry na świadectwie maturalnym.

I nawet jeżeli te przykłady wydają Ci się proste, to jestem przekonany, że dziecko, które może bawić się swobodnie w ten sposób poprzez swobodną zabawę, wiedziony swoją ciekawością nauczy się wszystkiego, co jest mu potrzebne. Jestem też przekonany, że w szkole będzie mu bardzo trudno się tego nauczyć, że będzie mu o wiele trudniej się nauczyć i o wiele trudniej przygotować się do tego, co może mu się przydać w życiu.

Rewolucyjne zmiany

Ken Robinson bardzo mocno podkreślał, że my dziś żyjemy w czasach największej rewolucji w dziejach ludzkości i nie potrafimy powiedzieć, jak zmieni się świat za kilka lat. Nie potrafimy powiedzieć, jakie kompetencje będą dzieciom potrzebne. Mówił, że dzieci, które dziś idą do szkoły, będą przechodziły na emeryturę około roku 2080. Nie jesteśmy w stanie przewidzieć, w jakim świecie przyjdzie im żyć i jakie kompetencje będą im potrzebne. Nie potrafimy przewidzieć tego, co będzie za 5 lat.

Kilkanaście lat temu nie mieliśmy smartfonów, nie mieliśmy pod ręką Facebooka, Instagrama, TikToka w ogóle nie było. Kilka lat temu o sztucznej inteligencji czytaliśmy może w jakichś artykułach naukowych. Dziś sztuczna inteligencja na naszych oczach staje się powszechnie dostępna i nie potrafimy przewidzieć, jak to zmieni świat w perspektywie kilku lat. Dlatego założenie, na którym opiera się szkoła, że wyposażymy dzieci w wiedzę, która będzie im potrzebna w życiu jest błędne.

Nie jesteśmy w stanie przewidzieć, jaka kompetencje, jakie kompetencje, jaka wiedza będzie potrzebna w życiu. Dlatego Robinson tak mocno mówi jako człowiek zaangażowany w edukację publiczną. On mówi szkoła zawodzi według kryteriów, które sama sobie stawia.

I jeżeli Ty też czujesz, że tradycyjna szkoła nie jest najlepszym rozwiązaniem dla Twojego dziecka i dla Twojej rodziny i czujesz, że edukacja domowa mogłaby być rozwiązaniem dla Ciebie, ale nie wiesz, jak zacząć, to najważniejsze w tym wszystkim jest właśnie to, co mówią Ken Robinson, co mówi Marek Kaczmarzyk, co mówi André Stern. Co mówią reformatorzy edukacji, co oni mówią o uczeniu się.

Najważniejsze nie są zewnętrzne warunki, które stworzymy, ale nasza postawa. Nasza postawa zaufania do dzieci i do ich naturalnych skłonności do uczenia się, bo to da nam wewnętrzny spokój i pewność, że sobie poradzimy.

Nie tak dawno wspólnie z André Sternem przygotowaliśmy specjalny kurs dla rodziców, który nazywa się Klucze do edukacji domowej. I w tym kursie chcemy właśnie całą tę wiedzę zebrać. To wszystko, co jako rodzice powinniśmy wiedzieć, żeby zrobić pierwszy krok i sprawdzić, czy edukacja domowa może być drogą dla naszej rodziny.

Zebraliśmy to, co może wam dać dodać pewności, pewności siebie, zaufania sobie i swoim dzieciom. I ten kurs ma też być takim towarzyszem w drodze. Jeżeli już zdecydujecie się na tę drogę, to ten kurs ma pomóc Wam stwarzać te najlepsze warunki do uczenia się dla swoich dzieci i dla całej Waszej rodziny. Bo edukacja domowa to droga dla całej rodziny.

Zebraliśmy to, co może wam dać dodać pewności, pewności siebie, zaufania sobie i swoim dzieciom. I ten kurs ma też być takim towarzyszem w drodze. Jeżeli już zdecydujecie się na tę drogę, to ten kurs ma pomóc Wam stwarzać te najlepsze warunki do uczenia się dla swoich dzieci i dla całej Waszej rodziny. Bo edukacja domowa to droga dla całej rodziny.

I ja wiem, że jeżeli rozważacie edukację domową, to pojawia się cały szereg pytań. Zaczynamy się zastanawiać. Jeżeli już mamy tą nową postawę, to i tak zastanawiamy się.

W jaki sposób nasze dzieci przygotują się do egzaminów, Jak nabędą kompetencje społeczne, Gdzie znajdą przyjaciół? Jak nauczą się rozwiązywać konflikty? Co będzie, jeżeli zechcą zostać lekarzami, prawnikami albo inżynierami? W jaki sposób my jako rodzice, mamy zorganizować swój czas? I czy będziemy potrafili być nauczycielami dla naszych dzieci? Czy musimy być nauczycielami dla naszych dzieci? I na takie właśnie pytania. Chcemy odpowiadać w tym podcaście.

Już teraz zapraszam Was do kolejnego odcinka. Bardzo dziękuję za wysłuchanie tego i do usłyszenia następnym razem.

Dlatego już teraz zachęcamy Was do słuchania kolejnych odcinków. Zachęcam Was do subskrybowania nas w swojej aplikacji podcastowej i na YouTubie. I zapraszam Was do naszego newslettera, w którym piszemy o książkach, o webinarach, o kursach, o spotkaniach dla rodziców i o nowych odcinkach tego podcastu. O wszystkim tym, co może Wam pomóc w edukacji domowej, w rodzicielstwie, w rozwoju dzieci i nas samych.

Dodaj komentarz