Demokracja, czy autorytaryzm? Większość z nas, zapytana, zakrzyknie: „Demokracja, oczywiście!”. Skoro tak cenimy sobie zalety ustroju, którego głównym założeniem – przynajmniej w teorii – jest wspólne decydowanie o tym, co dla nas dobre, dlaczego własnym dzieciom fundujemy całkowicie odmienny system edukacji? Taki, którego korzenie wywodzą się z dziewiętnastowiecznego pruskiego porządku.
Czterdziestopięciominutowe lekcje, których początek i koniec sygnalizuje głośny, drażniący ucho dźwięk dzwonka. Przerwy tak krótkie, że nie sposób w ich czasie prawdziwie odpocząć, wyciszyć się, pomyśleć. Przeładowany program do zrealizowania. Oceny, nagrody i kary. Narzucanie reguł, ale także tego co i w jaki sposób uczeń ma opanować. A na straży tego nieznoszącego sprzeciwu systemu on, albo ona – wszechwładny nauczyciel, niczym bezlitosny bóg narzucający dzieciom swoją wolę.
Dzieci lubią się uczyć, ale nie lubią szkoły
Tylko czy na pewno nauczyciel w szkolnej hierarchii jest najważniejszy? Czy przypadkiem nie stanowi jedynie trybika w większej maszynie, taśmie do produkcji uśrednionych, identycznie wykształconych ludzi, po ośmiu, dwunastu latach edukacji przekonanych o tym, że „szkoła to zło”? To dziwne, bo przecież kiedy byli mali, ci sami ludzie lubili się uczyć. Potrafili godzinami skupiać się na jednym temacie, z pasją badacza zgłębiając budowę długopisu, albo magię lepienia ruskich pierogów – wspólnie z babcią, która miała nieskończenie wiele cierpliwości i zrozumienia dla potrzeb młodego smakosza. Miała ich tak wiele, że gdy malec zaczynał rozglądać się na boki, stawał się niedokładny i wyraźnie nudziło go dalsze łączenie ze sobą brzegów ciasta, babcia wspaniałomyślnie mówiła: „Idź, pobaw się”. Wnuk, czy wnuczka biegli do swoich spraw, poznawać kolejne fascynujące i tak dla nich nowe cuda świata, a ona sama kończyła wspólnie rozpoczętą pracę.
Powie ktoś, że to niewychowawcze – pozwalać dziecku robić i uczyć się tego, na co akurat ma ochotę. Przecież jest pewien kanon umiejętności i wiedzy, jakie trzeba opanować, co więcej należy to zrobić w określonym momencie życia, po to, by móc z sukcesem odnaleźć się w społeczeństwie… Otóż niekoniecznie. Świat pędzi do przodu, wciąż się zmienia. Już dziś w kieszeni każdego z nas drzemie potężne źródło wszelkiej encyklopedycznej wiedzy. Smartfon w ułamku sekundy podpowie nam datę bitwy pod Grunwaldem i z detalami wyjaśni budowę pantofelka. Zna też wzór na pole powierzchni koła. Dlaczego więc nasze dzieci wciąż muszą zakuwać te informacje na pamięć?
Witajcie w XIX wieku
Dzieje się tak, ponieważ tradycyjna szkoła nadal nie potrafi uwolnić się od wzorca, który owszem, sprawdzał się w Prusach na początku wieku dziewiętnastego, gdy analfabetyzm był zjawiskiem dość powszechnym i ograniczającym rozwój gospodarczy. Nauka czytania i pisania oraz swego rodzaju ustandaryzowanie posiadanej przez społeczeństwo wiedzy stanowiło ówczesny priorytet i podstawę dla wykształcenia karnej armii urzędników i robotników fabrycznych, którzy mieli w ściśle określony sposób wykonywać powtarzalne czynności. Dziś świat, społeczeństwo, praca wyglądają zupełnie inaczej. Wiedza staniała, ponieważ łatwo i szybko można do niej dotrzeć. Zdrożały za to kompetencje miękkie – kreatywność, umiejętność podejmowania decyzji i branie za nie odpowiedzialności, asertywność, zdolność do krytycznego patrzenia na rzeczywistość (także do krytycznego oceniania podanej informacji). Tego wszystkiego nie uczy klasyczny system szkolny.
Tego uczy szkoła demokratyczna
Szkoły demokratyczne funkcjonują z powodzeniem na świecie od niemal stu lat. Ich absolwenci są wykształceni wcale nie gorzej, niż dzieciaki z innych szkół. Z powodzeniem zdają egzaminy na studia, zdobywają zawody, robią kariery. To prawda, że częściej wybierają kierunki artystyczne. Pewnie dlatego, że tam czują się wolni. Albo po prostu dlatego, że mogą. Że alternatywny system edukacji, który ich ukształtował, pozwolił odkryć prawdziwe talenty i uwierzyć w siebie. Poszerzył ich życiowe horyzonty.
O tym, jak edukowanie demokratyczne wygląda w praktyce, o faktach i mitach dotyczących demokratycznej edukacji napiszemy wkrótce.
Książki pokazujące inne oblicze edukacji!
I nigdy nie chodziłem do szkoły
36,00złNajniższa cena z ostatnich 30 dni: 36,00zł zł
Ty, Twoje dziecko i szkoła
36,00złNajniższa cena z ostatnich 30 dni: 36,00zł zł