Podcast

Edukacja domowa: Jak być nauczycielem dla swojego dziecka?

Odcinek 3

Czy przejście do edukacji domowej oznacza, że to my stajemy się nauczycielami dla swojego dziecka? W jaki sposób mamy to robić?

Jak pomóc mu opanować wszystkie potrzebne umiejętności i wiedzę?

Jak pomóc mu przygotować się do egzaminów, zrealizować podstawę programową i opanować dzieciny, w których często nie jesteśmy specjalistami?

W tym odcinku chcemy przekazać kilka myśli na ten temat, opierając się na naszym doświadczeniu. Przybliżymy także to, co mówili o tym innowator edukacji Sir Ken Robinson, neurobiolog Marek Kaczmarzyk oraz autor i mówca André Stern, który sam nigdy nie chodził do szkoły.

Linki:

Zapraszamy do naszego newslettera o edukacji domowej, rodzicielstwie i rozwoju: https://wydawnictwoelement.pl/newsletter/

André Stern, Zabawa. O uczeniu się, emocjach i życiu pełnym entuzjazmu: https://wydawnictwoelement.pl/product/andre-stern-zabawa/
Marek Kaczmarzyk, Stefa napięć. Historia naturalna konfliktu z nastolatkiemhttps://wydawnictwoelement.pl/product/strefa-napiec/

Posłuchaj

Jesteśmy Dominika i Alek i razem prowadzimy Wydawnictwo Element oraz wychowujemy czwórkę dzieci w edukacji domowej. To jest trzeci odcinek naszego podcastu Baj Example o edukacji domowej, rodzicielstwie, rozwoju i o tym, co z nas wszystkich wyrośnie. W tym odcinku chcemy powiedzieć Wam o chyba jednej z najczęstszych obaw, którą mają rodzice rozważający edukację domową albo tacy, którzy są już w edukacji domowej.

Jedna z najczęstszych rzeczy, które nas martwią jest to, w jaki sposób będziemy potrafili być nauczycielami dla naszych dzieci? Jak nauczymy ich wszystkiego, co powinny wiedzieć? Szczególnie jak pomożemy im opanować podstawę programową i zdać egzaminy? I mamy kilka myśli, którymi chcemy się z Wami w związku z tym podzielić.

Nauczyciel, czy towarzysz?

Pierwsza jest taka, że niezupełnie czujemy się nauczycielami dla naszych dzieci. My jako rodzice, albo przynajmniej zdecydowanie, to nie tylko my jesteśmy nauczycielami dla naszych dzieci. Zgadza się. Nie czujemy się nauczycielami dla naszych dzieci. Chociaż pewnie poniekąd jesteśmy nimi, ale wychodzimy od czegoś innego.

Wychodzimy od tego, że chcemy przyglądać się, towarzyszyć dzieciom. Przyglądać się, co z nich wypływa, zamiast tak jak mówi André Stern, wciskać im wiedzę. Nie chcemy być tradycyjnymi nauczycielami, którzy gdzieś tam z tyłu stoją za dziećmi i mówią, przekazują im wiedzę. Jesteśmy bardziej towarzyszami dzieci, staramy się wychodzić z nimi w szeroki świat.

Również, jak mówi André Stern, by zdobywać potrzebną wiedzę i rozwijać talenty, staramy się dzieciom bardziej stwarzać warunki do uczenia się. Jesteśmy świadomi tego, że nie wszystko potrafimy, nie wszystko wiemy. Dlatego właśnie potrzebni są nam inni ludzie. Inni ludzie, którzy są specjalistami w tym, co robią, albo są pasjonatami.

Naszym zadaniem, tak czujemy, jest właśnie znajdywać takie osoby, które będą przekazywały wiedzę naszym dzieciom. Mi też bardzo się podoba ten obraz, czy ta metafora bycia przewodnikiem w drodze. Czujemy się bardziej towarzyszami dzieci w drodze niż nauczycielami czy instruktorami różnych rzeczy. André Stern mówi o tym bardzo często, że edukacja domowa to nie jest siedzenie z dziećmi w domu.

Nie chodzi o to, żebyśmy jako rodzice usiedli z dziećmi przy stole, wzięli podręczniki i opanowywali, przenieśli szkołę do domu i zorganizowali teraz szkołę tam, gdzie mieszkamy. André Stern mówi kategorycznie, w takim wypadku zdecydowanie lepiej, żeby dziecko poszło do tradycyjnej szkoły. Natomiast w edukacji domowej, tak jak my ją rozumiemy, nie chodzi o siedzenie z dziećmi w domu.

Chodzi o wychodzenie w szeroki świat. Chodzi o stwarzanie dzieciom możliwości do tego, żeby wychodziły w szeroki świat. I mamy kilka takich przykładów.

Przed świętami nasza córka zamarzyła, żeby zrobić własnoręcznie prezenty, uszyć prezenty dla członków rodziny i bardzo chciała to zrobić. Niestety nasza maszyna do szycia zepsuła się, więc mogłam albo spędzić całą noc nad tutorialami jak naprawić maszynę do szycia albo właśnie stworzyć warunki, znaleźć osobę, która mogłaby pomóc naszej córce stworzyć te prezenty. I rzeczywiście poszłam tą drogą. Jak zwykle zaczęłam szukać osoby, która mogłaby pomóc. Znalazłam tę osobę w pasmanterii po drugiej stronie ulicy.

Okazało się, że daleko nie musiałam szukać. Zuzia rzeczywiście spędziła dwie godziny i uszyła prezenty. Zdobyła kolejną umiejętność.

Mnie zawsze podobał się ten przykład, który podaje André Stern. On, kiedy grał na gitarze i w pewnym na pewnym etapie życia- miał wtedy kilkanaście lat- chciał zbudować swój instrument i znalazł lutnika, który mu w tym pomógł. Ale to nie jest tak, że znalazł go od razu gdzieś pod ręką. Szukał miesiącami, jeżeli nie dłużej i bardzo wielu lutników odmówiło mu. Powiedziało mu, że mu nie pokażą, że nie mogą go zaprosić do swojego warsztatu. Nie mogą go uczyć. Kiedyś, po prostu będąc na wyjeździe u przyjaciół w Szwajcarii, zajrzał do lutnika, którego minął drzwi do zakładu lutniczego na ulicy.

Zajrzał, zapytał i lutnik powiedział w porządku, ale od razu powiedział mu:

Nie mogę cię tego nauczyć, mogę ci to tylko pokazać.

André Stern mówi, że od tego czasu to jest jego metafora mistrza i jego metafora bycia nauczycielem.

Pracował z Wernim – bo tak nazywał się ten lutnik – przez wiele lat, sam został lutnikiem i zaczął budować instrumenty.

To jest dla nas forma tego, że dzieci uczą się w szerokim świecie. W przypadku naszych dzieci mamy wiele takich przykładów.

Nasza najstarsza córka bardzo długo mówiła o tym, że chce grać na skrzypcach. Rzeczywiście mówiła bardzo długo o tym, że chce grać na skrzypcach. Ja jako osoba, która kiedyś uczyła się grać na instrumencie, myślałam, że w wieku 4 lat to może za wcześnie, to może być jakaś taka troszkę zachcianka, która bardzo szybko minie. Jednak była bardzo konsekwentna i co jakiś czas przypominała o tym pragnieniu właśnie grania na skrzypcach. I po którymś razie, po którejś prośbie stwierdziłam: no dobra, spróbujemy, poszukamy nauczyciela i sami przekonamy się, czy to jest to, co chce robić.

Znalazłam nauczyciela i rzeczywiście okazało się, że to nie była zachcianka. To było takie bardzo mocne pragnienie gry na skrzypcach, które do dzisiaj kontynuuje.

Podobnie było z naszym synem. Powinniśmy już tutaj nauczyć się na tej historii naszej córki, że dzieci nie tylko mają zachcianki. Czasami to są takie głębokie pragnienia, które są gdzieś w środku nich.

Nasz syn też przez pewien czas mówił, że chce grać na gitarze i troszkę powtórzyła się historia, że nie od razu zareagowaliśmy, tylko czekaliśmy aż może minie ta chęć. Nie minęła. I rzeczywiście, po którymś razie znowu zaczęliśmy szukać nauczyciela i okazało się, że to jest to, co chce robić i co robi do dzisiaj, gra na gitarze.

Do wychowania dziecka

potrzebna jest cała wioska

Bardzo ostatnio nas jakoś dotknęła taka myśl, którą wyraził Marek Kaczmarzyk. Marek Kaczmarzyk jest neurobiologiem, profesorem Uniwersytetu Śląskiego. Jest popularyzatorem nauki, popularyzatorem neurobiologii i neurodydaktyki. Jest świetnym mówcą, autorem książek. Mówi o tym, co nauka dzisiaj, czego nauka uczy nas o no właśnie o uczeniu się, o pracy naszego mózgu.

Ostatnio mówiąc o edukacji domowej powiedział taką rzecz, że wiele osób to uważa, że to jest rewolucyjne podejście i że w ogóle poczekajmy na efekty, zobaczmy, w jaki sposób ta edukacja domowa się sprawdzi. Ludzie, którzy się wahają, mówią, że woleliby zaczekać kilka lat, zobaczyć, jak te dzieci sobie radzą.

Marek Kaczmarzyk mówi jasno, że z ewolucyjnego punktu widzenia, to nie jest nowe. To tradycyjna szkoła jest czymś nowym dla ludzkości. A tradycyjna szkoła trwa od 150, może 200 lat, a w całym poprzedzającym to okresie historii naszego gatunku uczyliśmy się właśnie w taki sposób w małych społecznościach, społecznościach domowych i około domowych.

Uczyliśmy się w naszych wioskach. Uczyliśmy się od ludzi, którzy mają doświadczenie, którzy są może starsi, ale też młodsi.

Bardzo lubię odpowiadać na pytanie, czy ja jestem nauczycielem dla naszych dzieci w ten sposób, że nie wiem, czy ja jestem dobrym nauczycielem dla naszych dzieci, ale wiem, że nasze dzieci są dobrymi nauczycielami dla nas. Nauczanie może działać w obu kierunkach. To my się uczymy od kogoś i ktoś się uczy od nas. Tak było w wioskach, że dzieliliśmy się tym doświadczeniem, tą wiedzą.

Dzięki pasji i entuzjazmowi naszych dzieci, Dominika zaczęła uczyć się pływać.

Tak, podjęłam takie wyzwanie. Chodząc z dziećmi na basen stwierdziłam, że skoro one tyle energii, trudu wkładają w te lekcje pływania, to może ja też mogę udoskonalić moje pływanie. I po kilku razach chciałam zrezygnować, bo nie widziałam efektu. Ale patrząc na dzieci i na to jak one są wytrwałe w uczeniu się, stwierdziłam, że nie, nie mogę dać ciała. Pochodzę jeszcze trochę i rzeczywiście po pół roku opanowałam profesjonalny styl pływacki i jestem bardzo wdzięczna za to dzieciom.

W jaki sposób

uczymy się?

Marek Kaczmarzyk jest dla nas ważny też dlatego, że mówi o tym, w jaki sposób ludzie tak naprawdę się uczą, w jaki sposób uczy się nasz mózg. Mówi o tym, że nasz mózg nie jest stworzony do tego, żeby zapamiętywać informacje, ale jest stworzony do rozwiązywania problemów, że nasz mózg został stworzony do tego, żeby zapamiętać informacje, które są istotne dla rozwiązywania problemów, jakie napotykamy.

I tutaj edukacja domowa także jest dla dzieci szansą na to, żeby uczyć się, rozwiązując problemy, które napotykają na co dzień, wtedy, kiedy robią rzeczy, które chcą robić, które same chcą zrealizować. Takie, które wypływają od nich. Tych przykładów jest codziennie bardzo dużo.

Chciałabym opowiedzieć o jednym, który był spektakularny, bo rzeczywiście kosztował dzieci bardzo dużo wysiłku, energii i trudów.

Będąc na wakacjach obok domu, w którym byliśmy, był basen, który miał zabezpieczenie przed nagłym wpadnięciem.

Dzieci przed wyjazdem jeszcze na wakacje były na koncercie.

Już od jakiegoś czasu w domu tworzyły koncerty dla nas, dla rodziny. I te koncerty tak z każdym razem rozwijały się coraz bardziej, ale po tym koncercie, Kwiatu Jabłoni, odkryły, że nie mogą zwyczajnie sprzedawać biletów, potrzebują też skanować bilety, więc będąc na wakacjach również zapragnęły stworzyć koncert dla rodziny i znajomych, przygotowały całą scenerię, przygotowały bilety i na końcu został jeden punkt do zrealizowania.

Właśnie, jak zrobić skanowanie biletów nie mając czytnika? Zorientowały się, że basen, który ma to zabezpieczenie wydaje taki, co jakiś czas, sygnał “piii” i przez pół dnia polowały, żeby nagrać na telefon ten sygnał, żeby móc później podłożyć przy skanowaniu biletów ten sygnał. Ja obserwowałam, byłam w trakcie tych prób nagrywania i jak widziałam, że to trwa już dwie, trzy godziny, to sugerowałam, że mogą odpuścić, że wszyscy będą zachwyceni samym koncertem. Każdy doceni tę pracę, ale dzieci były niezrażone moimi zniechęceniami. Postanowiły dopiąć swego.

I rzeczywiście udało się. W końcu nagrały ten dźwięk. Goście, którzy przychodzili na koncert, dostawali wcześniej bilety, kupowali bilety, a później bilety były skanowane.

André Stern tak mocno podkreśla, że wszyscy chcielibyśmy mieć wytrwałość dziecka, które się bawi, albo wszyscy chcielibyśmy, żeby nasi dorośli mieli kreatywność dziecka, które się bawi i odkąd mamy swoje dzieci, to często mamy takie wrażenie, że możemy się od naszych dzieci uczyć wytrwałości, kreatywności i wielu innych rzeczy.

Inny przykład, który przychodzi mi do głowy, to pewnego razu nasze starsze dzieci zapragnęły nagrać piosenkę dla babci i dziadka.

Do tego celu wzięły sobie tablet, pożyczyły od nas mikrofon, podłączyły to. Ja im tylko pokazałem, która aplikacja służy do tego, żeby nagrywać dźwięk, ale nie pokazałem im jak tę aplikację obsługiwać, bo nie bardzo wiedziałem. Dzieci zamknęły się w pokoju, wzięły sobie instrumenty, spędziły w ten sposób dwa dni.

Po kilka godzin dziennie. Nagrywając ten swój kawałek nauczyły się obsługiwać tę aplikację, łączyć ścieżki dźwiękowe, docinać to sobie. My nie pokazaliśmy im tego, nie wiedzieliśmy jak to robić.

I to był dla mnie taki świetny przykład tego, ile dzieci potrafią zrobić, kiedy mają jakiś pomysł i chcą go zrealizować. Kiedy mają jakiś swój cel, kiedy mają problem, który chcą rozwiązać i jak wiele potrafią się wtedy nauczyć.

Na swoim przykładzie

A druga myśl, która jest dla nas taka bardzo ważna. To jest ta, o której już wiecie, jeżeli słuchaliście poprzednich odcinków, że myślę, że dzieci nie tyle uczą się od nas, co uczą się na naszym przykładzie.

Bardzo inspiruje nas to zdanie, które mówił André Stern, że jeżeli chcemy, żeby nasze dzieci były szczęśliwe, jeżeli chcemy, żeby wyrosły na spełnionych dorosłych, jeżeli chcemy, żeby wyrosły na osoby, które rozwijają swoje talenty i pasje, to najlepsze, co możemy zrobić, to pokazać im to na naszym przykładzie.

Dzieci uczą się na naszym przykładzie, ale też uczą się na przykładzie swoim. Mnie bardzo porusza, jak dzieci uczą się właśnie jedne od drugich, młodsze od starszych, starsze od młodszych. Starsze dzieci, nasze dzieci, które potrafią już czytać, pisać, ciągną jak gdyby te młodsze, które też chcą posiąść tą umiejętność, zerkają, podglądają, pytają się. Chcą być takie, jak one, chcą być takie, jak my, więc te podstawowe umiejętności bardzo szybko gdzieś same wyłapują, uczą się.

Nauczyłam się jednej ważnej rzeczy towarzysząc naszym dzieciom, że nie można pytań dzieci zostawiać bez odpowiedzi. To są chyba najważniejsze takie momenty, kiedy dziecko zadaje pytanie i chce poznać odpowiedź, to musimy ją mu dać.

Jeżeli nie znamy odpowiedzi na to pytanie. To możemy powiedzieć – ja często mówię – nie wiem. Chodźmy, poszukajmy odpowiedzi, sprawdźmy w internecie, sprawdźmy w książkach. I tu znowu nasuwa nam się – mnie przynajmniej – mnóstwo przykładów tego, jak dzieci uczą się przez to, że obserwują nas, siebie nawzajem i inne osoby.

Dzieci obserwowały jak robiłem jakieś drobne prace naprawcze przy rowerach. Kolejnego dnia wyszedłem na podwórko. Nasi chłopcy mają swoje narzędzia, ponieważ nieustannie podbierali moje, których potem nie mogłem nigdzie znaleźć, więc kupiłem im ich własny zestaw narzędzi. Co nie rozwiązało problemu nadal pobierają moje narzędzia.

Natomiast zastałem ich na podwórku pracujących przy rowerach. Rozkręcili wszystko, łącznie z hamulcami. Potem zaczęli to składać z powrotem w taki sposób, że doprowadzenie rowerów z powrotem do stanu używalności zajęło mi ponad dwie godziny, ale to tylko jeden z wielu, wielu przykładów tego, jak dzieci obserwują nas i chcą robić to, co my robimy. I są doskonałe w tym, rzeczywiście zdobywają umiejętności, jeżeli im nie przeszkodzimy. Ja wiem, że jeżeli coś zepsuje mi się w rowerze, to mogę śmiało spytać się młodszego syna albo starszego, czy może mi naprawić.

Chyba wszystkie nasze dzieci bawiły się w robienie swoich książek. Wiedzą, że to jest nasza praca, że wydajemy książki i każdy, każde z nich miało taki okres dłuższy lub krótszy, że tworzyło swoje książki. Pisali je albo odręcznie, rysowali. Potem przychodzili, chcieli, żebyśmy pomogli im zrobić okładkę.

Wszyscy pisali też książki na komputerze, bo szybko się zorientowali, że to nie tak do końca się pisze te książki na kartkach już teraz, tylko, że do tego się używa komputerów. Był też etap zabawy w tworzenie konferencji kilkakrotnie, jak nie więcej razy słyszałam, jak umawiają się na spotkania, zapraszają autorów, gości.

Dzieci też bardzo chętnie gotują. Gotują ze mną, przy mnie, przy babciach. Widać, że to je pasjonuje i jeżeli da im się tą przestrzeń, to bardzo chętnie dołączą.

André Stern często na pytanie właśnie jak dzieci zdobędą podstawowe umiejętności pisania, czytania i liczenia, odpowiada na to w ten sposób: dlaczego zadajemy to pytanie? Dlaczego akurat te umiejętności są dla nas tak kluczowe? A co z gotowaniem? Co z szyciem? Co z właśnie naprawą naszych urządzeń, z których korzystamy na co dzień? Dlaczego jedne umiejętności traktujemy jako ważniejsze, ważniejsze niż inne?

To też jakoś prowadzi nas do jeszcze jednej, chyba już ostatniej myśli, którą chcieliśmy się z Wami podzielić.

Kluczowe umiejętności

Jest to pytanie o to, co dzieci tak naprawdę powinny wiedzieć. Szkoła tradycyjna zakłada, że jest pewien zestaw wiedzy i umiejętności, ale głównie wiedzy, jaką każda osoba powinna posiąść, żeby poradzić sobie w pracy i w życiu. Ken Robinson już od wielu, wielu, wielu lat mówił o tym, że to założenie jest nieprawdziwe.

Mówił, że my ciągle wierzymy w taką starą opowieść o edukacji, że jeżeli będziesz mieć dobre oceny w szkole i zdasz egzaminy z dobrymi wynikami ,to dostaniesz się na dobre studia, a jak skończysz dobre studia z dobrym wynikiem, to będziesz mieć dobrą pracę do końca życia. Będziesz mieć dom, samochód i szczęśliwą rodzinę.

Ken Robinson mówił, że ta opowieść już dawno jest nieprawdziwa. Szkoła została stworzona na potrzeby innego świata, innej gospodarki. Dzisiaj potrzebne są zupełnie inne umiejętności. Świat zmienił się niewiarygodnie, a szkoła pod względem swoich podstawowych założeń pozostała niezmieniona i dlatego tak pilnie ta szkoła potrzebuje rewolucji.

Robinson podkreślał też, że świat zmienia się tak szybko, że my nie potrafimy powiedzieć jakie, jaka wiedza i jakie kompetencje będą dzieciom potrzebne w przyszłości. My nie wiemy, jak świat zmieni się za pięć lat. Dzieci będą żyły w tym świecie przez następne kilkadziesiąt lat i nie możemy odgórnie określić, co każda osoba powinna wiedzieć i potrafić, żeby sobie w tym świecie dobrze radzić.

Dlatego tezą Robinsona i jego pracą i jego misją było pokazanie, że najlepsze co możemy zrobić, to pomóc dzieciom i nam wszystkim, rozwijać nasze naturalne talenty, nasze naturalne, mocne strony, że naszą najlepszą szansą na przyszłość jest to, żeby każdy z nas rozwijał to, w czym naturalnie jest dobry i może być jeszcze lepszy. W ten sposób będziemy najlepiej przygotowani do życia w zmieniającej się i nieznanej przyszłości.

Marek Kaczmarzyk ujmuje to w ten sposób, że z biologicznego punktu widzenia to właśnie różnorodność kompetencji, różnorodność talentów zapewnia nam jako ludzkości bezpieczeństwo w przyszłości. A założeniem szkoły jest standaryzacja umiejętności, standaryzacja wiedzy i standaryzacja egzaminów.

Dlatego właśnie nie wiedza, a umiejętności są dla nas tak ważne. My sami jesteśmy przykładem osób, które skończyły studia zupełnie inne niż to, co robimy dzisiaj. Można powiedzieć, że przekwalifikowaliśmy się, nie mamy do tego, do wydawania książek formalnego wykształcenia. Ale cały czas się rozwijamy, zdobywamy nowe umiejętności.

Podobnie jest z dziećmi. Dzieci cały czas odkrywają nowe umiejętności, które są im potrzebne do zrealizowania jakiś już wyznaczonych celów. Mamy też znajomych, którzy na pewnym etapie życia stwierdzili, że nie chcą być już farmaceutami, tylko programistami i przekwalifikowali się. Jest to bardzo powszechne. Na pewno wszyscy mamy takie przykłady osób, które w swojej zawodowej karierze gdzieś, w pewnym momencie poszli zupełnie w inną stronę.

Ken Robinson już kilkanaście lat temu mówił, że jest bardzo mało prawdopodobne, że ktoś dzisiaj jeszcze spędzi całe życie w jednym zawodzie, że prawdopodobnie drogą każdego z nas będzie, będą, kilkukrotne zmiany tego, co robimy. I dlatego tak bardzo zachęcał nas do tego, żebyśmy odkrywali, szukali to, w czym naturalnie jesteśmy dobrzy.

Natomiast wiem, że jako rodzice mamy wszyscy taką obawę o to, że jednak dzieci muszą zdać te egzaminy, muszą zdać w edukacji domowej, zrealizować, podstawę programową, będą musiały zdać egzaminy standaryzowane, być może będą chciały pójść na studia.

Dzieci, które nie są na co dzień zmuszane do odrabiania zadań, uczenia się na sprawdziany, egzaminy, nie są zniechęcone nauką, mają czas i taką chęć odkrywania i poznawanie tej wiedzy, która nas otacza, więc spokojnie mają i czas i przestrzeń na to, żeby się przygotować do tych egzaminów. To nie jest takie żmudne.

Dzieci rzeczywiście tak, jak powiedziałam, czasami zadając jedno pytanie, robią taki krok milowy do przodu. Uzyskują jedną informację, którą ciągną dalej, żeby poznać cały obszar pewnej wiedzy. I doświadczenie rodziców, którzy wychowywali dzieci w edukacji domowej jest takie, że dzieci w edukacji domowej bardzo szybko są w stanie opanować podstawę programową, bardzo szybko są w stanie przygotować się do egzaminów. Znacznie szybciej niż dzieje się to w tradycyjnej szkole z wielu względów.

Dlatego my nie mamy obaw o to, że nasze dzieci nie przygotują się do egzaminów.

Często jest też w nas taka obawa, co będzie, jeżeli nasze dzieci zechcą pójść na studia, zechcą zostać lekarzami, prawnikami albo inżynierami.

I przyszedł mi do głowy taki przykład. Przypomniał mi się kolega, też jeszcze z czasów studiów, który najpierw chciał być lekarzem i skończył studia i robi już specjalizację, po czym stwierdził, że to jednak nie jest jego droga i zapisał się na studia prawnicze. Będąc już chyba po trzydziestce.

André Stern mocno to też podkreśla, że jeżeli dzieci będą chciały pójść na studia, zostać inżynierami czy lekarzami, czy prawnikami, to pójdą. Mogą to zrobić w dowolnym momencie. I ja mogę to zrobić dzisiaj. Ty możesz dzisiaj pójść na studia takie, jakie cię interesują.

Mój kolega inspiruje mnie o tyle, że zechciał być i jednym, i drugim. I jedno, i drugie, za jednym i drugim podążył.

Na koniec chciałabym powiedzieć, że tak, jak Katia Saalfrank w książce “Jesteś okej taki, jaki jesteś” mówi:

Dzieci tak naprawdę potrzebują od nas korzeni i skrzydeł.

Potrzebują od nas wzmacniania. Potrzebują takiej więzi, relacji, żeby móc tak, jak André Stern mówi w wielu swoich książkach, żeby móc pójść w szeroki świat i odkrywać to, co je interesuje.

Więc żeby to jakoś podsumować, jeżeli obawiasz się w jakiś sposób być nauczycielem dla swojego dziecka? Jeżeli obawiasz się, czy dziecko w edukacji domowej opanuje wszystkie potrzebne umiejętności, czy zda egzaminy, czy nauczy się tego, co będzie mu potem potrzebne do pracy i co będzie mu potrzebne w życiu to, to są takie myśli, którymi chcielibyśmy się z Wami podzielić.

Po pierwsze, niekoniecznie to my albo nie tylko my jesteśmy nauczycielami dla naszych dzieci. Dzieci uczą się od nas, my uczymy się od nich, dzieci uczą się w szerokim świecie. Po drugie, dzieci uczą się na naszym przykładzie. Po trzecie, dzieci uczą się rozwiązując problemy. I po czwarte, nie wiemy tak naprawdę, co będzie im potrzebne w przyszłości. Dlatego najlepsze, co możemy zrobić, to stworzyć im warunki do tego, żeby rozwijały swoje naturalne, mocne strony.

Dziękujemy, że dotrwaliście do końca z nami. Mamy nadzieję, że ten odcinek był, będzie dla Was pomocny. Zachęcamy Was do dalszego obserwowania nas i zapisania się na nasz newsletter.

Link znajdziesz w opisie tego odcinka. Jeszcze raz dziękujemy, że zostaliście z nami i do usłyszenia.

Dodaj komentarz