Wychowanie

“Moje dziecko wpada w szał – i ja też!”

Dzieci w fazie autonomii, szczególnie gdy są jeszcze bardzo małe, potrafią złościć się z powodu nawet najmniejszych drobiazgów. Rzucają się w takich sytuacjach na podłogę, krzyczą i płaczą, jakby przydarzyło im się największe nieszczęście, chociaż dla nas dorosłych powód ich rozpaczy wydaje się błahy. Ponieważ czasem zdarza się to kilka razy dziennie, szybko staje się to dla nas, rodziców, bardzo męczące. Z każdym kolejnym napadem złości jesteśmy również coraz bardziej zdenerwowani i z coraz większym trudem przychodzą nam próby pocieszania naszych dzieci. Dlaczego tak się dzieje?

Danielle Graf i Katja Seide są autorkami bloga “Najbardziej upragnione dziecko wszech czasów doprowadza mnie do szału”, który ma już ponad 36 milionów odsłon. Ich pierwsza wspólnie napisana książka Najbardziej upragnione dziecko wszech czasów doprowadza mnie do szału od trzech lat znajduje się na liście bestsellerów Der Spiegel. Jest także jednym z najpopularniejszych tytułów o rodzicielstwie na amazon.de.

Zapraszamy do przeczytania fragmentu.

Danielle Graf i Katja Seide

Fragment książki “Najbardziej upragnione dziecko wszech czasów doprowadza mnie do szału”

“Moje dziecko wpada w szał – i ja też!”

Dzieci w fazie autonomii, szczególnie gdy są jeszcze bardzo małe, potrafią złościć się z powodu nawet najmniejszych drobiazgów. Rzucają się w takich sytuacjach na podłogę, krzyczą i płaczą, jakby przydarzyło im się największe nieszczęście, chociaż dla nas dorosłych powód ich rozpaczy wydaje się błahy.

Ponieważ czasem zdarza się to kilka razy dziennie, szybko staje się to dla nas, rodziców, bardzo męczące. Z każdym kolejnym napadem złości jesteśmy również coraz bardziej zdenerwowani i z coraz większym trudem przychodzą nam próby pocieszania naszych dzieci. „O rany – myślimy być może w takich momentach – nie masz, dzieciaku, w ogóle żadnego powodu, żeby płakać!” Typowy przykład opisuje nam Elisabeth, dwadzieścia dziewięć lat:

Moja córka Miriam właśnie skończyła roczek. Ma naprawdę męczący nawyk. Ilekroć coś złamie się jej przypadkowo – na przykład ciastko lub banan – wpada w szał. Nie potrafi się w ogóle uspokoić. Czasami udaje mi się zapanować nad jej napadem złości, gdy dam jej nowe całe ciastko, ale nie może tak być za każdym razem. Co złego w tym, że ciastko się pokruszy? To przecież nie koniec świata.

Jak przetrwać fazy buntu i nie zwariować

To, że my, rodzice, uważamy takie sytuacje za strasznie męczące i przez to wpadamy w złość, wynika z tego, że nie potrafimy się należycie wczuć w sytuację dziecka. Swego czasu przeszliśmy przez wszystkie etapy poznawcze i po prostu nie pamiętamy już, że dziecięca perspektywa ma ograniczenia. Na przykład roczne dzieci mogą jeszcze źle reagować na spontaniczne zmiany w planie, jak wyjaśnia Hetty van de Rijt w swojej książce Oje, ich wachse*:

„Realizacji programów początkowo towarzyszy pewna sztywność; są one opracowane zgodnie z określoną rutyną. Nic dziwnego, dziecko wciąż jest dyletantem w świecie »programów«, a zatem nie potrafi jeszcze dostosować aktualnie realizowanego programu do zmieniających się okoliczności. Potrzebuje wielu lat doświadczeń, by osiągnąć pod tym względem taką biegłość, jaką mają dorośli”.

Mózg nie ma na tym etapie takich zdolności, ponieważ potrzebne do tego ścieżki neuronalne jeszcze sprawnie nie funkcjonują, choć najczęściej są już utworzone. Nie został jeszcze osiągnięty następny etap rozwoju poznawczego – stąd mózg popada w sytuację kryzysową, gdy na przykład banan złamie się na pół podczas obierania. Dziecko zaczyna krzyczeć z powodu takiego drobiazgu, ponieważ po prostu nie spodziewało się, że banan się złamie. Chciało zjeść całego banana. To nieprzewidziane zdarzenie burzy jego plan, wprowadzając mózg w nieprzyjemny dysonans. My, dorośli, w analogicznej sytuacji nie dostrzegamy problemu – po prostu zjemy złamanego banana, wiedząc, że nie ma różnicy, czy owoc jest cały, czy nie. Dziecko potrzebuje jednak czasu, by dojść do takiej obojętności; jego mózg musi odpowiednio dojrzeć, aby mógł znosić nieprzewidziane zmiany planów.

Inne drobne rzeczy też często doprowadzają nasze dzieci do granic wytrzymałości. Klasyk, który zna chyba każdy rodzic, to kubek w niewłaściwym kolorze. Załóżmy, że dziecko spodziewało się dostać picie w różowym kubku, ten jednak jest brudny i spoczywa w zmywarce. Zamiast tego dostaje więc w zielonym. Ten fakt może tak bardzo rozdrażnić malca, że wpadnie on w furię. Często nasze dzieci mają „plan” jasny jak słońce, ale my, rodzice, niestety nic o nim nie wiemy. Na przykład moja roczna wtedy córka Helene zaczynała krzyczeć, gdy wysiadałam wraz z nią na pewnym określonym przystanku autobusowym. Dopiero po jakimś czasie skojarzyłam sobie, że kiedyś kupiłam jej tam w kiosku żelki. Helene zapamiętała to i oczekiwała, że teraz za każdym razem będzie dostawała w tym miejscu coś słodkiego – taki był jej wewnętrzny plan. Ponieważ nie wiedziałam o tym i zdążyłam zapomnieć o tamtych żelkach, mijałam kiosk, nic nie kupując. Rozczarowana Helene za każdym razem krzyczała głośno i nie dawała się uspokoić. Początkowo myślałam, że to przystanek autobusowy napawa moją córkę przerażeniem, i zaczęłam go unikać – aż przypadkiem przypomniałam sobie o żelkach w kształcie misiów, które tam kiedyś kupiłam. Wprawdzie w dalszym ciągu nie kupowałam jej słodyczy w kiosku, ale przynajmniej wiedziałam, dlaczego Helene płacze, i lepiej znosiłam jej płacz oraz mogłam ją skuteczniej pocieszyć.

W takich sytuacjach łatwiej pokonamy złość, jeśli przypomnimy sobie podstawy rozwoju poznawczego dzieci opisane w pierwszej części książki i ich ograniczenia związane z wiekiem. Powinniśmy zdawać sobie sprawę, że dzieci nie ponoszą odpowiedzialności za swoje zachowanie, które w naszych oczach jest często nieracjonalne. Po prostu nie są jeszcze na tak zaawansowanym stopniu rozwoju jak my. Możemy odłożyć gniew na bok, popatrzeć na nie ze współczuciem, pokiwać w milczeniu głową i ofiarować im nasze ramię, by się wypłakały, a sobie samemu uzmysłowić, że dziecko wcale nie potrzebuje nowego, całego herbatnika, tylko silnego oparcia, dzięki któremu będzie mogło bezpiecznie okiełznać chaos w mózgu. W ten sposób będziemy je z wyczuciem prowadzić ku nowemu etapowi w rozwoju poznawczym.

Jak napisałyśmy w ostatnim akapicie, drobne „ciosy od losu” mogą nasze dzieci niesamowicie rozdrażnić, ponieważ odbiegają od wewnętrznego planu, które maluchy ułożyły sobie w głowie. Spontaniczne odejście od pierwotnego planu jest osiągnięciem poznawczym, którego mały człowiek uczy się stopniowo i z wielkim wysiłkiem. Mimo to po ukończeniu przez dzieci trzeciego roku życia zauważamy u nich przejściowe nasilenie napadów złości. Nasze pociechy złoszczą się bardziej, głośniej krzyczą i niezmiernie trudno je uspokoić. Co to za faza? Cóż, jeśli przyjrzymy się uważniej, dostrzeżemy, że wszystkie te reakcje mają jedną wspólną cechę: są wyzwalane przez nieprzesuwalne granice, niepowodzenia i potrzeby innych. W tym wieku nasze dzieci osiągają kolejny ważny stopień rozwoju poznawczego, dzięki któremu zdobywają umiejętność traktowania innych ludzi z szacunkiem.

(…)

Na końcu tej książki szczegółowo opisałyśmy, jak towarzyszyć dziecku podczas jego napadu złości i jak zbudować dla dziecka most, który umożliwi mu powrót do normalności. Ale trochę trudniej jest radzić sobie z takimi atakami jak ten Samiego, który Dilek opisała w powyższym przykładzie. Kiedy nasze dzieci doświadczają drobnych rozczarowań lub natykają się na naturalne granice, złość i żal wzbierają w nich, tworząc mieszankę wybuchową. Niedobrze jest odciągać uwagę dzieci od problemu i zajmować je czym innym. Ze względu na charakter sytuacji nie pomoże zaproponowanie kompromisu. Na przykład gdy jedna z dziewczynek jako pierwsza nacisnęła włącznik światła na klatce schodowej, Dilek zaoferowała, że zostanie z synem na korytarzu, dopóki światło nie zgaśnie, aby mógł włączyć je ponownie. Ale ta propozycja nic nie pomogła. Ponieważ tak naprawdę chłopcu nie chodziło o to, żeby zapalić światło. Jemu chodziło o to, żeby być pierwszą osobą, która zapala światło. I ta szansa przeminęła na zawsze.

Tak więc jeśli twoje dziecko ma jeden z tych napadów złości i żalu, które opisałyśmy w niniejszym rozdziale, bądź po prostu blisko niego. Zaoferuj, że je przytulisz, ale się nie narzucaj. Często dzieci nie chcą się przytulać, a także nie chcą, byśmy ich zachowanie odzwierciedlali słowami. Ale same nie wiedzą dokładnie, czego chcą. Może się więc tak zdarzyć, że dziecko w złości każe ci odejść, ale gdy tylko przymierzysz się do odejścia, w tym samym momencie zaniesie się płaczem. Usiądź więc w pewnej odległości na podłodze i przyglądaj się mu ze współczuciem, ale najlepiej nic nie mów. Niestety nasi milusińscy potrzebują często dwóch do trzech kwadransów, żeby dojść do siebie po takim ataku złości. Przez te czterdzieści pięć minut nie możemy właściwie nic zrobić poza aktywnym wysłuchiwaniem ich żalu. Nie myśl, że to będzie łatwe. Empatyczne słuchanie krzyku własnego dziecka emocjonalnie mocno wycieńcza. Po ustaniu ataku złości będziesz prawdopodobnie tak samo wykończony jak twoje dziecko, ale jednocześnie zadowolony, że wzajemne przytulanie pozwoli odzyskać energię.

Autorki wyjaśniają, skąd biorą się napady złości u dzieci i dlaczego tak często doprowadzają nas do szału. Prezentują zabawne i osobiste sytuacje z życia, praktyczne wskazówki i wyniki najnowszych badań, by pomóc nam „przetrwać fazy buntu i nie zwariować”.

“Każdy napad złości u naszego maluszka – na placu zabaw, w supermarkecie lub przy stole podczas śniadania – to szansa na rozwój i poznanie samego siebie jako człowieka.
Danielle Graf Katja Seide

Dodaj komentarz